Uważaj, komu proponujesz pomoc. „Zwyczajna przysługa” – recenzja filmu

-

Po raz pierwszy miałam możliwość brania udziału w pokazie prasowym filmu. To niesamowite uczucie, kiedy dotrze do ciebie, że jesteś jedną z nielicznych osób, które otrzymały szansę obejrzenia danej produkcji sporo czasu przed innymi. Przed udaniem się na to wydarzenie obejrzałam trailer Zwyczajnej przysługi i  bardzo mi się on spodobał, w związku z czym posiadałam  wysokie oczekiwania. Miałam nadzieję, że nie będę potrafiła oderwać się od ekranu. I w sumie tak właśnie się stało.

Dodatkowym atutem tego filmu było to, że zagrała w nim jedna z moich ulubionych aktorek, Anna Kendrick. Podbiła me serce w Pitch Perfect i to nie tylko swoją urodą i zaraźliwym uśmiechem, dość często pojawiającym się na jej twarzy, ale też talentem muzycznym. A jak sobie poradziła w filmie, który należy do zupełnie innego gatunku?

Tajemnicze zaginięcie

Stephanie to urocza, ale też bardzo naiwna kobieta, która na swoich barkach niesie dość spory bagaż doświadczeń – i to naprawdę niezbyt miłych. Pewnego dnia, odbierając swojego synka ze szkoły, poznaje dziwną matkę jednego z jego kolegów, Emily. Ta cały czas sprawia wrażenie, jakby chciała skryć swoją twarz przed całym światem. Jednak obie panie coraz lepiej się zaznajamiają ze sobą, aż nagle Emily prosi bohaterkę o pewną przysługę. Pragnie, by zajęła się jej synkiem. Kiedy po dłuższym czasie kobieta nie odbiera swej latorośli, a Stephanie nie może się z nią skontaktować, coraz bardziej się denerwuje. Udaje się jej namierzyć Seana, męża zaginionej. Obydwoje na własną rękę rozpoczynają śledztwo. Nawet nie przypuszczają, że to, co uda im się odkryć, będzie przerażające i ogromnie frustrujące.

Uważaj, komu proponujesz pomoc. „Zwyczajna przysługa” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Zwyczajna przysługa”
Nigdy nie wiesz, z kim masz do czynienia

Anna Kendrick świetnie odegrała swoją rolę. Wręcz idealnie oddała charakter Stephanie, która nie dość, że jest głupiutka, to także naiwna. Każdemu chce nieść pomoc i ciągle za wszystko przeprasza. Tym bardziej więc dziwi fakt, że nie ma wokół siebie żadnych przyjaciół. Mieszka tylko z synkiem, Milesem, bowiem jej mąż zginął w wypadku samochodowym, o czym widz dość szybko się dowiaduje. Stephanie z pewnością czuje się samotna i z tego powodu prowadzi vlog o gotowaniu. To właśnie w ten sposób zawiera wirtualne znajomości, co pomoże jej w późniejszym poszukiwaniu zaginionej przyjaciółki. No właśnie, znajomość z Emily trwa naprawdę krótko, a Stephanie od razu uznaje, że to zażyła znajomość, ba, daje koleżance na jej potwierdzenie śliczną bransoletkę.

Kolejną świetną aktorką okazała się Blake Lively, wcielająca się w postać Emily. Piękna, nawet gdy mówiła jakieś oszczerstwa pod czyimś adresem, uśmiech nie schodził jej z ust. Od Blake Lively naprawdę ciężko było oderwać oczy. Jej uroda oraz mimika twarzy, chociażby uśmiech, sprawiały do pewnego stopnia hipnotyzujące wrażenie. I nagle znika z dnia na dzień i nikt nie wie, gdzie się podziewa. Łatwo było się domyślić, że poza mężem oraz przyjaciółką nikt tak naprawdę nie przejął się jej zaginięciem. Ludzie mówili, że Emily już tyle razy skłamała, iż w końcu stracili rozeznanie w tym, co jest prawdą, a co  mrzonką. Kiedy wszystko już powoli się wyjaśnia, widz zaczyna nawet rozumieć postępowanie tej kobiety.

Uważaj, komu proponujesz pomoc. „Zwyczajna przysługa” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Zwyczajna przysługa”

Trzecią osobą, która świetnie odegrała swoją rolę, jest Henry Golding, którego znamy także z popularnego ostatnio filmu pod tytułem Bajecznie bogaci Azjaci. W tej produkcji wcielił się w męża Emily, Seana. Szczerze mówiąc, od samego początku czułam, że coś ukrywa. Gdy usłyszał, że jego ukochana partnerka zaginęła, w ogóle się nie zmartwił, przyjął tę informację z kamiennym wyrazem twarzy. Z czasem wykorzystał całą sprawę w taki sposób, aby przyniosła mu ona jak najwięcej profitów. Henry Golding odegrał wszystkie emocje tak, by widz siedzący w wygodnym fotelu, odczuł ciarki na całym ciele.

Ciągła niewiadoma

Niewątpliwym plusem tej produkcji jest jej niepowtarzalny klimat. Twórcy postanowili sięgnąć po coś oryginalnego i połączyć makabryczne sceny ze śmiesznymi wstawkami. Za przykład tego może stanowić chociażby moment, w którym jedna z bohaterek czołga się po ulicy, ponieważ chwilę wcześniej przejechał ją samochód, zaś druga próbuje jej wyperswadować pomysł ucieczki, bowiem ta w jej stanie nie ma już jakiegokolwiek sensu. Twierdzi przy tym, że szkoda by było, aby obtarła sobie jeszcze kolana. Dodatkowego smaczku dodaje ciągła niepewność, towarzysząca widzowi prawie do samego zakończenia. Z niecierpliwością ogląda się sceny, bowiem z każdą kolejną zbliżamy się do odkrycia, co tak naprawdę się wydarzyło.

Fabuła niesie ze sobą pewne przesłanie. Tak naprawdę nigdy nie wiemy, z kim spędzamy czas. Możemy myśleć, że się przyjaźnimy z jakąś osobą, wszystko o sobie wiemy. Ale naturą człowieka jest trzymanie pewnych rzeczy w tajemnicy. Jedni to robią ze wstydu, inni z lęku, że coś strasznego wyjdzie na jaw, a cała reszta jest zdania, że po prostu lubi mieć mroczne sekrety.

Uważaj, komu proponujesz pomoc. „Zwyczajna przysługa” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Zwyczajna przysługa”
Piorunujące wyjaśnienia

Przyznam szczerze, że dla niektórych zakończenie Zwyczajnej przysługi może być głupie czy zwyczajnie łatwe do przewidzenia. Poniekąd mogę się z oboma tymi stwierdzeniami zgodzić. Pewne elementy, już po wyjściu na jaw, okazały się być tak oczywiste, że aż złapałam się za głowę. Jednak inne już niekoniecznie. Twórcom tej produkcji udało się stworzyć obraz, który od pierwszych minut wzbudza w widzu zainteresowanie, sprawia, że jego szare komórki zaczynają pracować, bo zwyczajnie odczuwa ciekawość kierowaną tym, co się wydarzyło. Samo zakończenie jest wręcz spektakularne. Momentami zadziwia, że to było takie proste, ale także wzbudza zdumienie, kiedy widzi się reakcje, zachowania poszczególnych bohaterów. A tych do normalnych nie można zaliczyć. Zdecydowanie wpływ na przebieg całej tej historii miały wszystkie postaci – Sean, Emily, ale także ta niewinna i naiwna Stephanie.

Porywający obraz, który warto ujrzeć

Sądzę, że każdy, kto lubi czasem sięgnąć po filmy trzymające w napięciu, z zagadką w tle i niezwykłymi postaciami, powinien obejrzeć Zwyczajną przysługę. To historia, która wydaje się być bardzo życiowa i rzeczywista. Każdy z nas spotyka codziennie wiele osób, a także ma sporo przyjaciół. Z pewnością uważamy, że wiemy o nich wszystko, lecz czy tak jest faktycznie ? No właśnie. W tej produkcji spotykamy się z motywem zaginięcia młodej dziewczyny, która na pozór sprawiała wrażenie, jakby nie miała powodu do ucieczki. Kolejne ujęcia ukazują jednak przerażającą prawdę. Dobrze odegrane role, stopniowanie napięcia, zagadka do rozwiązania, na dokładkę sporo zabawnych tekstów, które warto zapamiętać na później – to wszystko składa się na to, że nie można przejść obojętnie obok tego filmu. Dodatkowo, po seansie, utwierdziłam się w przekonaniu, iż Zwyczajna przysługa została na Filmwebie trafnie określona jako komedia kryminalna. Tak jak już wspominałam wcześniej – sceny, które powinny mrozić krew w żyłach, są tłumione przez zabawne teksty czy też „rady”. Dlatego uważam, że do tego filmu trzeba mieć również specyficzne podejście, ponieważ inaczej wszelkie żartobliwe odzywki zniesmaczą, a nie wywołają uśmiech na twarzy.

 

Uważaj, komu proponujesz pomoc. „Zwyczajna przysługa” – recenzja filmu

 

 

Tytuł oryginalny: A Simple Favor

Reżyseria: Paul Feig

Rok powstania: 2018

Czas trwania: 1 godzina 57 minut

Paulina Korek
Paulina Korekhttp://zaczytanapanna.blogspot.com
Bez pamięci oddała się czytaniu książek. Zadowoli ją dosłownie każdy gatunek, byle tylko treść była wciągająca. Nie oznacza to wcale, że nie ma swoich ulubionych gatunków. Należą do nich: kryminały, thrillery, romanse, erotyki, horrory. Po skandynawskich autorów sięga już w ciemno. Oprócz literatury jej pasjami są także filmy, zwierzęta, podróże oraz odwiedzanie wszelkich wydarzeń z tym związanych. W przyszłości chciałaby napisać własną książkę.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu