Jeśli nie przestaniemy eksploatować naszej planety, prędzej czy później albo doprowadzimy się do samozagłady, albo wymyślimy, jak skolonizować inne ciała niebieskie. Na przykład stary, dobry Księżyc. Taki niedaleki, taki bogaty w możliwy do wykorzystania w przemyśle energetycznym Hel-3. W końcu o zbudowaniu na nim bazy marzymy od ponad wieku!
Jeśli jednak zaczęlibyśmy podobne podboje bez zmiany aktualnych przyzwyczajeń to… całkiem solidnie zaśmiecimy otaczającą naszą planetę przestrzeń. W konsekwencji jednym z zawodów jutra będzie kosmiczny śmieciarz. Taką właśnie pracę wykonują bohaterowie Planetes, mangi Mokoto Yukimury. Przynajmniej na początku.
Życiowy sens w kosmicznym bezsensie
Yuri, Fee i Hachimaki (właściwie Hachitarou) to załoga niewielkiej kosmicznej śmieciarki, Toy Box, spędzająca w swoim towarzystwie naprawdę dużo czasu, dlatego dobrze, że nieźle się dogadują. Nie da się jednak ukryć, że każde z nich zabiera do pracy również problemy. Na przykład Yuri – dobrze wykonujący swoje zadania, ale raczej trzymający się na uboczu Rosjanin, który średnio chce rozmawiać tak o swojej przeszłości, jak też powodach, dla których wybrał taki, a nie inny zawód kosmicznego śmieciarza. Dopiero rozwiązanie tej zagadki sprawi, że załoga przestanie być dla siebie jedynie współpracownikami, a zacznie – przyjaciółmi. Razem odwiedzą miasto na Księżycu, wesprą połamanego Hachimakiego, aby wrócił do zdrowia, czy starać się nie wchodzić w drogę łaknącej kolejnej fajki Fee. Jednocześnie znajdą się w samym centrum działań Frontu Obrony Kosmosu (FOK), radykalnej grupy terrorystycznej uważającej, że człowiek nigdy nie powinien był eksploatować innych ciał niebieskich niż Ziemia. Yuri odwiedzi również dom rodzinny Hachiego i pozna jego młodszego brata, równie zakochanego w kosmonautyce, co śmieciarz oraz ich ojciec – sławny, poszukiwany inżynier mechanik.
Ta nieco beztroska egzystencja nie będzie jednak trwała wiecznie – każdy z załogantów Toy Box ma jakieś marzenia, do realizacji których dąży. Dla Hachitarou takim celem jest posiadanie własnego statku, a sposobem na jego zdobycie może okazać się pionierska wyprawa na Jowisza. Oczywiście, jeśli przejdzie bardzo restrykcyjną selekcję i przetrwa kolejne sabotażowe akcje FOK-u. I sam się nie wykończy.
Od śmieciarza do pioniera
Pierwszy tom Planetes to wspaniała historia o trójce kosmonautów wykonujących, wydawałoby się, najgorszą robotę z możliwych. Jednakże już otwarcie tej części pokazuje, jak śmiercionośne mogą okazać się nawet najmniejsze odłamki szybujące w przestrzeni kosmicznej. Gdyby nie oni, dużo większa liczba lotów kończyłaby się tragicznie, jeśli w ogóle byłyby one możliwe. O tym, jak bardzo nie powinno lekceważyć się śmieciarzy, zwłaszcza zmotywowanych, w zabawny sposób pokazuje rozdział o łaknącej zapalenia papierosa Fee. Gdy jej plany zostają pokrzyżowane przez FOK… dość napisać, że zawzięta dowódczyni Toy Box nie pozwoli, aby cokolwiek stanęło między nią a nałogiem. Przy czym bohaterowie Planetes są wciąż profesjonalistami. Nawet, jeśli czasem zachowują się tak, jakby brakowało im piątej klepki, to taki zabieg wprowadzony zostaje po to, aby nadać historii humoru. Bohaterowie stanowią przy tym zgrany zespół, który, owszem, czasem się przekomarza, czasem dokucza, ale w ostatecznym rozrachunku – zawsze się wspiera. I kiedy wydaje się, że już jest po wszystkim, znikąd nie ma ratunku – to właśnie oni pojawiają się na horyzoncie, by wyciągnąć pomocną dłoń.
Jednocześnie Yukimura w taki sposób konstruuje historię Planetes, że nie sposób jej czytać również jako opowieści o możliwym rozwoju kosmicznych eksploracji. Jak powoli, krok po kroku, człowiek zdobędzie kolejne przyczółki poza własną planetą, zbuduje następne stacje, zacznie nie tylko tam pracować i mieszkać, ale również rodzić się i wychowywać. Chociaż ludzie sięgają coraz dalej, rozwijają technologie pozwalające dotrzeć na Jowisza i z powrotem w ciągu zaledwie siedmiu lat – wciąż nie pozbył się społecznych oraz międzynarodowych nierówności. A także nie zadbał o planetę, którą wyeksploatował do granic i musiał zwrócić się w kierunku kosmosu, aby znaleźć inne źródła energii. Chociaż trudno pochwalać metody FOK-u, ruch ten nie zrodził się z niczego. Na kolejnych stronach Planetes czytamy zatem jednocześnie o całkowicie zwyczajnych ludziach, pracujących po prostu nie na Ziemi, a poza nią, wspaniałych planach możliwego rozwoju, ale również o cenie, jaką za ten postęp płacą bohaterowie i bohaterki mangi.
Lecieć z odwagą tam, gdzie inni nie dotarli
Yukimura swoją historię tworzy płynnie, nie zapominając o technicznych elementach przestrzeni, w których znajdują się bohaterowie. Nie przytłacza jednak detalami, jak robi to choćby Tsutomu Nihei w Blame!, kadry są mniej zatłoczone, ale nie puste, a tła przezroczyste. Przy czym warto zwrócić uwagę na krajobrazy z kosmosu – powierzchnię Księżyca czy samą przestrzeń – bezkresną, przepiękną i pociągającą. Przez cały czas na pierwszym planie mangi mamy nie świat przyszłości z całym jego cywilizacyjnym dorobkiem, a główną historię – zwłaszcza opowieść o przygotowującym się do lotu na Jowisza Hachimakim.
Pierwszy tom Planetes to jedna z lepszych mang dla dorosłego czytelnika, jakie znajdziemy na naszym rynku. Nic dziwnego, że w Japonii otrzymała w 2002 roku nagrodę Seiun, przyznawaną najlepszym opowieściom science fiction. Historia Yukimury wciąga, fascynuje i budzi pragnienie, aby sięgnąć gwiazd.
Tytuł: Planetes
Autor: Makoto Yukimura
Wydawnictwo: JPF
ISBN: 978-83-7471-546-1