W ciągu siedemnastu lat twórcy filmowi uraczyli nas trzema różnymi produkcjami opowiadającymi o perypetiach znanego z komiksów superbohatera. W każdej serii pojawiał się inny aktor wcielający się w Człowieka Pająka, nic więc dziwnego, że nie mogło się obyć bez porównań. Najnowszym Spider-Manem jest młodziutki, ale niezwykle utalentowany Tom Holland. Na ekranach kin gości właśnie film z jego udziałem – Spider-Man: Daleko od domu. Przed Tomem w rolę Pająka wcielali się Tobey Maguire i Andrew Garfield. Każdy z nich miał i nadal ma swoich fanów i przeciwników.
Jak już wspominałam, przy takiej intensywności obsadzania nowych aktorów w roli Człowieka Pająka, trudno nie porównywać ze sobą kreacji tej trójki. Pytanie, jakie od jakiegoś czasu zadają sobie fani ekranizacji przygód komiksowego superbohatera, brzmi: który z aktorów okazał się lepszym Spider-Manem? Jedni zwycięzcą ogłoszą Tobeya, drudzy nie widzą lepszego wyboru poza Andrew, a jeszcze inni przyznają, iż to Tom jest strzałem w dziesiątkę.
Oczywiście pojawiają się także głosy krytyki – Maguire był najgorszy, Garfieldowi daleko do wcześniejszego odtwórcy roli Parketa, Holland ma jeszcze mleko pod nosem i zero spiderwatości. Wiadomo – ile osób, tyle opinii. Przyjrzyjmy się jednak przez chwilę, jak wypadli w swoich rolach wspomniani wcześniej aktorzy.
Tobey Maguire
Wszystko zaczęło się w 2002 roku i zaowocowało aż trzema produkcjami o ugryzionym przez pająka bohaterze. Radioaktywnego pająka, nie zapominajmy, że nie był to zwykły pajęczak. To właśnie przez spotkanie z przedstawicielem wijących sieci stworzonek protagonista posiadł swoje specjalne zdolności.
W dobie, kiedy dopiero zaczynała się moda na superbohaterskie produkcje, postawiono na Człowieka Pająka. W końcu to jeden z najbardziej rozpoznawalnych komiksowych protagonistów Marvela, grzechem byłoby nie wykorzystać jego potencjału. Każdy był podekscytowany faktem, iż postanowiono przenieść historię Petera na wielki ekran. Pozostawało tylko pytanie, kto zagra Parkera.
Wybór padł na Tobeya Maguire’a. Nie był to aktor, który dopiero zaczynał swoją przygodę z Hollywood, wręcz przeciwnie. Znane nazwisko, spora liczba filmów na koncie, przyszedł czas na nowe wyzwanie – przywdzianie superbohaterskiego stroju.
Wiele osób, w tym ja, nie do końca pochwalało wybór aktora do roli Petera. Nie miał w sobie tego czegoś, nie pasował wizualnie do Petera. Wystarczyło tylko obejrzeć Spider-Mana, by zmienić zdanie. Był ciapowaty, heroiczny, odważny, oddany sprawie. Wprawdzie momentami okazywał się bardzo gapciowaty, jawił się jako dziecko w ciele dorosłego, coś jak Shazam, tylko nie w stronę dziecinności, a nieporadności, jednak oddał ducha komiksowego protagonisty. Co zaowocowało powstaniem trzech produkcji. Najlepsza była pierwsza odsłonę serii z Maguire’em, najgorsza trzecia. Im dalej w las, tym za bardzo przekombinowywano, widzowie wymagali więcej i lepiej, dostawali natomiast mniej i gorzej. Zadanie zostało jednak spełnione – rozbudzono w odbiorcach zafascynowanie Człowiekiem Pająkiem. Nic więc dziwnego, że w 2012 powrócono do przygód Pająka, tylko że z innym aktorem w tytułowej roli.
Andrew Garfield
Rola Spider-Mana także nie była pierwszą w dorobku Andrew. Wcześniej, przed 2012 rokiem, miał kilka interesujących występów, mam jednak wrażenie, że po wcieleniu się w Pająka świat Hollywood zwrócił na niego większą uwagę.
A jakim był Peterem? Wiele osób stwierdziło, że nie podołał zadaniu, że Tobey okazał się lepszym wyborem, że Garfield był za nijaki. Zdrowa na ciele i umyśle oświadczam – nie zgadzam się z tymi zarzutami. Jedynym zarzutem, jaki miałam do tej wersji, był fakt, iż Andrew grał nastoletniego Petera Parkera, a powinien starszego. Nie wyglądał bowiem jak licealista, jego aparycja kłóciła się z tym, kogo gra. Gdyby obsadzono Garfielda w roli Parkera, który uczęszcza na studia albo właśnie je skończył, wypadłoby to o wiele lepiej i bardziej przekonująco.
Co do samej roli – Andrew dał wiele od siebie Pająkowi. Kupił mnie i przekonał. Uważam, że to był bardzo dobry wybór, natomiast nie przemyślano dobrze wieku postaci, w jaką wcielał się aktor. Czasami warto odejść od utartych schematów i zaryzykować z czymś innym. Mieliśmy już produkcję, która pokazywała licealne lata Petera, choć nie tylko, można więc było darować sobie te czasy i skupić na późniejszych latach. To jednak nie oznacza, że Andrew nie sprawdził się w powierzonej mu roli, wręcz przeciwnie. Uważam, że oddał ducha komiksowej postaci, nawet lepiej niż Tobey.
Niestety po drugiej części Niesamowitego Spider-Mana zapadła decyzja, że nie powstanie już trzecia. Po kilku latach postanowiono znowu odświeżyć tę historię – wiążąc ją z powstałymi filmami z uniwersum Marvela. I tak oto pojawił się nowy Pająk – ten Toma.
Tom Holland
Obecnie w kinach możemy podziwiać Daleko od domu, ostatni film kolejnej filmowej fazy Marvela. Po wydarzeniach z Końca gry, życie Petera zostało wywrócone do góry nogami. Parker stracił swojego mentora, teraz musi odnaleźć swoje miejsce w świecie.
I znowu wracamy do liceum, najwyraźniej tam zawsze wszystko musi się zacząć. Tylko tym razem Tom pasuje do nastoletniej roli, o wiele lepiej niż Andrew i Tobey. I trzeba również przyznać, że Holland jest przeuroczy w tym, co robi. Dobrze gra, dostarcza nam sen pełnych humoru, a na wywiadach. Cóż, biedaczek tak bardzo cieszy się, że uczestniczy w tym pająkowym show, że co i rusz nie potrafi powstrzymać się przed zdradzeniem nam elementów fabuły.
Każdy już wie, że Holland powinien w wywiadach mówić jak najmniej. Wiele razy w filmikach widzimy, jak koledzy lub koleżanki z planu wchodzą mu w słowa, byle tylko powstrzymać go przed zdradzeniem spojlerów.
Wróćmy jednak do roli Pająka. Nie będę ukrywała, że Tom to mały wulkan – ma sporo energii, co widać w jego grze, potrafi nawet dodać od siebie jakiś dialog, jak to miało miejsce w jednej z części Avengers. Wszystko wskazuje na to, że ta rola została dla niego stworzona. A druga odsłona solowych przygód tej odsłony historii Pająka tylko to potwierdza.
Werdykt?
I teraz was zaskoczę – owszem, Tom wypada w roli Pająka najlepiej. Jak już wspomniałam, ma się wrażenie, jakby została ona dla niego stworzona. To jednak nie oznacza, że wcześniejsi odtwórcy nie wykazali się. Uważam, że każdy z nich dał coś z siebie, pokazał Pająka z innej perspektywy. Teraz mamy czas Toma i widzimy, jak aktor wykorzystuje swoje pięć minut.