Tajemnice, zagadki i sekrety przyciągają. Nie ukrywajmy, wszystko, co niewyjaśnione, wzbudza zaciekawienie. Dlatego też kiedy zobaczyłam tytuł Ukryta tożsamość, wiedziałam, że muszę zainteresować się tym wydaniem. A fakt, że jest to planszówka od Rebela, jeszcze bardziej podsycił tę potrzebę.
Za przekazanie egzemplarza recenzyjnego gry Ukryta tożsamość do współpracy recenzenckiej dziękujemy Wydawnictwu Rebel.
Z ich połączonych mocy wyszło coś zacnego
Ukryta tożsamość to połączenie znanych i lubianych pozycji – Dixit oraz Tajniaków. Oczywiście nie jest to opcja jeden do jednego, ponieważ pojawia się kilka mechanik niedostępnych w wymienionych tytułach, ale tak najlepiej można opisać nowość od Rebela. Jej autorami są Johan Benvenuto, stojący za serią Cortex, Alexandre Droit – Chyba śnisz!, Kevin Jost, Bertrand Roux – Hiroba, a za oprawę graficzną odpowiada Alain Boyer.
W prostokątnym opakowaniu, które trzeba przyznać – jest dość ciężkie, jak na swoje gabaryty, znajdują się plansza, po osiem: sejfów, tajemniczych kluczy, znaczników, żetonów o wartości trzydziestu punktów, sześćdziesiąt cztery otwieracze zamków do głosowania, dwustronne karty: dziewięćdziesiąt z piktogramami, sto pięćdziesiąt postaci oraz instrukcja. Pudełko utrzymano głównie w odcieniu czerwieni, ale komponenty to już pełna feeria barw. Wydawca nie bawił się we wkładkę umożliwiającą ułożenie zawartość, ale dodano sporo torebek strunowych, żeby wszystko było na swoim miejscu.
Jeśli chodzi o samo wykonanie, to nie ma do czego się przyczepić. Kartoniki stworzono na w miarę trwałe, wyginają się, ale nie jest to grubość kartki papieru. Elementy drewniane są dobrej jakości, tak samo jak części wykonane z tektury. Całość stworzona jest w różnych barwach, ale za każdym razem nasyconych. Podczas rozgrywek nic się nie poniszczyło. Podoba mi się, że sejfy mają zamknięcia na magnes. Klucze czy znaczniki punktacji pasują do całości.
Ale o co chodzi?
Ukryta tożsamość opiera się na nakierowaniu uczestników na swoją personę, ale również odgadnięciu jak najwięcej postaci, przez co wygrywa się dużą liczbą punktów. Każda runda ma taki sam start, a to znaczy, że układa się osiem kart, a wszyscy dobierają po jednym kluczu, bo na nich znajdują się znaczniki odpowiadające tajemniczym bohaterom z arkuszy. Zadaniem graczy jest naprowadzenie innych na tożsamość charakteru ze swojej karty. Aby pomóc reszcie, uczestnicy dostają po dziesięć arkuszy piktogramów, ale nie więcej! Jedna rozgrywka trwa cztery rundy i trzeba działać z tym, co ma się w ręku.
Nie może obyć się bez ograniczeń, kiedy przyjdzie na kogoś kolej, wykorzystuje się od jednej do trzech kart pomocnych. Umieszcza się je w sejfie. Kiedy trafią do strefy zielonej, wskazuje się, jaka jest postać gracza, czerwonej – negujemy te cechy. Gracze nie konsultują się między sobą, tylko samemu próbują odgadnąć tożsamość bohatera.
Po głosowaniu czas na podsumowanie i zliczenie zdobycznego. Dostaje się jeden punkt, jeśli zgadło się tożsamość przeciwnika, ale również gdy ktoś odgadł naszą. Zwycięzcę ogłasza się po czterech rundach.
A dla kogo to?
Ukryta tożsamość to na pewno świetna propozycja na imprezy – rodzinne czy te zakrapiane z przyjaciółmi. Możliwości i wyborów jest dużo, więc na pewno nikt nie będzie się nudził. Jeśli chodzi o udział dzieci, to najlepiej, jak będą to te starsze, producent zaleca zabawę od dwunastego roku życia. Rozgrywka zajmuje około trzydziestu minut, ale wiadomo, że to wszystko zależy od graczy, a tych może być od trzech do ośmiu.
Ten tytuł nie jest rewolucją na skalę światową, która nigdy się nie powtórzyła, ale to naprawdę dobra propozycja, gdzie człowiek się nie nudzi. Zebrał kilku mechanik w jedno. Uważam, że na pewno przypadnie do gustu wielbicielom oldschoolowego grania w kalambury, wiecie: kartka papieru, mazak i wielka gimnastyka, żeby przekazać to, co ma się na myśli. Po części widzę tutaj też trochę ze Zgadnij kto to.
Podczas pierwszej rozgrywki nie pojawiła się miłość do końca świata, bardziej lekkie bicie serca, ale spowodowała to znajomość wcześniej wspomnianych tytułów, z których mechaniki zostały zaczerpnięte, lecz to zacna propozycja, zapewne przypadnie do gustu wielu osobom, ponieważ jak się tak zastanawiam – nie znalazłam w nim wad.
Graj, jak chcesz
Podoba mi się, że Ukrytą tożsamość można swobodnie modyfikować pod zastaną sytuację. Mniejsza liczba graczy i za krótki czas zabawy? Co za problem? Dobierzmy więcej kart! Więcej uczestników? Można wziąć mniej arkuszy. Nie ukrywam, że najlepiej bawi się w składzie pięcioosobowym i wzwyż. Wtedy rundy nie lecą tak szybko, a zdobywanie punktów to czysta przyjemność. Widać, że twórcy przyłożyli się do dopracowania pomysłu, jak i warstwy wizualnej czy zawartości. Imprezowa gra z lekkim smaczkiem, ja to kupuję.
Polecam, ponieważ mimo znajomych mechanik, ich połączenie dało coś ciekawego, co wciąga na długi czas. Jeszcze nie raz czy dwa zasiądę do Ukrytej tożsamości i wsunę klucz do sejfu z nadzieją, że tym razem dobrze odgadłam tożsamość postaci. Polecam.
Liczba graczy: 3 – 8 osób
Czas gry: ok. 30 minut
Wiek: +12 lat
Wydawnictwo: Rebel