Strażnicy Fragmentów. „Pozłacane Wilki” – recenzja ebooka

-

Na Pozłacane Wilki autorstwa Roshani Chokshi czekałam od momentu, w którym opowiedziała mi o nich Marta Duda-Gryc, tłumaczka tej książki. Gdy przeczytałam opis fabuły, wydawało mi się, że to powieść napisana specjalnie dla mnie: polityczne intrygi, brawurowe kradzieże, złodziej-gentleman, magia i mnóstwo antycznych tajemnic. A w dodatku dziewiętnastowieczny Paryż w tle. Wszystkie te elementy stworzyły interesującą historię, która chociaż skierowana do młodzieży, również starszym sprawi przyjemność.

Tekst zawiera drobne spoilery, nie dotyczą one jednak głównej tajemnicy.

Dobre niebezpiecznego początki

Świat, który zbudowała Chokshi opiera się na założeniu, że Wieża Babel istniała naprawdę – a gdy została zniszczona, Bóg rozproszył na ziemi jej Fragmenty. Tam, gdzie zostały ukryte miały powstać największe cywilizacje świata. Ale na tym nie koniec ich magicznych właściwości – Fragmenty dały ludzkości dostęp do sztuki Formowania, czyli możliwość manipulacji materią. Sekretów, zarówno samej Wieży, jak i umiejętności z nią związanych, miał strzec Zakon Babel. We Francji, w której toczy się powieść, znajdowały się cztery Domy, które wypełniały właśnie to zadanie. W momencie, gdy rozpoczyna się akcja Pozłacanych Wilków, tylko dwa z nich wciąż funkcjonują. Z pozostałych jeden upadł, a jego członkowie zabrali swoje tajemnice do grobów. W drugim zabrakło (zdaniem Zakonu) dziedzica, który mógłby przejąć Pierścień Matriarchini lub Patriarchy – symbol władzy, dający jednocześnie dostęp do sekretnej wiedzy.

Mimo osłabienia potęgi Zakonu wydaje się, że wszystko dzieje się tak jak powinno. A potem nieznany sprawca kradnie pierścień Matriarchini Domu Kory i wszystko staje na głowie.

Gdy Séverin Montagnet-Alarie zdecydował się okraść  zorganizowaną przez Zakon aukcję, wiedział, że to, co może znaleźć wśród artefaktów, najprawdopodobniej zmieni jego życie; być może pozwoli nawet na odzyskanie tego, co Zakon mu odebrał: prawa do Pierścienia Patriarchy Domu Vanth. Nie spodziewał się jednak, że za sprawą jego decyzji on i oddani mu przyjaciele zostaną wplątani w walkę, której stawką będą losy całego świata.

Rodzina to coś więcej niż więzy krwi

Mocną stroną powieści Chokshi są barwne i ciekawie zbudowane postaci główne. Wspomniany już Séverin Montagnet–Alarie kryje się za fasadą bogatego hotelarza o nieposzlakowanej opinii, para się również odzyskiwaniem” artefaktów, które przez lata przywłaszczał sobie Zakon. Zwłaszcza tych, które kiedyś należały do wygaszonego Domu Vanth. Oficjalnie zrobiono tak dlatego, że zabrakło prawowitego dziedzica. Prawdziwych powodów Séverin nie zna – ale zawsze, gdy patrzy w lustro, ma świadomość tego, że Zakon skłamał. Jego dłoń zdobi też cienka blizna – dowód tego, że został oszukany. W kolejnych wydarzeniach protagoniście towarzyszy nieodłączny przyjaciel z dzieciństwa – Tristan. Uzdolniony Formator Materii, wielbiciel ogromnych pająków (jego ulubieńcem jest ptasznik Goliath) i znawca roślin. Séverina traktuje jak starszego brata, niezwykle wrażliwy, czasem nieco dziecinny. Jest też Enrique – badacz, historyk i lingwista. Zaangażowany politycznie, pół Filipińczyk, pół Hiszpan, który pod maską arogancji chowa swoje niepewności. Wiecznie konkuruje z inną uzdolnioną towarzyszką Montagnet–Alariego – Zofią. Nieco wycofaną, genialna wynalazczyni, która trochę za bardzo lubi ogień. Zresztą pozostali nazywają ją Feniksem – od wiecznie zabrudzonego popiołem stroju. Ta postać jest też wdzięcznym puszczeniem oka do polskiego czytelnika: historia Zofii została zainspirowana siostrami Skłodowskimi. Do grupy należy też Laila – posiadaczka niezwykłego talentu, pozwalającego jej odczytać wspomnienia z przedmiotów. Pochodząca z Indii tancerka w wolnych chwilach piecząca ciasta i spinająca tę małą rodzinę poturbowanych przez los osób.

Uwagę zwraca też Patriarcha Domu Nyks, Hypnos, który w całym tym zamieszaniu odgrywa znaczącą rolę. On nie ma magicznych talentów i daleko mu do bycia geniuszem, za to jest spragniony przyjaźni i gotowy wiele dla przyjaciół zrobić.

Bohaterowie Chokshi są bardzo zróżnicowani: pochodzą z odmiennych środowisk i kultur. Co za tym idzie różne sprawy powodują ich reakcję. W jednej ze scen Laila, która pochodzi z Indii, ma zaprezentować taniec, który w jej kulturze jest świętością, ale we Francji stał się egzotycznym widowiskiem. I jest to dla niej wyraźnie trudne, chociaż w końcu udaje jej się wypracować samej ze sobą kompromis. Bardzo podobała mi się też niewymuszona refleksja na temat przywilejów społecznych, o których często zapominamy, bo są dla nas naturalne. Podobnie nie dostrzegał ichSéverin, jako jedyny z całej grupy mogący bez problemu wtopić się w tłum. Pozostali, przez swoją odmienność, są zbyt charakterystyczni. I chociaż w ich małej rodzinie te różnice nie mają żadnego znaczenia, a nawet są nawet mile widziane, to dla świata zewnętrznego już, niestety, tak nie jest.

Chokshi nie zapomniała też o reprezentacji mniejszości seksualnych. Wątek jest drobny, wprowadzony trochę od niechcenia, ale też naturalny i mam nadzieję, że w kolejnych tomach zostanie rozwinięty.

Nic nie jest idealne

O ile postaci pierwszoplanowe są wielowarstwowe, mają sporo charakteru i łatwo je polubić, to pozostałe są tak naprawdę zbiorem imion, który ciężko opisać. Nawet Matriarchini Domu Kory, która przewija się we wspomnieniach Séverina wypada nijako i blado. Podobnie sprawa ma się z głównym antagonistą. Prawdopodobnie autorka chciała, aby przez ciągłe trzymanie go w ukryciu wzbudził strach. Niestety przez większość czasu był zbyt tajemniczy, by wzbudzić emocje. To samo stało się z Upadłym Domem – informacje jakie dostawaliśmy w trakcie książki były, w moim odczuciu, nieco zbyt szczątkowe.

Autorka nie do końca też poradziła sobie ze stopniowaniem napięcia w całej powieści – przez dłuższy czas jest praktycznie nieodczuwalne, by na samym końcu trochę niespodziewanie przyspieszyć i osiągnąć punkt kulminacyjny. Znacznie lepiej wyszły pojedyncze, dramatyczne sceny rozgrywające się w różnych momentach fabuły.

Sam świat, chociaż przyjemny, jest też trochę dziurawy – z jednej strony wiedza posiadana przez Upadły Dom została zapomniana, z drugiej Séverin i jego towarzysze nie mają problemu, by tę technologię rozpoznać. Miałam też wrażenie chronologicznego chaosu, tak jakby autorka kilkukrotnie przepisywała wątki i ani ona, ani redaktorzy nie dopilnowali tych szczegółów.

Żadna z tych wad jednak nie przeszkadzała mi cieszyć się powieścią, chociaż ucieszyłabym się, gdyby kolejna część była tych wad pozbawiona. Tym bardziej, że nie jest to debiut Chokshi.

Pozycje młodzieżowe to dobry wybór na ciepłe, leniwe dni. Więcej ebooków należących do tego gatunku znajdźcie TUTAJ.

Recenzja powstała we współpracy z Virtualo.

Strażnicy Fragmentów. „Pozłacane Wilki” – recenzja ebooka

 

Tytuł: Pozłacane Wilki

Autor: Roshani Chokshi

Rozmiar pliku: 1,9 MB

Wydawnictwo: Galeria Książki

podsumowanie

Ocena
7.5

Komentarz

Mimo wymienionych wad Pozłacane Wilki nie zawiodły moich oczekiwań: dostałam dokładnie to, czego się spodziewałam. To dobrze napisana młodzieżówka, która ma sporo potencjału, by stać się bardzo dobrą serią. Mam nadzieję, że autorka go nie zmarnuje. Kolejna odsłona cyklu, Silvered Serpents została zapowiedziana na styczeń przyszłego roku.
Anna Kwapiszewska
Anna Kwapiszewska
Gdyby nie czytnik, stos nieprzeczytanych książek dawno stworzyłby gustowny nagrobek. Nie wierzy w guilty pleasure, kocha feminatywy i niebinarne formy gramatyczne, Star Treka, herbatę i erpegi.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Mimo wymienionych wad Pozłacane Wilki nie zawiodły moich oczekiwań: dostałam dokładnie to, czego się spodziewałam. To dobrze napisana młodzieżówka, która ma sporo potencjału, by stać się bardzo dobrą serią. Mam nadzieję, że autorka go nie zmarnuje. Kolejna odsłona cyklu, Silvered Serpents została zapowiedziana na styczeń przyszłego roku. Strażnicy Fragmentów. „Pozłacane Wilki” – recenzja ebooka