Mówisz animacja, myślisz Disney/Pixar. Mówisz wyciskacz łez, myślisz Toy Story 3, Up czy W głowie się nie mieści. Mówisz film familijny, myślisz… No, rozumiecie. Królestwo Myszki Miki rozrasta się i wchłania inne, mniejsze studia. Nie zrozumcie mnie źle, Piękna i Bestia to jeden z moich ulubionych obrazów ever, a Wall-E jest majstersztykiem samym w sobie. Disney wie, co robi, ale obserwuję ich ekspansję z rosnącym niepokojem, bo o ile kocham prawie wszystkie ich kreacje, to czasami przyćmiewają one inne animacje, które także zasługują na uwagę.
Dlatego chcę przedstawić wam kilka filmów innych studiów, które absolutnie warto obejrzeć i czasami są nawet lepsze, fabularnie czy pod względem animacji, niż produkcje tego giganta.
Koralina i tajemnicze drzwi (Henry Selick, studio Laika)
Jeden z pierwszych filmów studia Laika. To dobra i oryginalna adaptacja książki Neila Gaimana. Straszna, ale jednocześnie śmieszna. Opowiada o relacjach córki i matki. O nieporozumieniach i niezrozumieniu tej drugiej, ważnej osoby. I o tym, że wyidealizowane wersje rodziców nie zawsze są tym, o czym marzymy.
Mój sąsiad Totoro (Hayao Miyazaki, studio Ghibli)
Totoro można w sumie zastąpić praktycznie każdym innym filmem ze Studia Ghibli: Kiki, Spirited Away, Laputa… Ale do ogromnego futrzaka mam ogromny sentyment (a Księżniczka Mononoke nie nadaje się dla młodszej publiczności). Mój sąsiad Totoro to przepiękny i bardzo subtelny film o dwóch siostrach, które starają się zrozumieć pobyt ich mamy w szpitalu. W ich domu przebywają makkurokurosuke – kurzyki, w lesie jest duch i jego dwaj mniejsi pomocnicy. Totoro miesza fantastyczne i realistyczne wydarzenia. Klasyk.
Stalowy gigant (Brad Bird)
Nie znacie? Jedyne odniesienie kojarzycie z Playera One? Zapomnijcie o tym proszę i zapoznajcie się z tym klasykiem animacji z 1999 roku. Gigant jest kosmitą z planety zniszczonej przez wojnę. Na Ziemi zaprzyjaźnia się z dziewięciolatkiem Hogarthem. Razem czytają komiksy, rozmawiają i ukrywają się przed rządem, który chce zniszczyć robota, ponieważ stanowi potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa Ameryki. Ta paranoja prowadzi do straszliwej pomyłki i pokazuje, jak strach przed nieznanym, tym innym, zaślepia. I am Superman – po seansie już nigdy nie zareagujecie na to zdanie obojętnie.
LEGO® PRZYGODA (Phil Lord, Christopher Miller)
Można? Można! Nikt się nie spodziewał, że film o klockach LEGO podbije serca tak wielu ludzi. Ale historia Emmeta, podstawowego, pozbawionego wyobraźni, ludzika, wywraca do góry nogami stereotypowy trop „wybrańca”. Wszystko, nawet eksplozje, zrobione są z klocków, co nadaje filmowi ciekawej tekstury. Masa (nienachalnych) odniesień do popkultury, świetne postacie i wyciskająca łzy końcówka sprawiły, że LEGO® PRZYGODA to jeden z oryginalniejszych filmów, które warto obejrzeć.
The Boy and the Beast (Mamoru Hosoda)
Najnowszy film na tej liście. Mamoru Hosoda ma na swoim koncie kilka świetnych filmów animowanych (przy Wolf Children płakałam), ale The Boy and the Beast jest moim zdaniem najlepszy. Opowiada o chłopcu adoptowanym przez postać ze świata zamieszkanego przez fantastyczne stworzenia. To historia o rodzinie, dorastaniu i pogodzeniu się z własną naturą. Animacja stoi na wysokim poziomie, jest masa spektakularnych pojedynków, ale kiedy sytuacja tego wymaga, robi się poważnie. Ja musiałam powstrzymywać łzy.
Wyróżnienia: wszystko od studiów Ghibli, Laika i Aardman, plus oryginalna Sita Sings the Blues, śliczne Book of Life czy prześmieszne Megamind i Jak wytresować smoka. Masa tytułów! Enjoy!