Niedawno na TVN7 mogliśmy obejrzeć finał programu telewizyjnego pod tytułem Hotel Paradise. Ogłoszono zwycięzców pierwszej polskiej edycji show, widzowie poznali zakończenie sielankowej przygody na rajskiej wyspie, jaką jest Bali. Jednak stacja nie powiedziała ostatniego słowa. Ze względu na panującą obecnie pandemię, zdecydowała się dokręcić kilka odcinków programu, tym razem uczestnicy rozmawiali ze sobą przez kamerki internetowe.
Czemu służyły te nowe epizody? Poznaniu dalszych losów bohaterów Hotelu Paradise, po tym, jak wrócili do domów. Widzowie mogli zobaczyć niepublikowane do tej pory fragmenty rozmów, co odcinek odbywała się również emocjonująca Puszka Pandory, podczas której byli gracze odpowiadali na pytania przeciwników oraz odbiorców.
Show TVN7 zyskał sporą popularność. Warto jednak przypomnieć, że Hotel Paradise nie jest pierwszym programem tego typu, nawet w Polsce. W 2019 roku na Polsacie mogliśmy obejrzeć inną produkcję o poszukiwaniu miłości – Love Island. Nie mówiąc już o wymyśle MTV – Ex na plaży, choć tutaj struktura programu nieco się różniła od tej pozostałych dwóch.
Pytanie nasuwa się samo – dlaczego to Hotel zyskał tak wielką popularność, i czy zasłużenie, skoro przecież Love Island została wyemitowana wcześniej? Czas na starcie tych dwóch show i wyłonienie zwycięzcy potyczki.
Z czym to się je?
Zasady w obu programach są bardzo zbliżone. Mamy sporych rozmiarów domy w pięknych słonecznych krajach, istnych rajach na ziemi – chciałoby się rzec. Oczywiście wille nie stoją sobie samotnie, bardzo szybko zaludniają je kolejni uczestnicy programów, obojga płci. Jest jeden warunek – każdy musi być singlem, zajęci nie biorą udziału w zabawach. W końcu chodzi o znalezienie miłości!
Choć w Hotelu Paradise zakończenie może nie być aż tak sielankowe, jak się wydaje, bowiem w finale para, która do niego doszła, ma nie lada orzech do zgryzienia – może wybrać miłość i podzielić się wygraną albo zrezygnować z i żyli długo i szczęśliwie. Jak? Wystarczy rzucić złotą kulę, jaką się otrzymało podczas finalnego starcia, tym samym zgarniając odpowiednią sumę pieniędzy, partner zostaje wtedy z niczym. W Love Island nie ma takiego bonusa – para wygrywa i później po programie dociera się albo rozstaje.
Oglądanie grupki flirtujących osób nie byłoby zbyt emocjonujące, dlatego w obu show postawiono na dodatkowe atrakcje w postaci zadań do wykonania. Wcześniej jednak następuje dobranie się w pary, co tydzień, w odcinku specjalnym, dani członkowie duetu decydują, czy chcą pozostać ze swoją dotychczasową połówką, czy wolą kogoś innego. Jeśli zostaje się singlem, czyli osobą bez partnera, odpada się. Żeby nie było za nudno, co i rusz pojawiają się nowi gracze. I są jeszcze wspomniane wcześniej zadania, które mogą wiele namieszać. W końcu nie ma to jak dobra drama!
Love Island
Opaleni, wysportowani, dosłownie idealni – tak można w kilku słowach opisać uczestników tego show. Nie dało się nie zauważyć, że w większości to modele lub modelki, którzy sporą uwagę przywiązują do tego, jak wyglądają. Nic więc dziwnego, że co i rusz były roszady w parach. Trudno w takim gąszczu ideałów znaleźć tego jedynego lub tę jedyną!
A tak całkiem poważnie – program dostarczał sporo emocji, jak na typowe reality show przystało. W momencie, kiedy produkcja była wyświetlana na antenie Polsatu, jej uczestnicy przebywali w Hiszpanii, mieliśmy więc przedstawiane wydarzenia niemal na bieżąco, zazwyczaj z jednodniowym opóźnieniem (poza weekendami, kiedy nie wyświetlano odcinków).
Dramy? Były! Zranione uczucia? Były! Niespodziewane decyzje uczestników? Były! Problem jednak w tym, że bardzo szybko show spowszedniało. Na siłę nakręcano pewne wydarzenia, widzowie nie dali się oszukać, grę wyczuli na kilometr. Show zaczęło być nużące. Drugi sezon nie powstał i obecnie nic nie wskazuje na to, by to się miało zmienić.
Hotel Paradise
To show miało przewagę na starcie w postaci dodatku w finale, czyli wspomnianym wyborze i złotej kuli (a dokładniej dwóch, dla każdej osoby z pary). Czy duet zostanie razem? Czy ktoś rzuci kulą? Czy to prawdziwe uczucie? Kolejną rzeczą, która niewątpliwie zaważyła na tym, iż ta produkcja skradła serca odbiorców, okazał się czas emisji, zbiegł się on z momentem wybuchu u nas pandemii. Umówmy się, kiedy jesteśmy zmuszeni do pozostania w domu, z większą przyjemnością puścimy lekki i niewymagający myślenia program.
Lubimy podglądać, lubimy komentować, lubimy wpychać nos w nie swoje sprawy! A programy typu Love Island i Hotel Paradise nam to umożliwiają.
Wprawdzie ten drugi był kręcony wcześniej, gracze wrócili już do Polski, kiedy rozpoczęto jego emisję, jednak to nie miało większego wpływu na emocje widza. Jak ci uczestnicy knuli! Dzień bez niecnego planu dniem straconym. Zmieniali partnerów, zmieniali koncepcje, zmieniali strategie. Działo się, oj działo! Trzeba przyznać, że to show było o wiele ciekawsze niż polsatowskie.
Nie zapominajmy o jeszcze jednym ważnym szczególe – narratorze komentującym wydarzenia rozgrywające się na ekranie. Pan Lektor w Hotelu dał z siebie wszystko – jego opinie były trafne, zabawne i bardzo często rozwalały system!
Werdykt
Hotel Paradise i Love Island to dwa programy o podobnych regułach gry. W drugim z nich postawiono jednak mocniejszy nacisk na miłosną otoczkę, w pierwszym nie chodziło tylko o romans, tutaj w grę wchodziły również spore pieniądze. I trzeba to oddać twórcom Hotelu Paradise, okazał się on o wiele bardziej emocjonujący, uczestnicy byli mniej sztuczni, a dram i konfliktów mieliśmy w nim bez liku.
Do tego komentujący w Love Island nie sprostał zadaniu, jego opinie często wzbudzały kontrowersje, ale nie dlatego, że tak dobrze oddawały daną sytuację. Były proste, infantylne i po prostu głupie. Nie to co Pana Lektora. To starcie rzeczywiście zwycięża Hotel Paradise.