W każdej niemal książce znajdzie się bohater, który wprost irytuje nas swoim zachowaniem. Czasami są to protagoniści, a najczęściej postacie drugoplanowe. I niestety z reguły tacy przeżywają do samego końca.
Nasza redakcja postanowiła przedstawić wam bohaterów książkowych, którzy najbardziej denerwowali ich podczas lektury powieści. Dajcie znać, czy zgadzacie się z tymi typami. A może macie własne przykłady? Koniecznie nas przed nimi ostrzeżcie!
Peter Pettigrew (seria książek o Harrym Potterze), J.K. Rowling
Nikt w książkach nie irytował mnie tak bardzo, jak Peter Pettigrew (poza wspomnianym już w tym zestawieniu Werterem). To jest po prostu ten typ człowieka, którego nie dzierżę i w książkach i w prawdziwym życiu – facet ślizgający się przez życie (Glizdogon – wiele wyjaśnia).
Pomijam oczywiście całe zło, które wyrządził oraz fakt przyczynienia się do śmierci wielu mugoli, a także rodziny Potterów. Chodzi mi ogólnie o to, że Peter był zwykłym, parszywym (;)) tchórzem, egoistą i zdrajcą, a na dodatek wciąż udawało mu się ujść z życiem.
Nie miał w sobie za grosz lojalności, empatii czy odwagi, robił tylko to, co przynosiło mu wymierne korzyści. Za każdym razem, gdy myślałam, że wreszcie po nim, już nie będzie mącił, sprawiał problemów i wkurzał, jemu udawało się wyślizgnąć z tarapatów. Praktycznie nigdy nie ponosił odpowiedzialności za swoje czyny – najgorszy typ człowieka. – Adrianna
Josh z Granicy uczuć, Jo Winchester
Większość z was pewnie pomyśli sobie, że jestem monotematyczna, bo w prawie każdej topce wykazuję bohaterów z erotyków. Ale tak się jakoś złożyło, że ostatnimi czasy zaczytuję się właśnie w tym gatunku literackim. Przechodząc już do samej postaci, mogłoby się wydawać, że jest on wręcz idealnym mężczyzną – przystojny, z dobrym sercem i dużą wyobraźnią, jeśli chodzi o kwestie łóżkowe. Minusem jednak jest to, iż pozostaje on w związku małżeńskim. I chociaż każda dziewczyna, która by wykazała jakiekolwiek zainteresowanie jego osobą, ba, poszłaby nawet z nim na całość to nie można jednoznacznie powiedzieć, że była ona okrutna, bo rozbiła rodzinę. A facet to nie był bez serca?! Przechodząc do meritum, to właśnie w nim najbardziej mnie irytowało. Ma żonę, dwie córki i wszystkim wokół opowiada, jaki to on nie jest szczęśliwy i czego, by dla nich nie zrobił. Zaś z drugiej strony, jak tylko zobaczy Joy, główną bohaterkę powyższej powieści, to już leci do niej z wywieszonym językiem i jest gotów poświęcić dla niej dosłownie każdą rzecz czy też osobę. Tak naprawdę to nie wiedział czego chce. Po wspólnej nocy z kochanką potraktował ją niczym zużyte opakowanie po serku, które zasługuje jedynie na jedno, słuszne miejsce i wrócił z podkulonym ogonem do żony. Nie minęło jednak kilka dni, kiedy uznał, iż wolał jednak Joy, bo może była lepsza chociażby w kuchni, jednak jest już za późno. I tak się miota pomiędzy jedną decyzją, a drugą, nie wiedząc co zrobić i snując domysły, co by było gdyby… Dawno nie miałam styczności z tak irytującym bohaterem. – Paulina
Edward Cullen (seria Zmierzch), Stephenie Meyer
Ten gostek to małomówny milczek, który zamiast powiedzieć, co mu siedzi na wątrobie, to ukrywa uczucia, robiąc z czegoś wielką tajemnicę, a ty kobieto się domyślaj i baw się w telepatkę. – Patrycja S
Fitz Farseer (Bastard Rycerski) z Sagi o Skrytobójcy, Robin Hobb
Fitz w życiu nie miał lekko, nikt temu nie przeczy. Oddany przez matkę na wychowanie ojcu, następcy tronu w Koziej Twierdzy, gdzie stał się wstydliwym przypomnieniem małżeńskiej niewierności. Później zostaje uczniem skrytobójcy i jego życie robi się dużo ciekawsze. Jednak cały czas jest to życie pełne trudów i niechęci otoczenia.
Hobb wyraźnie zabiega o sympatię czytelnika przez współczucie, jakim ma darzyć bohatera, który mimo trudów radzi sobie z kolejnymi przeciwnościami i ostatecznie ratuje królestwo. Fitz jest ogólnie spoko, dobry, szlachetny, etc. Ma jedną wadę. Jest koszmarną męczybułą. Takim go zapamiętałam. No całe życie kłody pod nogi. Na dodatek jest też nijaki – to częsty przypadek w sagach fantasy, że główny bohater nie ma właściwie charakteru (na tę przypadłość cierpią też Harry Potter i Rand Al’Thor), no ale to nie pomaga go polubić.
Jace Wayland/Jonathan Herondale/Morgenstern (Serie o Nocnych Łowcach), Cassandra Clare
Książki Cassandry Clare to nie jest literatura najwyższych lotów. Gdybym wierzyła w guilty pleasure to wszystkie serie (a imię ich Legion) o Nocnych Łowcach idealnie wpasowywałyby się w definicję – niezbyt skomplikowane, nieco naiwne, a mimo to dające przyjemność z czytania.
…chociaż to ostatnie jest możliwe głównie wtedy, gdy zignoruje się głównych bohaterów. O Clary była mowa w poprzedniej topce, więc tym razem kilka słów o ostatnim(no prawie) z Herondalów. Gdyby był dziewczyną, byłby Mary Sue – tak bardzo jest wyjątkowy i doskonały, a jego sytuacja rodzinna tak skomplikowana. Jace jest zbiorem negatywnych cech charakteru – jest arogancki, gardzi innymi i tak naprawdę skupiony głównie na sobie (i ewentualnie Clary). I niewiele ma do zaoferowania poza tym. Zresztą trochę nie ma co się dziwić – Wayland wyewoluował z fanfikowej interpretacji Draco Malfoya, który nadmiarem cech pozytywnych(czy charakteru w ogóle) też nie grzeszył. Trochę szkoda – bo gdyby Jace był nieco mniej wyjątkowy, i miał nieco więcej charakteru, mogłoby się okazać że jest całkiem sympatyczną postacią. – Anna K.
Albus Dumbledore (książki o Harrym Potterze), J.K. Rowling
W Harrym Potterze jest wiele postaci, za którymi nie przepadam, ale żadna nie wzbudza we mnie takiej antypatii jak dyrektor. Od samego początku był kreowany na postać pozytywną oraz stawiany za wzór wyrozumiałego i sprawiedliwego pedgagoga. Tylko że… nie? Albus świadomie narażał swoich uczniów na niebezpieczeństwo, był stronniczy (jego zachowanie w czasie uczty na zakończenie pierwszego roku było absolutnie karygodne) i wyrachowany. A to wszystko skrywane pod fasadą dobrotliwego staruszka.
Dumbledore miał w serii o Potterze pełnić funkcję mędrca-przewodnika, ale Harry miałby się zdecydowanie lepiej gdyby Albus trzymał się od niego z daleka. – Anna K.
Werter (Cierpienia młodego Wertera), Johann Wolfgang Goethe
Oto i bohater nieidealny. Ilu z nas, czytając o jego… perypetiach, głowiło się nad tym, jak można zachowywać się tak jak on. Protagonista jest denerwujący, nawet jak na postać romantyczną, całymi dniami wzdycha do swojej wybranki, która nie czuje do niego tego samego. Owszem, można smucić się z powodu odrzuconej miłości, ale próbować się zabić? Werterowi nic w życiu nie wychodzi, nawet samobójstwo to był twardy orzech do zgryzienia. I chyba niewiele osób powie, że utożsamia się z tym bohaterem. Wiem, że Cierpienia młodego Wertera to klasyka, ale nie zawsze to, co chwalą literaturoznawcy, przedstawia ciekawe i nietuzinkowe postaci. Wertera mało kto lubi i mało kto nie uważa go za jedną z najgorszych i najbardziej denerwujących postaci literackich. (Monika)