Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego książki Uciekając przed przeznaczeniem, do współpracy recenzenckiej, dziękujemy Wydawnictwu BeYA.
Mam wrażenie, że z każdym rokiem pojawia się coraz więcej książkowych propozycji, a szczególnie debiutów literackich, zagranicznych czy rodzimych. Niestety ciężko, przy takiej ilości pozycji, wybić się na tle tych już wydanych, a tym bardziej zaskoczyć i przekonać, że to właśnie ten jeden tytuł jest tak interesujący, iż przy nim inne odejdą w cień. Pomimo trudności, pisarscy marzyciele ciągle próbują swoich sił.
Jedną z takich osób jest Zuzanna Bandosz, która dzięki Wydawnictwu BeYa wydała swoją powieść Uciekając przed przeznaczeniem. Czy tytuł zapada w pamięć, a może jest to kolejna pozycja do przeczytania i zapomnienia?
Co w trawie piszczy?
Poznajcie czterech głównych bohaterów, którzy wspólnie wyruszają w podróż. Ich celem jest zmiana życia na lepsze oraz porzucenie dawnych trudów i znojów. Diana to schwytana przez handlarzy półelfką, którą czeka niewolnictwo w kopalni, chyba że ktoś ją uratuje na targu, gdzie ma zostać sprzedana. Eilish to twarda zawodniczka, walcząca całe życie ze strachem przed przyszłością. Liczy tylko na siebie, dopóki nie poznaje na targu pewnej niewolnicy. William to żołnierz prowadzący surowe życie, ale tak naprawdę jest księciem na wygnaniu. Nienawidzi paranormalnych istot, marzy o wolności. A Jason to demon ukrywający się między ludźmi. Codziennie wyobraża sobie, jak wraca do domu, a czas zabija szulerskimi sztuczkami oraz próbą poskromienia swojej mrocznej strony. I właśnie ta czwórka znalazła siebie. Przeznaczenie to może czy przekleństwo?
Zapowiada się dobrze…
Mam wrażenie, że chyba ostatnio ukrywałam się pod kamieniem, bo okazało się, iż ten tytuł był dość szeroko reklamowany, ja trafiłam na niego przypadkiem.
Jeśli chodzi o samo wykonanie, to front jest matowy z błyszczącymi elementami, utrzymane w kolorach czerni, złota, bieli, a wszystko przełamane zostało niebieskim. Pozycja ma ponad czterysta stron, więc dość standardowo, a całość ozdabia mapka świata, znajdująca się po wewnętrznej stronie przedniej części okładki. Bardzo doceniam taki zabieg, ponieważ można lepiej poznać opisywaną rzeczywistość i odnaleźć się w historii.
Z kim mamy do czynienia?
Jeśli chodzi o bohaterów, to najwięcej spodziewałam się po Eilish, niestety rozczarowałam się. Została dobrze wykreowana, ale wiele jej zachowań mija się z założeniami wobec postaci. Jakby w jednym ciele były dwie osoby. Niby waleczna, twarda sztuka, a zmienia zdanie pod byle pretekstem, bez przemyślenia tematu. Trochę kłóci mi się to z całym wizerunkiem. Sprawa ma się podobnie w przypadku innych postaci, dzieje się to natomiast na mniejszą skalę.
Jeśli chodzi o romantyczne relacje, tak, pojawiają się, jednak są urozmaiceniem całości, co bardzo cenię, i za to należą się brawa. Trzeba przyznać, że w trakcie czytania książki można zobaczyć zmianę charakterów całej czwórki oraz to, jak wspólna przygoda na nich wpłynęła.
Czas na konkrety
Styl pisania autorki jest poprawny, jak na debiut nawet dobry. Przeszkadzać mogą powtórzenia w zdaniach czy opisach sylwetek bohaterów. Kiedy nie są częste, da się je znieść, ale nagromadzone, na przykład na dwóch sąsiadujących ze sobą stronach, kłują w oczy.
Fabuła została zróżnicowana, lecz tam, gdzie powinna przyspieszyć, zwalnia, i na odwrót. Przyznaję, że fragment na pustyni strasznie mnie wymęczył. Na szczęście pod koniec powieści jest znacznie lepiej.
Narracja prowadzona została wielotorowo, każdy z bohaterów ma swoje pięć minut, aby czytelnik mógł go poznać. Pomysł ciekawy, szkoda, że niedopracowany. Podczas fragmentów z Dianą często chciałam odłożyć książkę i do niej nie wracać. Ja rozumiem, że można być osobą otwartą, ufną oraz potrzebującą kontaktu z innymi, ale jej kreacja weszła na nowy poziom. I choć w trakcie wydarzeń się zmienia, to nie w tak znacznie, żeby liczyć na polubienie jej.
W mniejszym stopniu, ale jednak, rozczarował mnie Jason. Z zapowiedzi wynikało, iż będzie mrocznym typem, który wręcz okaże się antybohaterem, ostatecznie pojawiło się za dużo światła w tej ciemności.
Źle czy dobrze?
Patrząc na to, że Uciekając przed przeznaczeniem to debiut literacki, można stwierdzić, iż nie jest najgorzej, szczególnie jeśli przejdziemy gdzieś do stu, może stu pięćdziesięciu ostatnich stron. Wszystko się komponowało: dialogi, fabuła, relacje, tempo. Mimo że w trakcie czytania mało co mnie zaskoczyło, to z zakończeniem było inaczej. Ciężko mi stwierdzić, czy pojawi się kontynuacja, ale jeśli tak, to myślę, że się na nią skuszę.
Czy pozycja jest warta zapoznania się z nią? Myślę że tak, ale nie spodziewajcie się najlepszej reprezentantki fantastyki w swoim życiu, widać jednak, że autorka ma potencjał, jeśli popracuje nad stylem i pomysłami, może być silną konkurencją na rynku. Na ten moment jest to poprawny tytuł, dobry na wieczór, żeby zabić czas.
Wydawnctwo: BeYA
Autor: Zuzanna Bandosz
Liczba stron: 432
ISBN Książki drukowanej: 978-83-283-9586-2
ISBN Ebooka: 978-83-832-2703-0
Więcej informacji TUTAJ