Nielogicznym wydaje się fakt, że współczesny Polak dysponuje większą wiedzą na temat mitologii greckiej, rzymskiej czy nawet nordyckiej niż najbliższej mu kulturowo wierze słowiańskiej. Zapewne spore grono czytelników wie, kim jest Thor czy Loki, ale nigdy nie słyszało o postaciach takich jak Perun, Rod czy Weles. Dlatego z tak wielką radością śledzę rosnącą popularność książek, w których przewijają się motywy slawistyczne. Bo przecież Polacy nie gęsi i swoich bogów też mają.
Topielice Sylwii Wilczyńskiej od wydawnictwa Lira reklamowane były jako „wielowątkowy kryminał z elementami słowiańskimi i domieszką parapsychologii”, czyli połączenie, któremu trudno odmówić się oprzeć. Dodatkowo dochodzi okłada: mroczna i tajemnicza. Skusiłam się na pozycję. Czy żałuję? Zapraszam do recenzji.
Dwa słowa o fabule
W apartamencie na warszawskim Śródmieściu znany pisarz popełnia samobójstwo, rzucając się z okna luksusowego hotelu. Kilka dni później kelnerka znajduje w barze zwłoki barmana z odciętą głową. Czy te na pierwszy rzut oka różne sprawy coś łączy? Śledztwo prowadzi prokurator Halszka Hardy, a wspiera ją komisarz Vincent Lewicki. Z biegiem czasu wpadają oni na trop prasłowiańskiej sekty, która może mieć związek z zabójstwami oraz z tajemniczymi zatonięciami nastoletnich kobiet sprzed lat. Pewne informacje zawiera również napisana przez nieżyjącego pisarza książka. Czy opisał w niej fikcję czy raczej prawdziwe wydarzenia? Pozornie błahe i niepowiązane ze sobą wątki z pogranicza jawy i snu będą prowadzić głównych bohaterów od Szwecji po Warszawę, Bieszczady i Augustów.
Hardy i Lewicki próbują z całych sił połączyć wszystkie wskazówki w logiczną całość. Okazuje się jednak, że komuś bardzo zależy na tym, by prawda nie ujrzała światła dziennego. Czy uda im się odkryć, kto stoi za tajemniczymi wydarzeniami?
Czas na opinie
Kryminały to zdecydowanie mój gatunek. Czytam ich sporo, więc i stawiane przeze mnie wymagania, co do danego tytułu są dość wysokie. Nie zadowolę się bylejakością. Osobiście uważam, że dobra powieść tego typu powinna utrzymywać czytelnika w stanie nieustannego napięcia i zwodzić niespodziewanymi zwrotami akcji. Nie może być przegadana, a główni bohaterowie powinni mieć dobry opis psychologiczny — tacy z krwi i kości (trochę przejadł mi się motyw złego policjanta ze smutną przeszłością).
Rzadko zdarza się, że mam problem ocenić daną książkę. Albo jest dobra, albo zła. Proste, nie? Jednak Topielice wychodzą poza schematy i są trudne do wyrażenia jednoznacznej opinii. Ten tytuł ma tyle samo wad, ile zalet. Oczywiście coś, co mnie zupełnie nie pasowało, dla kogoś innego może być dużym pozytywem. Także wszystko, o czym przeczytacie w tej recenzji jest bardzo subiektywne, opierające się na moim indywidualnym wyobrażeniu „historii idealnej”.
Plusy
Na pewno na uwagę zasługuje sama fabuła. Zmieszanie wątków kryminalnych, słowiańskich i paranormalnych zdecydowanie jest czymś oryginalnym, co raczej rzadko występuje w książkach. Historia z pomysłem. Zwroty akcji też są, nie ukrywam, że kilka razy zostałam lekko oszukana przez autorkę.
Sami bohaterowie również niczego sobie. Główne postacie zapadają w serce, trudno ich nie lubić i im nie kibicować w zmaganiach z trudnym śledztwem. Taka Hardy czy Lewicki mogliby być naszymi sąsiadami. Dialogi prowadzone naturalnie, bez zbędnych przekleństw, których w powieściach po prostu nie cierpię. Ostatnimi czasy odnoszę wrażenie, że jak coś jest kryminałem, to słowo na „K” musi pojawić się przynajmniej raz, w każdym akapicie. Tutaj wszystko występuje z umiarem i klasą.
Minusy
Topielice nie należą do najcieńszych powieści, co niestety w tym wypadku działa trochę na niekorzyść. Pojawia się zbyt dużo opisów, które niewiele wnoszą. Czasami zastanawiałam się nad odłożeniem książki, ale wygrywała ciekawość dotycząca dalszego ciągu fabuły, i tak się wlekły te strony i wlekły. Jakby wyciąć połowę z tych niepotrzebnych deskrypcji, wyszłoby to całości na dobre. Język raczej ciężki, długo czytało się poszczególne fragmenty.
Kolejna rzecz to reklamowane na okładce zjawiska paranormalne i wątki z podań słowiańskich. Nie ukrywam, odrobinę tego było, raczej tworzyły one tło powieści, a nie jej główne odnóża. Szkoda, bo wzięłam się za ten tytuł z nadzieją na spotkanie większej ilości odniesień do naszych wierzeń czy legend. Oczywiście pojawiły się komentarze, że to dobrze, bo w końcu to kryminał, a nie baśniowa fikcja. Jednak jeśli książkę reklamujemy jako oryginalny, wielogatunkowy debiut, to tych niewytłumaczalnych wydarzeń powinno być odrobinę więcej.
Zakończenie daje nadzieję na kolejną część. Czy przeczytam? Owszem, chętnie prześledzę kolejne przygody głównych bohaterów, mając nadzieję, że autorka weźmie sobie do serca niektóre uwagi i stworzy coś, co wyrwie czytelnika z butów. W samej historii widzę duży potencjał.
Autor: Sylvia Wilczyńska
Wydawnictwo: Lira
Ilość stron: 480
ISBN: 978-83-66503-25-0