Wokół zarówno twórczości, jak i samej osoby Lewisa Carrolla, a właściwie Charlesa Lutwidge’a Dodgsona, krąży wiele kontrowersji. Słynny, dziewiętnastowieczny matematyk, który pod pseudonimem publikował literaturę dla dzieci. Dorosły, wyprawiający przyjęcia dla małych dziewczynek i tracący nimi zainteresowanie, gdy dorosły. Cierpiący na migreny z aurą. Lewis niewątpliwie był intrygującą i tajemniczą osobą, podobnie intrygująca i tajemnicza jest jego najpopularniejsza książka – Alicja w Krainie Czarów. Powieść zaliczana do literatury dziecięcej, ale czy słusznie?
Kilka słów o fabule
Siedząc i odpoczywając w ogródku, mała Alicja zauważa białego królika. Nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie to, że miał na sobie kamizelkę, a w kieszeni miał malutki zegarek… i mówił do siebie. Zaciekawiona, dziewczynka wbiega za nim do nory, a później do długiego, ciemnego tunelu. Po długim locie trafia do świata pełnego magii, którego mieszkańcy są zdecydowanie dziwniejsi niż biały królik w kamizelce.
>> Polecamy: Ugryź klasyka. „Wyspa doktora Moreau”<<
Jeśli, sięgając po tę książkę, spodziewacie się historii podobnej do tej przedstawionej w animacji Disneya z 1951 roku lub w filmie w reżyserii Tima Burtona z 2010, możecie się mocno zdziwić. Alicja w Krainie Czarów to powieść specyficzna i zaskakująca. Nieco podobna do bajki, z aktorską adaptacją luźno związana, lecz pozostająca na tyle odrębnym dziełem, że warto się z nią zapoznać, nawet znając inne jej wersje.
Dwa podejścia
Do powieści Carrolla można podejść na dwa sposoby – jak do książki dla dzieci lub jak do opowieści posiadającej wiele ukrytych sensów. Autor pozostawia duże pole do interpretacji wydarzeń z Krainy Czarów, co badacze niejednokrotnie w swoich pracach wykorzystali.
Jako historia przeznaczona dla młodych czytelników, Alicja w Krainie Czarów sprawdza się doskonale z kilu powodów. Jednym z nich jest niewątpliwie narracja, choć trzecioosobowa, można odnieść wrażenie, że tę historię opowiada nam rówieśnik dziewczynki; ktoś równie młody i podobnie patrzący na rzeczywistość. Dodatkową zaletą jest proste słownictwo, którego zrozumienie nie powinno sprawić problemów najmłodszym. A nawet jeśli coś będzie trudne, to nie problem, głównej bohaterce prawdopodobnie te same kwestie sprawią problematy. Sama Alicja może wydać się młodym czytelnikom ciekawą postacią: zabawna, pomysłowa, odważna, lecz także nieco zagubiona zdecydowanie skradnie serca większości czytelniczek, tak jak to robiła przez ostanie lata. Warto wspomnieć także o innych bohaterach książki, którym autor dał swoje pięć minut. Szalony Kapelusznik, Zając Marcowy, Jaszczurek Mietek czy Kot z Cheshire to tylko nieliczne postaci, z którymi zetknie się czytelnik. Każdy z bohaterów przedstawionych w Alicji w Krainie Czarów jest nietypowy, ma swoje własne, często dość dziwaczne spojrzenie na świat, ze zrozumieniem którego Alicja niejednokrotnie ma problem. To jej jednak nie demotywuje, dziewczynka z uporem podróżuje w głąb Krainy Czarów, poznaje kolejnych mieszkańców tego miejsca i słyszy jeszcze ciekawsze opowieści.
Z drugiej jednak strony starszy czytelnik zauważy absurdy pojawiające się w tej opowieści. Dzieje się tak za sprawą nie tyle narracji czy wieku głównej bohaterki, ile świata, do którego trafia Alicja. Carroll przedstawia rzeczywistość jak ze snu, pełną groteskowych i dziwacznych obrazów, często nie do końca ze sobą współgrających. Dziecko, które okazuje się być świnką, nietypowa herbatka u Szalonego Kapelusznika czy gąsienica paląca sziszę to tylko niektóre z obrazów przedstawionych w książce. Wszystko w tej historii jest w pewnym stopniu lunatyczne i pozornie pozbawione sensu. Jeśli ktoś chciałby poszukać sedna tej powieści, spróbować zrozumieć, co się dzieje, mógłby dojść do zadziwiających wniosków. Czytając Alicję w Krainie Czarów, można odnieść wrażenie, jakby miało się styczność z łamigłówką, która czeka na rozwiązanie. Książka intryguje i jednocześnie można przy niej spędzić miło wieczór, w zależności od tego, w jaki sposób się do niej podejdzie. I to jest najlepsze!
Ostatnia zaleta
Mówiąc o książce, nie można zapomnieć o wydaniu. Na rynku w ciągu wielu lat pojawiło się mnóstwo wydań historii o Alicji, jednak muszę przyznać, że spośród tych, jakie widziałam, ta z ilustracjami Aleksandry Adamskiej-Rzepki (2021) jest jedną z najciekawszych. Z kwestii technicznych, ogromną zaletą jest rozmiar czcionki: młodszym może wydać się on bardziej przystępny i zachęcający do czytania, starszym zaś nie męczy wzroku. W tekst wplecione zostały piękne, kolorowe rysunki, przedstawiające różne przygody Alicji oraz mieszkańców Krainy Czarów. Całość wydrukowano na grubym papierze i zebrano w twardej oprawie. Na okładce zaś znajdziemy barwną zapowiedź tego, co można odnaleźć w środku. Decyzja o opublikowaniu książki wyglądającej w ten konkretny sposób okazała się dobrym posunięciem. Na rynku brakowało edycji, która nie byłaby typowym wydaniem lekturowym lub nie zawierałoby okładki związanej z adaptacją Disneya; publikacji, która nie wzbudzałaby w czytelnikach konkretnych skojarzeń. Ta książka tę lukę wypełnia, pokazując, że Alicji… nie da się zamknąć w jakikolwiek szablon. Jest ona wciąż aktualna i atrakcyjna dla współczesnych czytelników, a ponadto powinna być czytana, a także interpretowana na różne sposoby.
Coś niespotykanego
Sięgając po Alicję w Krainie Czarów, myślałam, że nie znajdę w niej już nic atrakcyjnego czy odkrywczego, wielu twórców bowiem stworzyło już jej retellingi, czy to książkowych, czy filmowych. Szybko jednak okazało się, że pomimo upływu lat ta historia wciąż ma w sobie coś niespotykanego, dzięki czemu czyta się ją z ogromną ciekawością i przyjemnością. Zarówno dzieci, jak i dorośli znajdą w Alicji… coś dla siebie.