Cykl DC Odrodzenie był bardzo dobrym momentem na zagłębienie się w świat komiksów DC, bez konieczności znajomości wcześniej wydawanych historii. Wystarczyło kupić pierwszy tom danej serii, aby rozpocząć zabawę. Przygodę z Człowiekiem jutra kończy siódma część, zatytułowana Bizarrowersum, która zachęca do czytania głównie za sprawą „tego zombie-Supermana”.
Co heros ma pod peleryną
Komiks rozpoczyna zeszyt zatytułowany Niekończąca się walka, co będzie niemiłym zaskoczeniem dla czytelników posiadających Action Comics #1000, ponieważ również tam znalazła się ta opowieść. Przedstawia ona losy Clarka Kenta złapanego przez Vandala Savage’a i przenoszonego w czasie. Na zaledwie kilku kartkach Człowiek ze stali przemieszcza się między różnymi latami w Metropolis czy nawet wymiarami i planetami. Historia została stworzona tak, jakby twórcy mieli garść plakatów i chcieli je zaprezentować. Rysunki zajmują głównie całe strony i są mocno zróżnicowane. Momentami wręcz nie wierzy się w fakt, że stworzył je jeden autor. Całość wygląda ciekawie, puenta zmusza do refleksji, jednak z uwagi na to, iż zamieszczono te wydarzenia w innym tomie, ma się wrażenie obcowania z zapychaczem.
Po drugiej stronie lustra
Główna historia opowiada o Bizarro, jego świecie, zwanym AIMEIZ, i problemach rodzinnych. Brzydsza wersja Człowieka ze stali nie dogaduje się ze swoją żoną i miewa z nią sprzeczki (o ile pyskówką można nazwać rzucanie sobą, okładanie się pięściami i krzyki). Jakby kłopotów było mało, Ziemi rodem z krzywego zwierciadła grozi zagłada. W sukurs musi przybyć nie kto inny, jak ten ładniejszy i silniejszy, wraz z Superboyem.
Pierwszą kwestią, którą należy podkreślić, jest sposób wysławiania się Boyzarro i reszty jego familii. Mówią oni wspak, a ich słowa zawsze oznaczają przeciwieństwo, zatem Yoda przestaje stanowić wyzwanie. Ma to klimat, jednak na początku czyta się to ciężko, co sprawia, że zapoznawanie z lekturą wydłuża się.
Do ciekawych kwestii zalicza się kontrast Bizarro i Supermana – porównanie ich sytuacji doskonale uwypukla sielankowe realia, panujące w domu Clarka Kenta. Przejaskrawienie pokazuje wzór ogniska domowego, a należy pamiętać, że ten mięśniak z „S” na klatce piersiowej (silny prawie tak bardzo jak Pudzian) jest przykładem i nie bez powodu w jego przypadku widać takie odrealnienie. Światło w tunelu ma symbol rodu El.
Kolorowy świat
Superboy, wraz z kompanią, trafiają do krainy pełnej barwnych postaci. Każda z nich kompletnie różni się od swego komiksowego pierwowzoru. Legion ubawu zaskakuje, a inna wersja Robina bawi. Strony z wachlarzem nowych odmian bohaterów bardziej przykuwają uwagę i zmuszają do wyłapywania smaczków.
Uderzaj i krzycz
Niestety Bizarrowersum cierpi na sztampowe problemy, czyli choćby dialogi podczas walk. Rozmowa przy kawie wyglądałaby równie głupio, zwłaszcza z tak porywczym Bizarro, jednak konwersacja, prowadzona naprędce pomiędzy ciosami, prezentuje się kuriozalnie. Zwłaszcza, gdy pada najmocniejszy argument i ktoś w końcu przytomnieje, wywracając swe myślenie o sto osiemdziesiąt stopni. Wielu fanom komiksów taki zabieg mógł się przejeść.
Przejść do innego świata?
Siódmy tom z serii o Supermanie w DC Odrodzenie można nazwać trochę zapchaj dziurą, ponieważ kusi on ciekawymi bohaterami, a w zamian uczy jedynie, że w rodzinie powinien panować porządek i miłość. Końcówka bazuje na nostalgii i wzrusza, ale to nie wystarcza, aby nadrobić całość. Jeśli czytało się poprzednie tomy, to raczej i tak kupi się ostatni, ale komiks przeczyta po to, aby wkrótce o nim zapomnieć.
Tytuł: Bizarrowersum
Autor: Peter J. Tomasi, Patrick Gleason
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 272