Fascynacja strasznymi potworami żyjącymi w odmętach wód sięga początków ludzkości. Słynna szkocka Nessie ma dziesiątki braci i sióstr rozrzuconych po całej kuli ziemskiej. Zagadkowe stworzenia ponoć zamieszkują między innymi jeziora: Łabynkyr (Rosja), Kanas (Chiny), Nahuel Huapí (Argentyna) czy Zatokę Cadboro (Kanada). Mroczna otchłań skrywa w sobie tajemnice przekraczające ludzką wyobraźnię.
W ciągu ostatnich lat podjęto wiele prób wyjaśnienia, czym tak naprawdę są te legendarne istoty. Część teorii zakłada istnienie zwierząt nieznanych nauce, inne natomiast tłumaczą ten fenomen, twierdząc, że spotykane stworzenia to te, którym udało się przeżyć wielkie wymarcia i schronić gdzieś w odległych rejonach ziemi. Kierując się tym tropem nietrudno uwierzyć, że być może daleko w morskiej otchłani żyją nadal olbrzymie rekiny, ukrywające się przed naukowcami. Doniesienia o spotkaniach z monstrualnymi rybami, nieraz większymi od żarłaczy białych, napływają z wielu regionów świata. Zwierzęta te widywane są przez świadków najczęściej na Pacyfiku, gdzie co roku w tajemniczych okolicznościach giną ludzie. Czyżby świadczyło to o tym, że wymarłe wieki temu megalodony nadal żyją? Co działoby się, gdyby te stwory ponownie zaczęły panoszyć się w oceanach, jak miało to miejsce w prehistorii? Jeśli kiedykolwiek się nad tym zastanawialiście, to prawdopodobnie jesteście idealnymi odbiorcami Mrocznej otchłani.
Rekiny atakują!
Christophe Bec, francuski rysownik znany przede wszystkim z dobrze przyjętego w świecie komiksów Sanktuarium, tym razem mógł wykazać się w roli scenarzysty. Do współpracy zaprosił dwóch innych rysowników, Ericka Henninota oraz Milana Jovanovica, tworząc klimatyczny twór, gdzie oryginalnie zdecydował się połączyć morskie głębiny i tajemnice z pogranicza nauki i fantastyki.
Mroczna otchłań to historia, której wielbiciele rekinów nie mogą pominąć. Okładka z olbrzymim megalodonem zwiastuje komiksową odpowiedź na filmowy przebój Stevena Spielberga i przywodzi na myśl ostatnią produkcję Meg z samym Jasonem Stathamem w roli głównego ludzkiego bohatera. Możemy się więc słusznie domyślić, że spotka nas ostra jazda bez trzymanki, a trup będzie padał gęsto. Zapowiada się krwawo i strasznie.
Wszystko zaczyna się od wielkiego, nieprawdopodobnego odkrycia. Okazuje się, że w wodach oceanu grasuje prastara bestia, która powinna wymrzeć kilka milionów lat temu. Pojawienie się przedstawiciela tak tajemniczego i niebezpiecznego gatunku przyciąga zarówno ludzi nauki, jak i bogatych biznesmenów. Nietrudno się domyślić, że każda z tych grup ma inny cel do osiągnięcia. Sprawa oczywiście bardziej się komplikuje, gdy podczas prowadzonych badań okazuje się, iż w różnych częściach świata pod wodą odnalezione zostają dziwne konstrukcje skalne, które wyglądają jak miasta powstałe tysiące lat przed panowaniem ludzi. I tak Mroczna otchłań szybko przekształca się z historii w stylu „polowanie na tajemniczego stwora” w wielowątkową powieść rysunkową pełną legend i teorii spiskowych. Szybkości akcji i różnorodności pomysłów nie powstydziłaby się żadna przygodowo-sensacyjna produkcja z samego Hollywood. Dużo się dzieje, a historia rozrzucona jest po całym świecie.
Grafika na wypasie
Jak wspomniałam wcześniej, całość zilustrowało dwóch rysowników Eric Henninot i Milan Jovanović. Na szczęście dla odbiorcy, ich style są tak podobne, że praktycznie nie widać różnicy, a przejście pomiędzy tomami jest praktycznie niewidoczne. Ostra kreska oraz cała gama bardzo żywych kolorów dobrze oddają klimat opowiadanej historii. Da się zauważyć specjalnie stworzoną różnicę pomiędzy światem zewnętrznym a tajemniczymi głębinami. Ten pierwszy jest barwny, bo bezpieczny, te drugie są głównie ciemne, oszczędne w kolorach, pełne niepokoju i tajemnic. Bardzo dobrze narysowano i pokolorowano kadry, które mają wywołać w czytelniku strach, a więc przede wszystkim przedstawiające ataki megalodona.
Gafy fabularne
Było trochę o plusach, więc teraz czas na minusy. Niestety Bec w swojej historii nie uniknął kilku fabularnych wpadek. Są momenty tak mało realistyczne, że aż śmieszne, przez co cały album traci na wiarygodności (i to bynajmniej nie w kwestii samego megalodona), którą, jak odnosi się wrażenie, scenarzysta tak bardzo starał się osiągnąć.
Częste retrospekcje, chociaż zwiększają atrakcyjność samego tytułu, to jednak powodują chaos i niewiele wnoszą do samej historii. Jest też nadmiar postaci drugo- i trzecioplanowych, które również pojawiają się tylko na chwilę, mieszając czytelnikowi w głowie. Główni bohaterowie są dość nudni, a prowadzone dialogi bardzo naciągane. Momentami zbyt proste i sztywne, czasami zawierające aż nadmiar informacji, często źle dopasowane do sytuacji.
Podsumowując, jeśli macie ochotę na fantastykę naukową i przymkniecie oko na wiele fabularnych niedociągnięć, to gwarantuję, że będziecie się dobrze bawić. Trzeba przyznać, iż to jeden z bardziej oryginalnych tytułów z ostatnich nowości komiksów frankofońskich.
Autor: Christophe Bec
Liczba stron: 172
ISBN: 9788328197503
Wydawnictwo: Egmont
Więcej informacji znajdziecie TUTAJ