Strach jest w nas. „Inkub” – recenzja książki

-

Niewiele jest powieści, o których mogę śmiało powiedzieć, że mnie przeraziły; że bałam się je wziąć do ręki wieczorami, a jednocześnie czułam, że chcę je czytać, że jest w nich coś takiego, co sprawia, że nie mogę się od nich oderwać. Ostatnio miałam tak podczas lektury Miasteczka Salem Stephena Kinga. Nie spodziewałam się, więc, że jakakolwiek inna książka to powtórzy. Ale udało się! Drodzy Państwo, mam zaszczyt przedstawić Inkuba Artura Urbanowicza!
Pewnego dnia w Jodoziorach…

Akcja Inkuba rozgrywa się na naszej polskiej, swojskiej Suwalszczyźnie, a dokładnie w małej wsi Jodoziory, składającej się zaledwie z kilkunastu domów. Jej mieszkańcy zachowują się podejrzanie, a sama miejscowość owiana jest złą sławą – tajemnicze samobójstwa, choroby, zaginięcia, nie działają tam nawet telefony komórkowe. W Jodoziorach nie brakuje też zjawisk nadprzyrodzonych i dziwnych zielonych świateł, a z posesji mieszkańców regularnie giną krzyże i różańce. Mówi się, że to przez czary i jeden z domów… Ale kto dziś wierzy w klątwy?

W tej małej zapomnianej przez Boga i ludzi wsi, po raz kolejny, dochodzi do tajemniczej śmierci. Starsze małżeństwo zostaje znalezione martwe, leżąc w swoich objęciach. Jednak najdziwniejsze jest to, w jakim stanie są zwłoki. Nie rozkładają się, skóra ma popielato szary odcień, a po dotknięciu na palcach pozostaje popiół. Jakby tego było mało podczas oględzin służb dom się zawala. Do sprawy zostaje przydzielony młody policjant, litwińskiego pochodzenia, Vytautas Cesnauskis. Gdy razem z kolegą zaczyna badać sprawę szybko okazuje się, że jej źródło może być dużo starsze i sięgać znacznie głębiej niż przypuszczał.

Człowiek, który pokonał Mroza

Tak! Dobrze przeczytaliście! To jest możliwe. Artur Urbanowicz to laureat IV edycji Nagrody Polskiej Literatury Grozy im. Stefana Grabińskiego. Gala zwycięzców miała miejsce 20 października 2018 roku podczas Krakowskiego Festiwalu Grozy KFASON. Jury, w czteroosobowym składzie, zdecydowało przyznać nagrodę właśnie Urbanowiczowi za powieść Grzesznik, która ukazała się w 2017 roku nakładem wydawnictwa Gmrok. Tym samym Arturowi udało się pobić słynnego Remigiusza Mroza. Jego książka, Czarna Madonna, również była nominowana. Szczerze zdziwiłam się, gdy o tym usłyszałam, bo w końcu Mistrz Mróz ostatnio zbiera wszystkie nagrody! Jednak spokojnie – nikogo nie faworyzuję, obu panów naprawdę lubię. Dodatkowo zwycięstwo Artura Urbanowicza uświadomiło mi jedno – skoro bardzo podobała mi się Czarna Madonna, to już wiedziałam, że Inkub mnie zachwyci!

Dwie historie, jedna klątwa

Inkub to książka, która może skłaniać do wielu ciekawych dyskusji. Ale jedno mogę powiedzieć ze stu procentową pewnością. Klimat, jaki wykreował autor jest niezwykły. Przerażający, tajemniczy, wciągający. Ciężko oderwać się od powieści. Nie pomaga też w tym świetny styl autora. Książka jest bardzo gruba – ma ponad siedemset stron, przez co początkowo może się wydawać, że ciężko się ją czyta, ale jak wciągnie to już nie wypuści nas ze swoich obcięć, to znaczy kartek!

Artur Urbanowicz zafundował nam powieść na miarę Kinga i innych światowej klasy pisarzy. Bez problemu powinna zdobyć niejedną nagrodę poza granicami naszego kraju. Prawdziwą książkę grozy, przy której czujemy dreszcze na myśl, co będzie dalej. Czytamy ją z zapartym tchem. To intrygujący kryminał, z dużym horrorowym zabarwieniem. Sposób, w jaki autor stopniuje napięcie jest niezwykły, ale i bardzo dobrze przemyślany. Nie ma momentów napięcia i rozluźnienia, cały czas utrzymuje się taki sam poziom strachu. Podobnie jest z samą fabułą i opisami. W przypadku wielu innych książek z taką ilością stron, z pojawia się zarzut, że wiele fragmentów można by usunąć. W przypadku Inkuba nie umiem nawet określić, co właściwie jest zbędne. Każdy dialog, opis i zdanie wydaje mi się potrzebne i doskonale dopracowane. Urbanowicz musiał poświęcić wiele czasu na stworzenie tak szczegółowej i drobiazgowej fabuły, z niezwykłym światem, mrocznym klimatem i nietuzinkową fabułą.

Inkub tak naprawdę opowiada dwie historie, rozgrywające się w dwóch różnych epokach, dotyczących różnych ludzi i różnych wydarzeń. Obie są równie ciekawe i wciągające. Jednak, mimo, że dzieli je kilkadziesiąt lat, to jednak mają ze sobą wiele wspólnego – jedno miejsce, jedną czarownicę i jedną klątwę.

Książka, która wciąga

Powieść Urbanowicza to książka, która całkowicie mnie pochłonęła. Godziny przy niej spędzone wydawały mi się minutami i nawet nie zauważyłam, kiedy przeczytałam ponad siedemset stron. Świat wykreowany przez autora jest współczesny, ale jednocześnie ma coś w sobie z dawnych legend i mitów. W pewien zadziwiający sposób odnosi się do pierwotnych instynktów człowieka. Głównie do strachu. Jest niestereotypowy i magiczny. Historia czarownicy, wsi, ale i tajemniczych wypadków wciąga nas bardzo powoli, ale skutecznie. Aż żal nam odkładać książkę. Język, w jakim pisze autor jest na bardzo wysokim poziomie, ale nie czujemy, że Urbanowicz traktuje nas pretensjonalnie. Widać też, że ktoś przysiadł nad korektą tekstu. Za to również duży plus. Jednak to, co spodobało mi się najbardziej to jednoczesne śledzenie dwóch wątków – teraźniejszego i przeszłego. Oba nawzajem się uzupełniają i odpowiadają na wiele pytań. I szczerze mówiąc o wiele bardziej podobał mi się ten z lat 70 ubiegłego wieku. Był po prostu o wiele mroczniejszy.

Muszę też wspomnieć słowo o zakończeniu. Dzięki pewnemu filmowi, który kiedyś oglądałam, częściowo domyśliłam się rozwiązania. A raczej jego małego procenta. Ale podejrzewam, że wielu z Was by na to nie wpadło, bo nie jest ono stereotypowe i klasyczne. Cała reszta była dla mnie sporym zaskoczeniem. Zwłaszcza pojawienie się pewnego niespodziewanego gościa, który rzucił nowe światło na całą tę sytuację. I trochę ją wyjaśnił. Nie zmienia to jednak faktu, że koniec tej historii, tak naprawdę otworzył drzwi kolejnej fascynującej przygodzie lub kontynuacji.  Jeśli autor planuje kolejny tom, to będzie miał świetny punkt wyjścia. A ja z pewnością go przeczytam!

Jeśli tylko lubisz się bać…

My, ludzie mamy tę niezrozumiałą przypadłość, że lubimy się bać. Uwielbiamy czuć dreszczyk emocji, gdy nie wiemy, co za chwilę się stanie; to dziwne uczucie, że ktoś nas obserwuje, gdy przechodzimy przez nieoświetlony korytarz; tę straszną myśl, że coś może wyskoczyć z ciemności, albo coś się w niej kryje. Boimy się tego, czego nie znamy, a jednocześnie ciągnie nas do tych rzeczy. Do tych wszystkich horrorów, thrillerów, domów strachu i nawiedzonych miejsc.

Premiera już 3 kwietnia, więc wyczekujcie!

Strach jest w nas. „Inkub” – recenzja książki
Tytuł: 
Inkub

Autorka: Artur Urbanowicz

Wydawnictwo: Vesper

Ilość stron: 728

ISBN: 9788377313190

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu