Ostatnich kilka miesięcy to dla serialożerców niezwykle gorący okres. Niedawno swoją premierę miała najbardziej wyczekiwana w tym roku polska produkcja Ślepnąc od świateł. Zaraz potem otrzymaliśmy 1983 od Netflixa. Coraz częściej duże platformy inwestują w seriale z naszej części świata. To, że większość projektów realizowanych jest w Stanach Zjednoczonych, wiadomo nie od dziś, ale powoli streamingowi giganci zaglądają w europejskie rejony, czego dowodem jest chociażby Hackerville, czyli pierwsza koprodukcja rumuńsko-węgierska dostępna na platformie HBO GO.
Nasi sąsiedzi postanowili przyjrzeć się bliżej tematyce hakowania, cyberprzestępczości i szeroko pojętej informatyki, którą najczęściej w produkcjach tego typu traktuje się po macoszemu. Jak im to wyszło? Przekonacie się z tej recenzji.
Bank pod ostrzałem
Duży niemiecki system bankowy zostaje zaatakowany przez hakerów. Trop prowadzi do Rumunii. Lisa Metz (Anna Schumacher), specjalistka od cyberprzestępczości pracująca w niemieckiej federalnej policji kryminalnej, udaje się w tej sprawie do Timisoary. Na miejscu swoją pomocą służy jej lokalny detektyw, Adam Sandorem (Andi Vasluianu). Jednak nie do końca ta dwójka potrafi się między sobą dogadać, co czasami doprowadza kobietę do frustracji. Do tego dochodzi przeszłość Lisy, która wraz z ojcem uciekła z Rumunii, kiedy ta jeszcze była dzieckiem. Powrót do ojczyzny zmusza ją do skonfrontowania się z niejasną historią swojej rodziny. Bohaterka musi przede wszystkim skupić się na toczącym się śledztwie, ponieważ stawka jest wysoka: na szali waży się życie młodego, piekielnie zdolnego gracza Cipiego (Voicu Dumitras), będącego na celowniku lokalnych przestępców.
Hakerzy rządzą światem
Sam początek serialu intryguje, niestety szybko przekonujemy się o tym, iż wkrótce potencjał fabularny traci na wartości. Hackerville składa się z sześciu odcinków: trzy pierwsze ciągną się niemiłosiernie, a w dodatku ma się wrażenie, że twórcy zepchnęli główny problem na dalszy plan. Hakowanie i cyberprzestępczość odgrywają tutaj małą rolę. W którymś momencie dochodzi się nawet do wniosku, że scenariusz pisała osoba nie bardzo obeznana w temacie szeroko pojętej informatyki, czerpiąca swoją wiedzę albo z nagłówków poczytnych gazet, albo z newsów mainstreamowych stacji telewizyjnych. Dlatego pasjonaci wirtualnego świata mogą poczuć się mocno rozczarowani. Natomiast dużo większą uwagę twórcy poświęcili policyjnemu śledztwu w Timisoarze. A to sprawia, że serial jawi się nam jako klasyczny kryminał, gdzie najważniejsze jest skrupulatnie prowadzone dochodzenie. Wynikiem tego twórcy zarzucają nas kolejnymi tropami, wskazówkami, materiałami i wszelkiej maści informacjami. Fabuła z każdym następnym odcinkiem staje się coraz bardziej skomplikowana, zatacza szersze kręgi, zahaczając o środowiska polityczne, samorządowe, biznesowe i mafijne. Dlatego też Hackerville nie wyróżnia się niczym specjalnym na tle innych seriali o podobnej tematyce, a ogląda się go bez wielkich emocji.
Na całe szczęście postacie nie zawodzą. Zarówno główną bohaterkę, jak i jej partnera można z miejsca polubić i kibicować im. Oczywiście nie brakuje między nimi chemii i widać, jak tę dwójkę ciągnie do siebie. Twórcy postanowili jednak nie zagłębiać się w ich osobowości. To właśnie w momentach, gdy opowieść koncentruje się na życiu Lisy czy rumuńskiego policjanta, Adama, robi się najciekawiej. Zachwyca również rola Cipiego. Voicu Dumitras to młody aktor, który doskonale poradził sobie jako piekielnie zdolny haker, widowiskowo operując emocjami i niekiedy grając tym widzowi na nerwach.
Hackerville to produkcja HBO Europe, więc serial pełni też rolę krajoznawczą. Rumunia to jedno z tych państw, do których nie jeździ się chętnie na wakacje. A szkoda, bo ma się czym pochwalić. Doskonale widać to w omawianym serialu, kiedy to wraz z powracającą w rodzinne strony główną bohaterką zwiedzamy zakątki Rumunii i przekonać się, jak rozwinęła się na przestrzeni lat. Dowiadujemy się nieco o historii tego kraju, poznajemy jego zwyczaje, doświadczamy wielkomiejskiego życia, a także zwiedzamy małe wsie. Tam widzimy porzucone, rozpadające się domy, nieużywane samochody zaścielające pobocze głównych dróg oraz pamiątki, takie jak stare maszyny do grania w Pacmana czy Super Mario – ktoś zbiłby na nich niezły majątek. Jednak to wszystko, jeżeli chodzi o zalety obrazu. Oprawa audiowizualna w żadnym stopniu nie imponuje, chociaż nowoczesna muzyka próbuje nieco wybić serial na wyższy poziom artystyczny.
Miało być tak pięknie, a wyszło jak zwykle
Czy zatem polecam serial Hackerville? Cóż, na pewno nie uświadczycie tutaj za dużo rozrywki, niektóre sceny ciągną się niemiłosiernie, a zepchnięcie głównego problemu jakim jest cyberprzestępczość na poboczny tor na pewno nie uatrakcyjnia tej oferty. Nie powiem, byłam ciekawa, jak zakończy się historia i tutaj faktycznie się nie zawiodłam. Ale jeżeli na swojej liście macie bardziej interesujące produkcje do obejrzenia, to tę możecie sobie z całą pewnością odpuścić.
Serial obejrzałam dzięki uprzejmości
https://www.youtube.com/watch?v=o-Y-tTdZrZw