To lubimy! – marzec

-

Z czym nasza redakcja zapoznała się w marcu i co chce polecić? Poniżej znajdziecie kilka naprawdę ciekawych tytułów!
Nasza planeta za kulisami, Netflix (serial)

Netflixowego serialu Nasza Planeta, mam nadzieję, nie muszę nikomu przedstawiać: to najlepszy dokument przyrodniczy, jaki widziałem w swym krótkim życiu. Cudowne ujęcia krajobrazów, zagrożone gatunki zwierząt na wyciągnięcie ręki i narrator – niezastąpiony David Attenborough.

Dziś jednak chciałbym zwrócić uwagę na dodatek do tej produkcji: Nasza planeta za kulisami. Wreszcie ktoś pokazał mi, kto jest bezpośrednio odpowiedzialny za te piękne i unikalne kadry. No bo przecież nie można sobie tak po prostu pojechać na Syberię i nagrać z bliska wymierający gatunek tygrysa. Czasem trzeba na niego troszkę poczekać – a tak naprawdę należy zamknąć się w małej drewnianej budce, z kamerą, na pół roku. A tygrys syberyjski wcale nie musi się pojawić. Podobnie jak niedźwiedź polarny na kanadyjskim wybrzeżu czy też samica wieloryba ze swym młodym w wodach zatoki kalifornijskiej.

Setki godzin pracy i wyczekiwania, nie rzadko w naprawdę ekstremalnych warunkach. Drodzy operatorzy kamer, badacze i biolodzy obu płci, czapki z głów przed waszym poświęceniem dla naszej planety.

Ginny i Georgia, Netflix (serial)

Kolejna propozycja od Netflixa, którą warto obejrzeć (szczególnie rekomenduję na babski weekend!), to Ginny i Georgia – dramat obyczajowy w klimatach młodzieżowych. Georgia urodziła Ginny, gdy była nastolatką. Jak się okazuje z biegiem historii – dość trudną nastolatką. Teraz jej życie kolejny raz się komplikuje – i to w momencie, w którym wydaje jej się, że nareszcie znalazła stabilizację.

Serial porusza wątki społeczne, rasowe, płciowe, LGBT, rodzinne, cielesne i tak dalej (odrobinę popadając z tym w przesadę) i ogląda się go świetnie. Oprawa muzyczna jest znakomita, Brianne Howey w roli Georgii fantastyczna, a scenariusz naprawdę dobry.

Ten serial pochłania się właściwie na jednym wdechu, z ekscytacją oczekując każdego kolejnego odcinka. Jest humor, jest zbrodnia, jest sporo wzruszeń i naprawdę niełatwych refleksji, ale warto się z tym zmierzyć. Polecam obejrzeć! (Klaudyna Maciąg)

Rahim. Ludzie z tylnego siedzenia, Sebastian Salbert, Przemek Corso (książka)

Wielu z nas wychowało się na hip-hopie, a polska kultura hip-hopowa z pewnością nie byłaby taka sama, gdyby nie pojawienie się śląskich składów, takich jak Kaliber 44 czy Paktofonika.

Rahim, członek tej drugiej, w swojej autobiografii w niezwykle ciepły i nienadęty sposób opowiada o tym, jak kształtował się rap na Śląsku, jak rodziła się Paktofonika i co działo się z nią po naznaczonym tragedią debiucie. Zwraca przy tym uwagę na ludzi, którzy nie grali nigdy pierwszych skrzypiec, ale we wszystkich tych opowieściach mają role naprawdę znaczące.

Dla fanów PFK, Pokahontaz czy samego Rahima – pozycja obowiązkowa. Dla zainteresowanych kulturą hip-hop i muzyką w ogóle – również. To najeżona anegdotami, świetnie napisana książka, która może nie odkrywa przed światem szokujących kulisów sławy, ale w piękny sposób opowiada o ważnych ludziach i ważnych momentach. Z pokorą i niezwykłą miłością do tego, co się robi. Warto się z nią zapoznać! (Klaudyna Maciąg)

Czysty wymysł. Jak japońska popkultura podbiła świat, Matt Alt (książka)

Czysty wymysł można uznać za jedną z lepszych książek, jakie pojawiły się w pierwszym kwartale tego roku.

Tytuł ten stanowi przykład tego, jak powinno się pisać literaturę faktu. Matt Alt bowiem zabiera czytelników w podróż po najsłynniejszych japońskich wytworach – między innymi od karaoke, poprzez mangi, na Walkmanach kończąc – i robi to w sposób doskonały. Lekkie pióro autora, w połączeniu z historiami stojącymi za jednymi z najbardziej znanych dzieł japońskiej kultury, jak i analizą mentalności społeczeństwa oraz sytuacji socjo-ekonomicznej, gospodarczej i politycznej powojennej Japonii tworzą mieszankę, od której nie można się oderwać.

Co ważne, te elementy wcale nie nużą, a wręcz przeciwnie – fascynują. Matt Alt wykonał kawał dobrej i rzetelnej roboty, a dzięki jego pracy przez Czysty wymysł po prostu się płynie. (Adrianna)

>> Polecamy: Fenomen japońskiej popkultury. „Czysty wymysł” – recenzja książki <<
Montevideo, smak zwycięstwa, reż. Dragan Bjelogrlić (film)

Gdyby stworzyć kanon filmów poprawiających nastrój, ten serbski komediodramat sportowy z pewnością znalazłaby się w samej jego czołówce. A co szczególnie warte jest odnotowania to fakt, że opowiedziana tutaj historia inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami, jakie miały miejsce w roku 1930, kiedy to z grupy przypadkowych zawodników udało się utworzyć reprezentację Jugosławii na pierwsze Mistrzostwa Świata w piłce nożnej.

I o ile Montevideo, smak zwycięstwa będzie naturalnym wyborem dla fanów futbolu, to wcale nie trzeba się na nim znać ani go lubić, aby fantastycznie się przy tym filmie bawić. Z jednej strony kryje on w sobie urok i swojskość dawnego Belgradu, z drugiej – podszyty jest niegłupim humorem, a z trzeciej – emocjonuje tak mocno, że sto czterdzieści minut oglądania zlatuje właściwie nie wiadomo kiedy.

Całość okraszona jest jeszcze cudowną muzyką i naprawdę trudno jest się od tej opowieści oderwać. Dlatego polecam z całego serca – każdemu – dla klimatu, dla humoru, dla niezwykłej kultury i kawałka historii, który naprawdę warto poznać. (Klaudyna Maciąg)

Zapisane w kościach, Simon Beckett (książka)

Nie spodziewałam się, że drugi tom może być jeszcze lepszy niż poprzednik. Seria o pewnym antropologu to jednak wyjątek. A na pewno dwie pierwsze części.

Zapisane w kościach przepełnione jest informacjami na temat kości oraz tego, co można na ich podstawie odczytać. Jest niekiedy zaskakująco, mrocznie, a dobrych twistów pojawia się bez liku. Po książkach Simona Becketta łatwo dostrzec, że autor dokonał porządnego researchu.

Zarówno ten tom, jak i cała seria to dobry pomysł spędzenia wolnego czasu dla fanów trzymających w napięciu kryminałów. (Paulina Korek)

 

Popbookownik
Popbookownik
Britney była królową popu, a my jesteśmy królowymi i królami popkultury. Nowa recenzja, artykuł czy świeży news? Ups! Zrobiliśmy to znowu! Nie mamy swojego Timberlake’a, ale za to możemy pochwalić się tekstami, które są równie atrakcyjne.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu