Niektórzy ludzie uwielbiają doświadczać skrajnych emocji. Większość jednak woli się bać tylko wtedy, kiedy mają pewność, że tak naprawdę nic im nie grozi. Obserwują, jak ktoś ucieka, jak ktoś się chowa, jak za jego plecami czai się niebezpieczeństwo, ale… wszystko pozostaje w granicach fikcji. Walące jak młot serce daje satysfakcję tylko w fortecy, jaką jest własne mieszkanie, najlepiej w miękkim łóżku i z kubkiem gorącej herbaty. Tego typu potrzeby człowieka zaspakajają twórcy literatury – na przykład w postaci dobrze napisanego horroru.
Fantastyczny i emocjonujący tasiemiec!
Kroniki Wardstone to seria książek autorstwa Josepha Delaneya, która ostatnimi czasy stała się bardzo popularna. To nic, że doczekała się ona trzynastu tomów i kontynuacji cyklu w postaci trylogii Kroniki Gwiezdnej Klingi, oraz kilku dodatków. Większości czytelników wystarczyło wzięcie do ręki Zemsty czarownicy i zagłębienie się w jej lekturę. A potem, nim się obejrzeli, przeczytali już wszystkie tomy i prosili o więcej. Tak było w moim przypadku. I nie tylko! Mam akurat przyjemność prowadzić fanpage tej serii na Facebooku, także nieraz spotkałam się z podobnymi odczuciami. Chociaż Kroniki Wardstone miały swoje wzloty i upadki, to wciąż nie przestają zaskakiwać. Przygody Toma Warda i jego mistrza Gregory’ego śledzi się z zapartym tchem. Czasami wzbudzają one przerażenie, innym razem wprawiają w osłupienie. Ale skąd wziął się ten fenomen?
Mistrz fantastyki i horroru
Najpierw kilka słów o sprawcy całego zamieszania. Joseph Delaney mieszka w hrabstwie Lancashire w Anglii, wraz z żoną, trójką dzieci i siedmiorgiem wnucząt. Jego dom stoi w samym sercu krainy bogów – przynajmniej tak twierdzi Delaney. Kariera pisarza rozpoczęła się od napisania książki science fiction, opublikowanej najpierw pod pseudonimem J.K. Haderack, a potem pod swoim prawdziwym nazwiskiem. Jednak największą sławę przyniosła mu dopiero seria Kroniki Wardstone, która została przetłumaczona na kilkanaście języków. W Polsce ukazała się nakładem Wydawnictwa Jaguar w dwóch wydaniach: tej nieco mroczniejszej i wersji dla młodzieży. Został również opublikowany dodatek w postaci Bestiariusza stracharza – kompendium wiedzy mistrza Gregory’ego. Pierwszy tom serii doczekał się nawet ekranizacji zatytułowanej Siódmy syn.
Jak to się zaczęło?
Myślicie, że Delaney tak po prostu usiadł przy komputerze i napisał pierwszy tom, a potem kolejne? Naprawdę? To posłuchajcie tej opowieści!
Niegdyś w wiosce w hrabstwie Lancashire mieszkał jeden z boginów, Stukacz. Miejscowi nadal powiadają, że do dzisiaj żyje uwięziony pod progiem domu nieopodal katedry. Wierzcie lub nie, ale nawiedzony dom z Zemsty czarownicy miał swój odpowiednik w rzeczywistości! Jako dziecko Joseph mieszkał w podobnym domu w Preston. Często dręczył go koszmarny sen: siedział na dywanie w pokoju, obok jego matka robiła na drutach. Nagle do środka przeniknął chłód, z piwnicy na węgiel wynurzała się cienista istota, podnosiła małego Josepha i zabierała w mrok. Jeszcze bardziej niesamowite było to, że jego bracia śnili ten sam sen! Stary dom został już zburzony, toteż Joseph nie mógł nigdy do niego wrócić i zmierzyć się z upiorami dzieciństwa.
Teraz już rozumiecie, skąd wziął się pomysł na serię Kroniki Wardstone. Jak bardzo koszmar z dzieciństwa wpłynął na podjęcie przez niego decyzji o napisaniu takiej książki – mrożącego krew w żyłach horroru. Trochę przesadziłam, ale na pewno dla głównego bohatera spotkanie z podobnym upiorem (Zemsta czarownicy rozdział trzeci – Zaułek wodny numer 13) nie było przyjemnym doświadczeniem.
Ale o co chodzi?
Seria Kroniki Wardstone opowiada o przygodach stracharza i jego ucznia, Toma. Chłopiec został przyjęty do terminu w wieku trzynastu lat i zaczął szkolić się w niebezpiecznym fachu, który wymaga specjalnych zdolności. Te dary posiadają jedynie siódmi synowie siódmych synów i jest to między innymi wyczuwanie zbliżającego się zagrożenia. Tom, wraz ze swoim mistrzem, mieszka na obrzeżach spokojnego miasteczka Chipenden. Jednak długo tam nie zabawia, ponieważ stracharskie obowiązki zmuszają do ciągłego podróżowania. I tak przybywa do zimowej siedziby Anglezarke, odwiedza gorącą Grecję czy staje naprzeciw trzech klanów wiedźm w Pendle. To ostatnie miejsce szczególnie dało mu się we znaki, ponieważ podczas jego pierwszej wizyty w tym mieście, czarownice wezwały na ziemię ucieleśnienie Mroku, najpotężniejszego ze wszystkich jego mieszkańców i najstarszego ze Starych Bogów – Złego. Tom musi zrobić wszystko, co w jego pomocy, aby z powrotem uwięzić potwora, nim ten pogrąży świat w całkowitym mroku. Przy boku ma sojuszników, którzy są gotowi zejść do samego piekła, aby wspomóc go w naciągającej bitwie. Oprócz tego młody uczeń stracharza musi wykonywać codzienne obowiązki i szkolić się, aby w przyszłości zastąpić swojego mistrza i zapewnić bezpieczeństwo całemu Hrabstwu.
W czym tkwi fenomen Kronik Wardstone?
Joseph Delaney, jak sam przyznaje, z początku planował serię składającą się z co najmniej trzech książek. Później zmienił plany i napisał sześć powieści. Ostatecznie zrobił rachunek i wyszło mu, że aby opowiedzieć całą historię Toma, który dopiero szkoli się na stracharza, potrzeba mu na to piętnastu części. Ostatecznie przygody młodego ucznia zakończył na trzynastym tomie. Ale co tak naprawdę sprawiło, że czytelnicy wytrwali tyle czasu u boku pisarza? Z niecierpliwością czekali na kolejne wydania i w dniu premiery szturmowali księgarnie, a noce spędzali pogrążeni w lekturze? Czy sprawiła to sama opowieść? A może nietuzinkowi bohaterowie? Otóż nie! Taki sukces Delaney może zawdzięczać tylko sobie. Już od pierwszego tomu było widać, że ma on pomysł na tę serię i trzyma się planu, który wcześniej przygotował. Precyzyjnie wydzielał czytelnikom poszczególne historie, powoli dawkował nam kolejne sekrety każdego z bohaterów, odkrywał tajemnice, jakich się nie spodziewaliśmy i trzymał nas w ciągłym napięciu przez niemal cały czas – aż do ostatniej części. Do tego podczas lektury miało się ciągłe poczucie niepokoju i zagrożenia. Nigdy nie było wiadomo, co czai się za następnym zakrętem: piękna dziewczyna w szpiczastych trzewikach czy Stary Bóg chcący zaciągnąć naszego bohatera prosto w bezdenną otchłań ciemności.
Drugą sprawą, która tak pociąga wielbicieli Kronik Wardstone, są istoty zamieszkujące Mrok. Od bezecnych czarownic, po wszelkiej maści demony, boginy czy duchy. O wszystkich tych stworach możecie przeczytać w Bestiariuszu stracharza, który również jest dostępny w polskich wydaniu. To właśnie dzięki nim, seria nic nie traci ze swojego uroku i posiada swój niepowtarzalny klimat grozy i tajemniczości. Ale również sami bohaterowie sprawiają, że chce się pozostać w tym świecie nieco dłużej. Ich historie czasami mrożą krew w żyłach, potrafią też wywołać uśmiech na twarzy, niekiedy wymieszany z uczuciem ulgi. Natomiast wątki tych postaci, którzy przeżyli ostateczną bitwę, są kontynuowane w trylogii Kroniki Gwiezdnej Klingi. Tam przyszło bohaterom zmierzyć się z wrogą armią Kobalosów. Więcej nie zdradzę, bo za dużo w niej spoilerów do pierwszej serii.
Legendary Pictures – coś ty narobił?
Jak wspomniałam, pierwszy tom doczekał się ekranizacji. Niestety okazała się ona wielką porażką, a krytycy nie pozostawili na niej suchej nitki. Siódmy syn – taki tytuł nosi ten film – nie jest wierną ekranizacją powieści. Oczywiście spotykamy w niej bohaterów znanych z książek, ale ich osobowości, a nawet wiek nie pasują do tych z pierwowzoru. Na plus były jedynie zapierające dech w piersiach efekty specjalne, które z przyjemnością oglądało się na dużym ekranie, oraz muzyka doskonale wkomponowana w poszczególne sceny. Pozostałe elementy, takie jak gra aktorska czy sama fabuła, pozostawiają wiele do życzenia. I gdyby to ode mnie zależało, to nigdy nie nazwałabym tego ekranizacją Kronik Wardstone. Jedynie odrębną historią, którą obejrzy się z ciekawości, a potem się o niej zapomni.
Kroniki Wardstone – zapamiętajcie sobie ten tytuł!
Joseph Delaney stworzył wspaniały świat, magię oraz bohaterów, którzy urzekają od pierwszych stron. Jest to jedna z najlepszych serii fantasy, z jaką miałam przyjemność obcować. Wszystkie zalety zdążyłam już wypisywać, a więcej nie przychodzi mi do głowy. Jedynie dalej mogę komplementować pisarza za jego wyobraźnię i umiejętność przeniesienia ciekawej historii na kartki papieru. Dlatego bardzo się ucieszyłam, kiedy Delaney wydał również inną serię, dalece odbiegającą od wyżej omawianej. Arena 13 to postapokaliptyczna trylogia, która udowadnia, że autor ma jeszcze wiele do powiedzenia w świecie literatury. Ale ten tytuł zostawiam sobie na inny artykuł. Natomiast polecam czym prędzej zaopatrzyć się w Kroniki Wardstone. Zdecydowanie warto poświęcić czas na nadrobienie tych kilkunastu tomów.