Pierwsze spotkanie z prozą Eda McDonalda pozostawiło wiele do życzenia. Tom rozpoczynający serię Znak kruka miał potencjał, o czym możecie przeczytać w recenzji mu poświęconej, jednak autor za wiele uwagi poświęcił zbędnemu wątkowi miłosnemu. W opowieściach takich ja ta potrzeby serca stanowią jedynie tło dla wartkiej i wciągającej akcji, która chwyta odbiorcę w swoje szpony niczym kruk ofiarę. Silny bohater walczy, pokonuje setki wrogów, ale na pewno nie wzdycha z rozpaczy i nie spędza większości czasu na opłakiwaniu życia, jakie mógł wieść u boku ukochanej kobiety.
Czarnoskrzydły mocno mnie rozczarował. Zapowiadał się naprawdę dobrze, szkoda tylko, że miłostka zniszczyła dobrze wykreowanego protagonistę. Ryhalt nie jest bowiem typowym bohaterem, który wystarczy, iż pomacha przed nosem mieczem i wrogowie padają jak kłody. McDonald wiedział, w którym kierunku pokierować historią, jednak nie poradził sobie z wątkiem miłosnym. Za wiele mu podporządkował, przez co opowieść zamieniła się w ciepłą, ale niestrawną papkę. Czy w drugim tomie pod tytułem Zew kruka popełnił ten sam błąd?
Nowe zagrożenie
Od wypadków przedstawionych w pierwszym tomie minęły cztery lata. Życie nadal nie rozpieszcza Galharrowa i jego ludzi, ale w takim miejscu jak Valengrad nie jest to niczym dziwnym. Jego mieszkańcy muszą ciągle mieć się na baczności, nigdy nie wiadomo, kiedy może uderzyć wróg. Ryhalt robi, co do niego należy – pilnuje pokoju i spokoju, kara niewiernych, wykonuje zadania od Wroniej Stopy i… tęskni za ukochaną. Ezabeth poświęciła swoje życie, aby ratować ludzkość, a teraz bohater próbuje czuwać nad żywymi. Robi to na swój sposób – pijąc i bijąc.
Kolejne niebezpieczeństwo zbliża się jednak wielkimi krokami. Wróg z przeszłości nadal żyje i chce zyskać władzę i dołączyć do Królów Głębi. W tym celu nie zawaha się przed niczym, nawet przed wykorzystaniem przeciw Galharrowowi jego przyjaciół. Czy i tym razem bohater pokona przeciwnika i przeszkodzi mu w realizacji niecnych planów?
Mniej miłostek, więcej…
Zew kruka okazał się lepszy niż Czarnoskrzydły, a duży wpływ miało na to zmienienie miłosnej polityki. Jak już pisałam, od książek high fantasy (choć w tej znajdziemy także i elementy dark fantasy) oczekuje się położenia nacisku na akcję, bohaterów, fabułę oraz świat przedstawiony, głównej osi nie stanowią dywagacje zakochanych. McDonald zapomniał o tym i w pierwszej części zaserwował nam za dużo wynurzeń serc, a za mało adrenaliny. Na szczęście w drugim tomie nie popełnił tego samego błędu.
Owszem, Ryhalt nadal wspomina swoją ukochaną, przez co nie jest w stanie zbudować relacji z nową kobietą. Tym razem jednak te uczucia są siłą napędową do dalszego działania, a zwłaszcza do stawienia czoła wrogowi. Protagonista mniej użala się nad swoim parszywym losem, mniej wspomina o tym, jak bardzo kocha Ezabeth, i mniej czasu poświęca na zadowalanie jej (tak, zapewne wszystkiemu okazuje się winna jej śmierć). Dla czytelnika robi to jednak wielką różnicę, bo wreszcie powieść wciąga i porywa, a nie odrzuca i pozostawia z niesmakiem.
Elementy horroru
Jak pisałam wyżej, Zew kruka to opowieść na pograniczu high fantasy i dark fantasy. To jedna z tych książek, w których autor nie upiększa świata, wręcz przeciwnie – przedstawia go w najczarniejszych barwach, wywołując w odbiorcy przygnębienie. Brutalizm, turpizm, realizm – to tym orężem włada McDonald, a czytelnik w pewien sposób zostaje urzeczony tym, co wyszło spod pióra pisarza.
Świat wykreowany przez Eda jest pełen różnej maści potworów, nadzieja tli się w nim niewielkim światełkiem, a zło przesącza się do serc bohaterów. Jednak z nawet najgorszej sytuacji znajdzie się wyjście, o czym doskonale zdaje sobie sprawę Ryhalt, który co i rusz znajduje się w tarapatach. Czasami traci wiarę, kto by jej nie utracił w miejscu, gdzie ból i cierpienie są na porządku dziennym, ale w końcu znajduje w sobie siły i walczy.
Zew kruka to nie jest sielankowa historia, gdzie dobro walczy ze złem i szybko je pokonuje, nie ponosząc przy tym żadnych ofiar. To ciężka, twarda i dosadna powieść fantasy, w której krew leje się równie często co wino, a bohaterowie żegnają się z życiem, to pozycja pełna soczystego języka i śmiałych opisów, w końcu to historia o złamanym człowieku na usługach bestii.
Jeśli, podobnie jak ja, pierwszy tom was rozczarował, warto dać szansę serii, gdyż druga część okazuje się o wiele lepsza. Jeżeli jeszcze nie znacie cyklu, sięgnijcie po niego, ale tylko wtedy, gdy lubicie mroczne historie, w jakich nie owija się w bawełnę. Weźcie jednak pod uwagę fakt, iż pierwszy tom nie należy do najlepszych, dopiero drugi pokazuje kunszt autorki McDonalda.
Fantasy niejedno ma oblicze, o czym przekonacie się, sięgając po ebooki należące do tego gatunku.
Recenzja powstała we współpracy z Virtualo.
Tytuł: Znak kruka. Zew kruka
Autor: Ed McDonald
Rozmiar pliku: 1,4 MB
Wydawnictwo: MAG