Tragedia widziana oczami dziecka. „Czekam, aż stanie się coś pięknego” – recenzja książki

-

W latach 1945-1952 z południowej części Włoch na północ kraju zostało przewiezionych niemal siedemdziesiąt tysięcy dzieci. Trafiły one do stosunkowo bogatych, jak na owe czasy, komunistycznych rodzin, które w ramach solidarności przygarnęły na kilka miesięcy biedne, niedożywione i niewykształcone maluchy. Matki czasowo „sprzedały” swoje potomstwo nie tylko za garść monet, ale przede wszystkim w nadziei, iż ich dzieci wreszcie dostaną ubranie oraz buty i będą miały pełne brzuchy. Oto historia jednego z takich komunistycznych podopiecznych, oto dzieje Amerigo Speranzy.
Dramat widziany oczami dziecka

Siedmioletni bohater książki Violi Ardone to bystry, inteligentny i przede wszystkim bardzo spostrzegawczy narrator, prowadzi czytelnika przez kilka kluczowych w życiu dorastającego dziecka momentów. Rozpoczyna od poranka, w którym matka, Antonietta, po wielu dniach wewnętrznych rozterek postanawia, za namową komunistki Maddaleny, oddać na parę miesięcy swojego syna pod opiekę bogatej rodziny. Wtedy mały Amerigo po raz pierwszy od dłuższego czasu wziął do ust kawałek kupnego placka, a na dodatek mama zrobiła ulubiony sos z makaronem (a nie ryżem, jak to zwykle bywało!). Nie przeczuwał, że wyjazd na zawsze odmieni jego życie. Podobnie wiele innych dzieci, które do tej pory chodziły po włoskich ulicach z pustymi brzuchami, bosymi stopami oraz w starych łachmanach.

Niezwykły narrator

Narracja prowadzona z perspektywy dziecka jeszcze bardziej uwypukla tragedię, jaka dotknęła głównych bohaterów. Amerigo opisuje, jak mama przyjmuje na parę godzin swojego znajomego, który za każdym razem wygania go z domu, by tam mogli spokojnie oddać się dorosłym przyjemnościom. Chłopak wierzy matce, iż jego ojciec faktycznie wyjechał do Ameryki i lada dzień przyśle im pieniądze na bilet do Stanów, gdzie będą tak bogaci, iż nie wiadomo, co robić z majątkiem. Zachwyca się także towarzyszami komunistami, jacy bezinteresownie pomagają walczyć z faszyzmem i szczodrze dzielą się swoim jedzeniem i daje dachem nad głową. I to właśnie owo dziecięce spojrzenie na powojenną rzeczywistość, w której panuje ideologiczny chaos, sprawia, iż Czekam, aż stanie się coś pięknego jest z jednej strony delikatną, a z drugiej bardzo przejmującą i głęboką powieścią.

Blurb za dużo zdradza

Powieść ukazuje dramat bardzo ubogich, żyjących niemal na skraju nędzy włoskich rodzin, które każdego dnia muszą walczyć o byt, często nie bacząc na osobiste szczęście, decydują się oddać swoje dzieci pod opiekę obcych ludzi. O tym, co spotka podopiecznych w nowym środowisku i jak odmieni to ich życie, powinniśmy się dowiedzieć z lektury książki, a nie z blurbowego opisu. Niestety informacje tam zamieszczone zdradzają niemal całą fabułę. Czytelnikowi pozostaje jedynie śledzić emocjonalne zmiany u głównego bohatera, bowiem reszta zostaje niemal podana na talerzu.

Czegoś w tej powieści zabrakło

Czekam, aż stanie się coś pięknego ukazuje tragizm matczynej miłości w bardzo trudnych dla Neapolu powojennych czasach. Jednak zabrakło mi tutaj jakiejś notki historycznej, jak w latach 1945-1952 kursowały do Bolonii specjalne pociągi wypełnione biednymi dziećmi, a także tego, kto sprawował pieczę nad tymi wydarzeniami (coś więcej, niż tylko ogólnie potraktowana w powieści partia komunistyczna) i z jaką reakcją społeczną się to spotkało. O ile dla włoskiego czytelnika ów epizod może być znany, o tyle dla polskiego odbiorcy prawdopodobnie jest to zupełnie nieoczywista część historii Włoch.

Ubóstwo i odkupienie win

Na pewno Violi Ardone nie można odmówić lekkości pióra i jednoczesnej subtelności i delikatności w opisaniu tak trudnego tematu, jakim jest częściowa „sprzedaż” własnego dziecka w trosce o jego lepszy byt. Sytuacje przytłaczające, nie do ocenienia przez współczesnego odbiorcę, nie do zrozumienia ani też nie do potępienia – czytelnikowi pozostaje jedynie śledzić losy oddanych w ręce komunistów pokolenie i tego, jak bardzo owo wydarzenie rzutowało na ich dalsze życie. Czekam, aż stanie się coś pięknego to utwór przejmujący, ale jednocześnie autentyczny i godny uwagi.

Tragedia widziana oczami dziecka. „Czekam, aż stanie się coś pięknego” – recenzja książkiTytuł: Czekam, aż stanie się coś pięknego

Autor: Viola Ardone

Wydawnictwo: Sonia Draga

Liczba stron: 280

ISBN: 978-83-66512-66-5

Więcej informacji TUTAJ

podsumowanie

Ocena
6

Komentarz

Neapolitańska bieda lokalnej społeczności oraz narracja prowadzona z dziecięcej perspektywy ukazująca świat fałszywych dorosłych łączy powieść Violi Ardone z książkami Eleny Ferrante. "Czekam, aż stanie się coś pięknego" to przejmująca historia ubóstwa i bolesnego odkupienia win, z jakim musi się zmierzyć każdy bohater książki.
Patrycja Wieleba
Patrycja Wielebahttps://portafortunas.pl/
Herbatoholiczka, miłośniczka prozy Philipa K. Dicka, absolutnie zakochana w bajkach Disney'a. Fanatyczka kotów, zakochana w Deanie Winchesterze i Thorze, bierze kąpiele do soundtracka Władcy Pierścieni i próbuje rozgryźć walkę na miecze w Wiedźminie.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Neapolitańska bieda lokalnej społeczności oraz narracja prowadzona z dziecięcej perspektywy ukazująca świat fałszywych dorosłych łączy powieść Violi Ardone z książkami Eleny Ferrante. "Czekam, aż stanie się coś pięknego" to przejmująca historia ubóstwa i bolesnego odkupienia win, z jakim musi się zmierzyć każdy bohater książki. Tragedia widziana oczami dziecka. „Czekam, aż stanie się coś pięknego” – recenzja książki