11 bit studios odpowiada za stworzenie takich hitów jak Frostpunk czy This War of Mine – wielowarstwowych gier, pełnych trudnych moralnie wyborów, kwestionujących etykę w obliczu kryzysu i zostających w pamięci na długo. Ich nowy tytuł, South of the Circle, zapowiadał się równie interesująco, tym bardziej że zamiast w przyszłość, zaglądał w przeszłość. Czy w rzeczywistości taki był?
Krok za krokiem
Fabuła tytułu rozgrywa się w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku i opowiada o losach Petera – wykładowcy na uniwersytecie Cambridge i klimatologa badającego promieniowanie przenoszone przez chmury. Gdy samolot, z protagonistą na pokładzie, rozbija się na Antarktyce, bohater wyrusza w podróż przez mroźne tereny, w poszukiwaniu pomocy. W trakcie wędrówki Peter analizuje swoją przeszłość i dokonane przez niego wybory.
Gracz będzie miał okazję śledzić nie tylko próbę przetrwania postaci w kryzysowej sytuacji i niesprzyjających warunkach, ale i zajrzy za kulisy życia Petera, obserwując zarówno trudności napotykane na drodze do stworzenia wartościowej naukowo, i długo wyczekiwanej przez zwierzchników, pracy akademickiej, jak i dzieciństwo oraz relację, która zrodzi się i rozwinie pomiędzy nim, a poznaną w pociągu Clarą.
A to wszystko w czasach zimnej wojny, sowieckich szpiegów, brytyjskich intryg i dobie strachu przed nuklearną zagładą.
Emocja za emocją
Rozgrywka w South of the Circle jest maksymalnie uproszczona, bowiem ogranicza się jedynie do dokonywania wyborów za pomocą kliknięć. Z tego też względu grę właściwie pozbawiono samouczka.
Zdecydowaną większość czasu spędzonego przy tym tytule gracz poświęci na podejmowanie decyzji co do emocji, jakie ma wyrazić główny bohater. Te prezentowane są przez kształty i kolory – z początku otrzymujemy ich opis (na przykład: prostokąt to asertywność, siła, bezpośredniość, słońce: entuzjazm, zainteresowanie, ciekawość), który później jednak znika i więcej się nie pojawia. Szkoda, że nie otrzymujemy informacji na ten temat, ponieważ nagły brak deskrypcji utrudnia świadome prowadzenie opowieści i dokonywanie wyborów. Przez pierwsze kilka sekwencji klikamy raczej losowo, bądź intuicyjnie, domyślając się znaczenia ikon, zanim zapamiętamy reprezentację różnych opcji. Jeśli jednak nie uda nam się podjąć decyzji na czas, bowiem jest on ograniczony każdorazowo, gra zrobi to sama.
Tym, co warte odnotowania, jest zarówno sposób wyświetlania ikon, które nierzadko pokazują, jak emocje budzą się i narastają, zanim będą „klikalne”, jak fakt, że uczucia wyrażane są niekoniecznie przez jednoznacznie dopasowaną kwestię, wypowiadaną przez bohatera, a częściej przez ton jego głosu. Ale do voice actingu jeszcze wrócę, w późniejszej części tej recenzji.
W trakcie rozgrywki zdarzą się także krótkie sekwencje poruszania się, przeszukiwania czy ustawiania radia, jednak wciąż pozostając nieskomplikowanymi i wymagającymi zaledwie kilku kliknięć myszką, dlatego na tym zakończę kwestię mechaniki, bowiem tej praktycznie nie ma.
Wspomnienie za wspomnieniem
South of the Circle zbudowane jest i napędzane przez angażującą historię, dlatego tytuł ten nazwałabym raczej opowieścią interaktywną niż grą komputerową. Nie jest to jednak zarzut, przeciwnie – przedstawiona w produkcji fabuła oplata odbiorcę od pierwszych sekund. Przyczyn silnego zaangażowania gracza w przedstawione na ekranie wydarzenia należy szukać w wielu detalach, których dopracowanie, a następnie połączenie, zaowocowało czymś niesamowitym. Choć sami nie mamy dużego wpływu na przebieg historii Petera, stajemy się jej ważną częścią, uważnym obserwatorem walki zewnętrznej, jak i wewnętrznej bohatera.
Doskonałe przedstawienie realiów czasów zimnej wojny, wraz z ich wszystkimi cieniami: strategią nuklearną, polityką, intrygami, szpiegostwem, ale i nierównościami, męskim szowinizmem i patriarchatem w całym swym „blasku i chwale”, choć zarysowane subtelnie, pozostaje wiarygodnym i dobrze stworzonym tłem dla przeżyć Petera. Teraźniejszość przeplata się z przeszłością, wspomnienia pchają protagonistę na przód przez mroźną Antarktykę, ale granica między prawdą a fikcją gdzieś zaczyna się zacierać, konfudując i samego bohatera, i gracza (widza).
Liczne retrospekcje, okraszone ciekawymi i dobrze skonstruowanymi dialogami, tworzą misternie utkaną opowieść o karierze, miłości, obietnicy i życiowych wyborach oraz błędach, nienachalnie wkradając się do umysłu i serca odbiorcy, by się tam zadomowić i zostać na dłużej.
South of the Circle ogląda się, przechodzi i przeżywa jak dobry, interesujący film, któremu oddajemy się całkowicie.
Obietnica za obietnicą
Omawiana produkcja nie angażowałaby tak silnie jednak, gdyby nie otoczka opowieści. Wrażenie robi przede wszystkim grafika – jej estetyka, kolory i ogólny, charakterystyczny styl, zachwycają sprawiając, że nie sposób oderwać wzroku od ekranu, często łapiąc się na obsesyjnym robieniu zrzutów ekranu. Kadry są niesamowite i przemyślane, można by rzec – reżysersko genialne – dla widza będąc przykładem doskonałego warsztatu, dla gracza natomiast, miejscami, źródłem lekkiego poirytowania, gdy nie może kliknąć tam, gdzie by chciał.
South of the Circle angażuje natomiast nie tylko zmysł wzroku, ale i słuchu. Świetnie dobrana muzyka nie przyćmiewa rozgrywających się wydarzeń, a uwydatnia je, potęgując uczucia tak bohatera, jak i odbiorcy. Te jednak nie niosłyby ze sobą takiego ładunku, gdyby nie genialny voice acting w wykonaniu utalentowanych aktorów, gwiazd produkcji takich jak The Crown, Downton Abbey czy Gra o Tron. To właśnie ich interpretacja scenariusza pozwoliła wylać z ekranu wiadro emocji na widza, przekazywane ustami bohaterów. Na żadnym etapie rozgrywki odbiorca nie będzie miał wrażenia pewnej nienaturalności czy „kartonowości” – postaci, jak i słowa przez nie wypowiadane, są pełne realizmu i przepięknie… ludzkie.
Błąd za błędem
Mimo wszystko, nowa produkcja 11 bit studios nie ustrzegła się przed kilkoma błędami, posiada również małe wady.
Choć oprawa graficzna gry zapiera dech, animacja miała swoje problemy, miejscami będąc nienaturalną – dostrzec można kłopoty z symulacją ruchów dłoni, „ślizganie” się podczas wchodzenia po schodach czy nogi tonące w podłożu. Są to jednak niewielkie, pojedyncze incydenty, które w żaden sposób nie wpływają ani na rozgrywkę, ani na odbiór opowieści jako takiej.
Wspomniałam także, iż South of the Circle zbudowano na mocnym fundamencie fabularnym i z tego też względu osoby szukające gry w typie wspomnianych This War of Mine czy Frostpunka, mimo że z pewnością docenią przedstawioną w tytule historię, raczej nie zachwycą się rozgrywką, która praktycznie nie istnieje. Przy okazji warto zaznaczyć, iż omawiana produkcja nie posiada polskiej wersji – zarówno jeśli chodzi o dubbing, jak i napisy – dlatego powinniśmy wziąć pod uwagę, iż obejrzymy prawie pięciogodzinny film bez wsparcia w naszym ojczystym języku. Jeśli więc nie czujecie się pewnie ze swoim angielskim, zwłaszcza w wersji brytyjskiej, możecie nie doświadczyć historii w pełni.
Decyzja za decyzją
South of the Circle obiecuje nam wciągającą opowieść osadzoną w czasach zimnej wojny i zdecydowanie to dostarcza. Tytułowi może i daleko jest do miana „gry”, a sposób jego realizacji jednoznacznie wskazuje, iż twórcom zależało bardziej na stworzeniu interaktywnego projektu niż pełnoprawnej produkcji komputerowej czy konsolowej, niemniej z pewnością zaskarbi sobie serca wszystkich tych kochających dobre, wielowarstwowe opowieści, pełne emocji.
Każde słowo, każdy gest, każda obietnica niosą ze sobą skutki, wywołują uczucia, wymuszają wybory. South of the Circle to proza życia w pięknym, acz realistycznie trudnym wydaniu.
Historia Petera nie jest łatwa w interpretacji, śmiem nawet twierdzić, iż ścieżek rozważań co do jej przesłania istnieje kilka. Zdecydowanie jednak zostanie z wami na dłużej, zajmując kilka waszych myśli.
Więcej screenów z gry:
– świetna fabuła i tło opowieści,
– styl i estetyka oprawy graficznej,
– genialny voice acting,
– muzyka,
– pełnia emocji.
– mało gry w grze,
– brak języka polskiego,
– pojedyncze problemy w animacji,
– dość krótka (4-5 godzin).