O debiutanckiej powieści Gabriela Tallenta, Moja najdroższa, było głośno. W Stanach Zjednoczonych obwołano ją najważniejszą książką 2017 roku, zrobili to między innymi „Washington Post” i „New York Times”, że jest perwersyjna jak Lolita Nabokova, a także że jest skierowana do nastoletniego czytelnika. Na pewno to powieść interesująca, poruszająca kwestie tak charakterystyczne dla kraju, w którym powstała, niepokojąca podobnie do wspomnianej Lolity, ale nie będąca właściwie do niej podobną, i niekoniecznie dla nastolatków, a dokładniej: nie tylko dla nich.
Dziecko lasu
Czternastoletnią Julię „Turtle” Alveston wychowuje samotny ojciec, Martin, gdzieś w środku lasu, w warunkach, które powinny zainteresować najbliższych przedstawicieli opieki społecznej. Dziewczyna nie ma łóżka, śpi na materacu, jej ubrania zwykle są nieco sfatygowane, a włosy nie widziały szczotki od bardzo długiego czasu. Jest brudna na tyle, aby rzucało się to w oczy, ale nie dość, żeby podejrzewać jej rodzica o niedopełnianie obowiązku opieki. Zresztą na pierwszy rzut oka stanowią szczęśliwą rodzinę – Martin odprowadza Turtle na autobus, odrabia z nią lekcje i uczy, jego zdaniem, najważniejszych umiejętności przetrwania. Jednakże Julia nigdy w życiu nie założyła sukienki, nie umie ani zadbać o cerę, ani przeliterować trudniejszych słów, ani podać ich znaczeń, ale jest w stanie zastrzelić królika ze sporej odległości, sprawić go i upiec, rozłożyć na części i złożyć z powrotem kilka rodzajów broni, bezszelestnie poruszać się po lesie, a także odczytywać najmniejsze nawet ślady. Jeśli za jej życia nastąpi koniec cywilizacji, to właśnie ją chcielibyśmy mieć w swojej grupie.
Problemy pojawiają się, gdy na Turtle i Martina rzucimy okiem więcej niż raz. Główna bohaterka Mojej najdroższej nie tylko nie może dać sobie rady z angielskim, ale również z nawiązywaniem jakichkolwiek relacji z innymi ludźmi, w tym rówieśnikami, a zwłaszcza kobietami. Wszystko dzięki tatusiowi, czarującemu, inteligentnemu, ale przede wszystkim kontrolującemu socjopacie z silnymi urojeniami spiskowymi, który zrobi, co w jego mocy, aby na zawsze przywiązać do siebie córkę. Całe jego postępowanie jest dokładnie przemyślane, bohater wie, co pokazać innym ludziom, a co zachować na chwile, gdy będzie sam na sam z córką. To mistrz manipulacji, który może uwieść tak bohaterów w powieści, jak i czytelników.
Trudna lektura
Narracja powieści Tallenta jest bardzo spokojna, wręcz powolna, dokładnie taka, jak życie jej głównej bohaterki, z której punktu widzenia poznajemy całą historię – Julii. Wypełniają ją szczegóły dotyczące najbliższego otoczenia dziewczyny: flory i fauny lasu, zachowań zwierząt, elementów broni, podsłuchanych rozmów. Ale też nie ma się co dziwić, w końcu tak wygląda świat Turtle – mały, wąski, zapełniony ćwiczeniami z survivalu, ludźmi, interesującymi dziewczynę jako obiekty do obserwacji. Z każdą kolejną stroną lepiej poznajemy Julię, a także jej otoczenie, dowiadujemy się, co ją ukształtowało, czego się boi, jak silnie pragnienie, aby po prostu wyjść z domu i już nigdy do niego nie wrócić. Językowo jest to zatem książka bardzo gęsta, wypełniona opisami niekoniecznie nam znanej przyrody, ale przede wszystkim całkiem sprawnie oddanymi stanami ducha oraz wewnętrznymi dylematami Julii. Dlatego Moją najdroższą czyta się dobrze, dużo większym wyzwaniem okazuje się jej treść.
Nadużycia władzy
Z każdą kolejną przeczytaną stroną dowiadujemy się, co Martin jej robi – jak w słodkich słowach wpaja dziewczynie nienawiść do kobiet, a więc i do siebie samej, jak próbuje ukształtować ją na swoje podobieństwo, jednocześnie pilnując, aby pozostała mu podporządkowana, a w końcu jak ją seksualnie wykorzystuje. To przez obecność tego wątku niektórzy przywołują w kontekście Mojej najdroższej Nabokovską Lolitę. Protagonista tej niepokojącej już klasyki opisywał swój związek z dojrzewającą nastolatką w sposób wyraźnie nacechowany erotycznie, z niezdrową wręcz czułością oraz intymnością. W przypadku jednak Turtle i Martina, podobnych emocji nie ma, jest tylko władza. Ojciec Julii zadbał, aby wypaczyć ich związek w taki sposób, żeby dziewczyna nie wiedziała, jak bardzo jest on szkodliwy, nie wiedziała, że może żyć inaczej, a przede wszystkim, że za jego deklaracjami uczucia wcale nie stoi miłość. Na szczęście w miarę postępowania historii ten stan rzeczy w końcu ulegnie zmianie. Powoli, podobnie jak cała powieść, małymi kroczkami. Pytanie jednak, czy nie jest już za późno?
Ta książka to wyzwanie
Budowa samej historii oraz konstrukcja głównej bohaterki sugerują, że to nie jest tylko powieść dla młodzieży. Przez wzgląd jednak na jej treść, dobrze móc o niej z kimś porozmawiać – i to niezależnie od tego, ile mamy lat, czy jakie doświadczenia związane z przemocą.
Uwaga: Jeśli psychologiczna przemoc, manipulacje oraz znęcanie się nad kimś są treściami, które z jakichkolwiek przyczyn są dla ciebie zbyt niepokojące, przywołują trudne do poradzenia sobie emocje albo wspomnienia, nie czytaj Mojej najdroższej lub znajdź kogoś, z kim będziesz mógł/a o tym porozmawiać.
Bardziej mylący tytuł być nie mógł
Gabriel Tallent napisał powieść z jednej strony uwodzącą opisami, słowem, ale również i bohaterką – Turtle jest tak inna od większości protagonistek, tak różna od otaczających nas innych osób, że trudno nie być nią zafascynowanym. Jednocześnie jednak najbardziej pragniemy, aby wreszcie jej życie się ułożyło, żeby uwolniła się od Martina. Chociaż bowiem ten ostatni wydaje się kochającym ojcem oraz charyzmatycznym człowiekiem, przede wszystkim jest przemocowym gnojem. Dlatego Moja najdroższa to nie taka prosta lektura, ale jeśli potrafimy poradzić sobie z przedstawionymi w niej sytuacjami, z pewnością warta jest przeczytania i przekonania się samemu, czy te wszystkie kierowane pod jej adresem pochwały są zasłużone.
Tytuł: Moja najdroższa
Autor:Gabriel Tallent
Wydawnictwo: Agora
Liczba stron: 392
ISBN: 978-8326-826-64-1