Supernatural (polski tytuł to Nie z tego świata, jednak pozwólcie, że z racji okropnego tłumaczenia, będę posługiwać się oryginalnym) gości na ekranach telewizorów już od piętnastu lat. Zaledwie kilka dni temu swoją premierę miał pierwszy odcinek ostatniego już sezonu tego serialu. Jakim cudem seria utrzymała się ponad dekadę na antenie, zyskując, na przestrzeni lat, ogromną rzeszę fanów? Dlaczego właściwie warto znać Supernatural?
Dad’s on a hunting trip and he hasn’t been home in a few days
Od tego zdania wszystko się zaczęło. Dwóch pięknych (kocham ich, nie oceniajcie mnie) mężczyzn – braci – wyrusza na poszukiwanie ojca, który nie wrócił z ostatniego polowania. To tak pokrótce. Ale czy faktycznie da się ten serial opisać tylko jednym zdaniem? Byłoby ciężko. Jak streścić ponad trzysta odcinków w pojedynczym akapicie? Napisać cokolwiek, nie zdradzając szczegółów? Może jednak uchylę rąbka tajemnicy, założę się bowiem, że większość jest już pewnie za pan brat z Supernatural. Jego miłośnicy stanowią jeden z większych serialowych fandomów (i są częścią Świętej Trójcy – Superwholock – Supernatural, Doctor Who, Sherlock), Sam i Dean Winchesterowie należą do bardziej lubianych bohaterów, a do niemalże każdego hasła, o którym możecie pomyśleć, znajdzie się przynajmniej jeden gif z jakiegoś odcinka. I chociaż niektórym fanom produkcja się już dłuży, ja niezmordowanie trwam u boku braci i będę trwać do końca świata i jeden dzień dłużej. Od razu uprzedzam – nie chcę wychwalać tego projektu pod niebiosa, jednak mam nadzieję, że część z was, mimo jego wad, i tak zdecyduje się rozpocząć swoją przygodę z Supernatural.
Saving people
Sam i Dean (bo Dean i Sam głupio brzmi, choć to starszy z nich jest moim idolem) nie są zwykłymi facetami. Jako małe dzieci stracili matkę, co w efekcie doprowadziło do obsesji ich ojca, Johna, na punkcie odnalezienia odpowiedzialnego za jej śmierć. To z kolei pociągnęło za sobą konsekwencje w postaci wychowania młodzików w… nieco innej konwencji niż zwykły dorastać dzieci z sąsiedztwa. Zmuszeni do przedwczesnego dorośnięcia, odarci z uciech dzieciństwa, pozbawieni matczynej miłości, bracia zostali zostawieni na pastwę paranoi ojca, którego wcale nie ma przy nich za często. Dyscyplina, rygor, tułanie się po zapchlonych motelach, polowania, broń, cierpienie, brutalność, śmierć. Tu nie ma miejsca na sentymenty. Nie można się bać potworów z szafy. Trzeba wziąć się w garść i je zabić. Po prostu.
Mimo że ich wczesne lata nie jawią się w kolorowych barwach, życie, które prowadzili, zaowocowało czymś więcej – zmianą wartości, nastawienia do świata i życiowego celu. Podstawowa misja Winchesterów jest bardzo prosta – ocalić jak najwięcej ludzi przed czającym się wszędzie złem. Za cenę własnego szczęścia, a nawet życia.
Poświęcenie oraz swego rodzaju męczeństwo, zarówno Sama, jak i Deana, to cecha charakterystyczna tej dwójki. To nie są zwykli łowcy. Oboje czują, że mają pewną misję, a ich obowiązek polega na chronieniu świata. A konkretnie Stanów Zjednoczonych, bo tam rozgrywa się akcja. Niemniej są momenty, kiedy muszą ratować całą planetę, wytrwale, raz za razem, dla większego dobra wyrzekając się pewnych ważnych dla nich rzeczy, swojego szczęścia, życia, a nawet siebie nawzajem.
Sądząc po tym opisie, dwaj bracia to modelowy przykład bezinteresownego bohaterstwa. Ale czy na pewno?
Hunting things
Nie do końca. Winchesterowie to nie idealne postaci bez wad (jedyne, co mają idealne, to twarze – po tylu cięciach, walkach i uderzeniach ich buźki są nieskażone ani jedną blizną, no i włosy Sama – zawsze piękne, pachnące, odżywione i potargane przez wiatr). Oboje niosą ze sobą bagaż doświadczeń i to odbija się na ich zachowaniu. Każdy z nich ma swoje problemy.
To, co jest ogromną zaletą serialu, to sposób, w jaki przedstawia i opowiada widzom znane im historie. Supernatural bierze na tapet niemalże wszystkie istniejące na świecie mity i elementy religii – japońskie, amerykańskie, słowiańskie, greckie, hinduskie i tak dalej. A w tym jeden z najważniejszych przekazów – Biblię.
Spaczona wersja wydarzeń w niej opisanych jest motorem napędowym głównego wątku fabularnego. Okazuje się, że nie wszystkie demony są takie, jakie mogłyby się wydawać, anioły to dupki, a Bóg ma generalnie wszystko gdzieś. Twórcy serialu zestawiają utarte wierzenia z ich odmienionymi wersjami, niczego nie ukazując dosłownie, a jedynie odwzorowując pewne schematy, zmieniając szczegóły na swój specyficzny sposób. Obalone zostaje wyobrażenie o miłosiernym Panu i Aniołach Stróżach. Lucyfer wcale nie jest czerwonym, rogatym potworem, a Piekłem rządzi ktoś w typie urzędasa. Poznajemy Niebo, Piekło, a nawet Czyściec. Matkę wszystkich potworów, Archaniołów, Kaina (tak, tego od Abla), Jeźdźców Apokalipsy, Antychrysta i wielu, wielu innych. Wszystko jest częścią większego planu. Zwłaszcza bracia Winchester, choć nie zdają sobie z tego jeszcze sprawy…
Każdy, nawet najbardziej zwariowany pomysł, znajduje w serii swoje uzasadnienie. I jest ono sensowne. I tak w jednym odcinku bohaterowie zamknięci są w świecie telewizji, gdzie muszą odgrywać swoje role, w innym mamy gadającego pluszowego misia z depresją, w kolejnym Sam przeżywa niezliczoną ilość razy jeden i ten sam wtorek, a w The French Mistake – piętnastym epizodzie szóstego sezonu – Jared Padalecki i Jensen Ackles grają Sama i Deana, grających Jareda i Jensena, grających Sama i Deana (best. odcinek. EVER.).
Oprócz tego pojawiają się też standardowe strachy – wampiry, wilkołaki, mściwe duchy, zmiennokształtni. Mężczyźni, czasem także z pomocą zaprzyjaźnionych łowców, pozbywają się ich jednego po drugim, odcinając głowy, wymachując srebrnymi narzędziami, sypiąc solą, paląc zwłoki. Egzorcyzmy też odprawiają (ale na demonach oczywiście). Supernatural nasycone jest brutalnością i śmiercią. Jednak producenci nie skupiają się tylko na mordowaniu potworów i czyszczeniu Stanów z wszelkich okropieństw.
The family buisness
Dużą rolę pełnią rozmowy braci o uczuciach. W każdym odcinku, obowiązkowo, zazwyczaj na końcu (a czasem wcześniej) Sam i Dean muszą omówić to, co ich boli. Dla jednych będzie to ważny aspekt serialu, dla innych niepotrzebne sentymenty. Jednak te konwersacje stanowią część fabuły i są niezbędne. Twórcy, ukazując więź między Winchesterami, chcieli zaznaczyć, iż bohaterowie nie są pozbawieni człowieczeństwa, aby nie wydawali się jedynie bezdusznymi maszynami do zabijania, które nie czują, nie mają problemów, wyrzutów sumienia. Czasem te podniosłe i głębokie dialogi irytują, a czasem pozwalają zrozumieć, przez co przechodzą postacie, utożsamić się z nimi, sympatyzować.
W Supernatural nacisk został położony także na wartości rodzinne. Seria mówi wprost: nie ma nic ważniejszego od rodziny – dla niej i jej dobra powinniśmy poświęcać się bezgranicznie i zawsze być lojalni. ALE! Rodzina to nie tylko więzy krwi – Family doesn’t end with blood – to każdy, kto trwa przy nas, wierzy i zawsze wyciągnie pomocną dłoń. I o takie osoby należy dbać.
Zatem produkcja powinna być czymś więcej niż opowieścią o wypranych z emocji, pięknych mięśniakach z bronią w dłoniach i mordem w oczach. Wszystkie, wyżej wspomniane, zabiegi mają na celu dodać serialowi głębi. Czy to się udaje – widzowie ocenią sami, ja natomiast twierdzę, że bez tego Supernatural straciłby swój urok. Trudne sprawy (zaśpiewaliście to, przyznajcie!) Winchesterów są jego nieodłączną częścią i mimo, czasami, irytujących fragmentów, nie wyobrażam sobie odcinka bez tego elementu scenariusza.
Team Free Will
Pełnokrwiste postacie, ze swoimi wadami i zaletami, niewybielane, nieidealizowane – dzięki nim można pokochać ten serial. Już sami główni bohaterowie zostali stworzeni z dokładnością – Dean to ten, który wyznaje zasadę shoot first, ask questions later, kobieciarz i śmieszek, a Sam to jego kompletne przeciwieństwo – pełny empatii, bardziej od gadania i analizowania. Genialna kreacja aktorska Castiela, Crowleya, Lucyfera czy innych postaci również zapada w pamięć. Choć, jak to często bywa, bohaterowie się rozwijają i z czasem tracą pewne cechy, za którymi fani mogą zatęsknić (ale nie Dean, on dalej jest przesuperaśny). Tego nie da się jednak ominąć, po dwunastu latach trudno o to, by każdy protagonista znajdował się w tym samym punkcie, co na początku, więc nie należy się zrażać!
Mamy więc część brutalną, część refleksyjną, brakuje jeszcze jednej – części luzackiej. Tutaj przeczytacie o tym, co z tych śmieszkowych fragmentów można wynieść.
Omawiana produkcja zawiera mnóstwo żartów, wymawianych głównie ustami Deana. Do tego dochodzi humor sytuacyjny albo błyskotliwe cytaty, krążące po sieci od wielu lat. Słynne Accidents don’t just happen accidentally czy I’m Batman to momenty, w których nie sposób się nie roześmiać, czy przynajmniej uśmiechnąć. Nie wszystko jest takie poważne, jak się wydaje.
Sami twórcy podchodzą do swojego dzieła z dystansem. Przytoczę, raz jeszcze, piętnasty odcinek szóstego sezonu – w alternatywnej rzeczywistości, gdzie bracia muszą udawać aktorów i grać samych siebie, spotykają producenta wykonawczego Roberta Singera (tak, on naprawdę tworzy Supernatural). W serialu jeden z bohaterów, zresztą bardzo bliski sercu Winchesterów, nazywa się Bobby Singer. Gdy Dean się o tym dowiaduje, mówi: What kind of douchebag names a character after himself?. Takie sytuacje, w jakiś sposób, budują relacje z widzem i wpływają na pozytywny odbiór, a tym samym zwiększają przywiązanie do bohaterów.
Do tego dochodzą naprawdę liczne nawiązania do popkultury i genialna, rockowa muzyka.
Impalą w siną dal
Jednak serialu nie tworzy tylko skrypt. Tworzą go ludzie.
Obrazu dopełniają gag reele, czyli zlepek nieudanych scen z każdego sezonu. Tam fani mogą zobaczyć prawdziwe twarze aktorów i okazuje się, że są to najsympatyczniejsi, najbardziej niesforni i najzabawniejsi ludzie na całej Ziemi! Jak ich nie uwielbiać?
I tak, cała otoczka wokół Supernatural, przemyślana i celowa czy nie, łapie nieświadomych widzów na lasso, przywiązuje do siebie i uzależnia. Różnorodność produkcji sprawia, że jest to seria dla niemal każdego – ból, cierpienie, strata, śmierć, wyrzuty sumienia, śmieszki, heheszki, humor, genialna muzyka, postacie, których nie da się nie kochać, dystans – poszczególne elementy składają się na wyjątkową, wartą poznania całość.
Pomimo narzekań, że wszystko powinno skończyć się kilka sezonów temu i zarzutów, iż projekt jest realizowany na siłę (i tu muszę się zgodzić z brakiem sensu niektórych rozwiązań fabularnych), mnóstwo osób dalej trwa u boku Winchesterów. Tak po prostu – z sentymentu. Ciężko rozstać się z tymi, z którymi spędziliśmy ponad dekadę. Nie róbcie więc tego. Trwajcie z Samem i Deanem do końca, tak jak oni trwają przy sobie.
Family is there, for the good, bad, all of it. They got your back. Even when it hurts.
Polecam – Adrianna Dworzyńska
Wszystkie cytaty pochodzą z serialu.