Jeśli chodzi o horrory, ciężko jest wykreować coś nietuzinkowego. Wiele zostało zrobione, a twórcy ciągle się głowią nad tym, co by tu nowego zaprezentować widzom. Niestety kiedy brak pomysłów, pojawiają się kolejne odsłony starych hitów albo unowocześnione wersje nawiązujące do nich. I tak właśnie jest z ostatnią Teksańską masakrą piłą mechaniczną. Pierwszy film był uwielbiany, jednak czy i ta odsłona dobrze się przyjmie?
Kogo tym razem poznam?
Melody i Dante wpadli na pomysł odrestaurowania opuszczonego miasteczka Harlow w Teksasie. Zdobyli fundusze, zainteresowali inwestorów, mają plan na zagospodarowanie całości i wyruszają na miejsce, by go realizować, z partnerką mężczyzny – Ruth oraz siostrą kobiety – Lilą. Po dotarciu na miejsce okazuje się, że sprawa nie wygląda tak pięknie jak zakładali, a ich nieostrożne poczynania sprawiają, że uśpione żądze seryjnego mordercy Leatherfacea znowu się pojawiają. Bohaterowie oraz wszyscy przyjezdni, będą musieli sobie poradzić z jego gniewem, a ucieczka wydaje się jedynym rozwiązaniem. Legenda, ciągle pamiętana przez mieszkańców, nagle ożywa. Dowiaduje się o tym Sally Hardesty, jedyna ocalała, której udało się przeżyć spotkanie ze zbrodniarzem prawie pięćdziesiąt lat wcześniej.
Oczekiwania kontra rzeczywistość
Kiedy zasiadłam do najnowszej odsłony Teksańskiej masakry piłą mechaniczną, nie spodziewałam się wiele. Raczej kolejnej propozycji w stylu gore, trochę strasznej, obrzydliwej, ale nadal obfitującej w ciekawe schematy z różnych tytułów. I to właśnie dostałam, może dlatego nie czuję aż takiego rozczarowania, jakie mogłoby być. Nie ukrywam, że jestem fanką gatunku, ale pojawiające się coraz to nowe odsłony starych hitów nie grzeszą oryginalnością i często są po prostu do obejrzenia oraz zapomnienia. Oczywiście nie wszystkiej, ale większość. W przypadku Teksańskiej masakry piłą mechaniczną pojawiło się również kilka niedociągnięć logicznych i w dużej mierze drewniana gra aktorska.
Mam wrażenie, że twórcy chcieli pokazać za dużo w ograniczonym czasie, bo produkcja trwa około osiemdziesięciu minut. Pomysł na odrestaurowanie opuszczonego terenu jest jak najbardziej na plus, nie inaczej sprawa się ma z motywami bohaterów, które są teraz powszechne. Kieruje nimi chęć sławy oraz znacznych pieniędzy, dlatego postanawiają zabawić się w przedsiębiorców. Dante próbuje uchodzić za skromnego, pomocnego mężczyznę, jednak z czasem wychodzi z niego prawdziwe ja, niedbające o los staruszki, którą zastali w opuszczonym sierocińcu. Melody zaś po tragicznej sytuacji zmienia swoje nastawienie o sto osiemdziesiąt stopni i jest całkowicie nie do poznania. Ruth przedstawiono pobieżnie, za to mocno skupiono się na Lili. Jej traumatyczna przeszłość rzutuje na obecne zachowanie, ale wyszło to dość karykaturalnie i często cringowo. Jako ocalała ze strzelaniny w szkole nagle nie ma problemów z wzięciem broni do ręki. Zachowuje się, jakby było w niej wiele osobowości. Szanuję próbę pokazania przełamywania swoich leków, tylko trzeba mieć na to pomysł i poświecić trochę czasu, żeby dobrze wykreować sytuację, tutaj tego zabrakło.
>>Polecamy: Poirot, jakiego nie znacie. „Śmierć na Nilu” – recenzja filmu<<
Znalazł się za to na budowanie napięcia podczas scen grozy, które są bardzo dobrym elementem całości. Czasem są przeciągnięte, ale przez to pojawia się obawa, co się dalej stanie.
Niestety kiepska gra aktorska często psuje cały efekt. Nawet Leatherface nie jest tak przerażający, jak powinien. Liczyłam na ciekawe przedstawienie postaci Sally oraz jej wendety i się przeliczyłam, ponieważ na tym polu również nie ma rewelacji. Twórcy nie pokusili się nawet o przedstawienie tego, co robiła od czasu ostatniej masakry aż do teraz. Spotkanie po latach wyszło dość karykaturalnie, a efekt okazał się mizerny. Sceną, która przeraża, jest rzeź w autobusie, fani slasherów powinni ją docenić.
Za dużo pomysłów, za mało czasu
Próba pokazania ważnych tematów zasługuje na uznanie, jednak potraktowanie ich pobieżnie już nie. Lepiej jakby twórcy skupili się na jednym, może dwóch elementach, a tak pojawia się potępienie influencerów oraz ludzi zapatrzonych w ekrany smartfonów, wątek kapitalizmu zabierający ludziom wszystko, co mają, flagę Konfederatów i jej negatywny wpływ na odbiór miejsca, traumę po strzelaninie w szkole, którą Lili przeżyła, powrót masowego mordercy po wielu latach oraz kobietę ocalałą, pragnącą sprawiedliwości. Za dużo wszystkiego w za krótkim czasie. Zrobił się z tego istny miszmasz, a widz nie ma szansy skupić się na poznaniu całości. W tym wszystkim jeszcze są inni bohaterowie, których nie dane jest poznać.
Zdjęcia ratujące sytuację
Jeśli chodzi o kwestię wizualną, to wygląda akurat nieźle. Obrazy są wyraziste, a barwy dobrze dobrane do otoczenia. Nie ma zbędnego przejaskrawienia, a całość jest spójna, lecz nie odbiegająca od podobnych produkcji. Jednak co z tego, jak zabrakło klimatu, a zastosowane chwyty są wtórne i niezaskakujące. Mimo że nie oczekiwałam za wiele, to jednak czuję niedosyt. Zakończenie sugeruje, że powstanie kolejna część, ale po tej odsłonie nie zapowiada się to dobrze. Nawet fani gatunku będą czuli niedosyt i rozczarowanie.
Tytuł oryginalny: The Texas Chainsaw Massacre
Reżyseria: David Blue Garcia
Rok premiery: 2022
Czas trwania: 1 godzina 21 minut