Ostatnio lubię zaczynać recenzje od mądrych słów kogoś innego. Tym razem idealnym wydaje mi się cytat Alfreda Tennysona, że „lepiej jest kochać i utracić, niż nigdy nie zaznać miłości”. Na pewno nie jest to zdanie, z którym zgodziłaby się bohaterka powieści To, co widzę bez ciebie Petera Bognanniego, właśnie przeżywająca żałobę po stracie kogoś bliskiego. Czy pogodzi się z tym, że śmierć jest nieodłącznym elementem życia?
Żałoba to długotrwały proces
To, co widzę bez ciebie jest opowieścią o siedemnastoletniej Tess. Główną bohaterkę poznajemy w trudnej momencie jej życia – rzuciła liceum, ponieważ nie może pogodzić się ze świadomością, że Jonah, chłopak, z którym od kilku miesięcy regularnie wymieniała żartobliwe i czułe SMSy, tweety oraz maile, popełnił samobójstwo. Zdruzgotana dziewczyna postanawia zamieszkać ze swoim ojcem i pomóc mu w prowadzeniu nieco niecodziennego zakładu pogrzebowego. Wciąż jednak wysyła wiadomości do nieżyjącego przyjaciela, mając nadzieję, iż to pomoże jej poradzić sobie z rozpaczą, żałobą oraz wyrzutami sumienia. Obwinia się bowiem o to, że przez cały czas znajomości nie zauważyła niczego, co mogłoby wskazywać na nadchodzącą tragedię. Jakby tego było mało, życie Tess skomplikuje się jeszcze bardziej, kiedy na jej poczcie pojawi się kolejny mail.
Relacja łącząca Tess i Jonaha była reprezentowała to, co młodych ludzi dziwi coraz mniej – ich uczucie zakiełkowało podczas przypadkowego spotkania na imprezie. Tak naprawdę rozwinęło się jednak dopiero za sprawą Internetu i komunikatorów, dających możliwość kontaktowania się niezależnie od dzielącej rozmówców odległości. Czasami, oddaleni o pół kontynentu (ach, te ogromne Stany Zjednoczone!) wyglądali przez okna swoich pokojów i opisywali drugiej osobie wszystko to, co dostrzegli. Wiadomości zaczynali wtedy od słów „to, co widzę bez ciebie”. To właśnie stąd wziął się tytuł książki Petara Bognanniego, w jasny sposób nawiązujący do poczucia straty odczuwanego przez główną bohaterkę.
Nie ma drogi na skróty
Na okładce można znaleźć informację, że powieść Bognanniego przypadnie do gustu tym osobom, które mają za sobą lekturę takich książek dla młodzieży jak Gwiazd naszych wina oraz Trzynaście powodów. O ile pierwszego z nich nie czytałam, o tyle śmiało mogę stwierdzić, że To, co widzę bez ciebie o wiele lepiej porusza temat samobójstwa niż druga z przywołanych w blurbie pozycji. Nie ocenia decyzji Jonaha, nie podaje kilkunastu wyjaśnień dlaczego odebrał sobie życie, zamiast tego skupia się na tym, jak z jego nieobecnością radzą sobie bliscy mu ludzie – Tessa, przyjaciel oraz matka. Daje też do zrozumienia, że żałoba jest procesem, który dotyka nie tylko samych cierpiących, ale również ich otoczenie.
Pewnie zabrzmi to absurdalnie, jednak opierając główny wątek fabuły na tematyce śmierci, autor napisał niezwykle wiele o życiu, zwłaszcza tym po stracie kogoś ważnego. Nie znajdziemy tu zbyt wielu prawd objawionych, warto jednak zastanowić się nad niektórymi z poruszanych w powieści wątków. Porusza zwłaszcza przemowa, którą wygłasza Tess pod koniec książki, gdy przebyta droga doprowadza ją w końcu do momentu pogodzenia się z odejściem Jonaha i otwarcia się na to, co jeszcze przygotował dla niej los. Nasze życie jest niedoskonałe, wiele rzeczy nie trwa tak długo, jakbyśmy tego chcieli. Ludzie – w ten czy inny sposób – odchodzą, zostawiając po sobie pustkę, z którą musimy nauczyć się na nowo istnieć. Na tym właśnie to polega, nawet jeśli droga do zrozumienia jest wyboista i trudna.
Czasem warto się uśmiechnąć
Przesłanie nie jest jedyną mocną stroną powieści Bognanniego. W ich poczet zaliczam również to, że autor – poruszając tak delikatny temat – stąpał po niezwykle cienkim lodzie, udało mu się jednak podołać wyzwaniu i napisać wartościową książkę. Nie tylko oblekł całość w niezwykle przyjemną formę, ale też z wyczuciem balansował między poważnym tonem oraz poczuciem humoru wyraźnie obecnym w pierwszoosobowej narracji. Narracji o tyle trudnej, że prowadzonej z perspektywy cierpiącej nastolatki, co samo w sobie stanowiło nie lada ryzyko popadnięcia w skrajności i płaczliwy ton.
Uniknięcie nadmiernego melodramatyzmu (umówmy się, trochę go jednak w powieści jest) stanowi dla mnie ogromny plus. Niemal tak dużym, jak ten, że bohaterowie są wiarygodni i nieidealni, mają swoje za uszami, popełniają błędy i radzą sobie z konsekwencjami podjętych decyzji – relacja Tess z ojcem ewoluuje w naprawdę interesujący sposób. Nieco brakowało mi rozbudowania wątku tego, co działo się pomiędzy nastolatką i jej rodzicielką – była ona właściwie ledwie wspominana, a i to niezbyt często. Owszem, poprzeczkę niewiary trzeba zawiesić stosunkowo wysoko, zdarzają się bowiem elementy, w które trudno uwierzyć, pewne wątki są nieco naciągane i przerysowane, nie odbierają jednak przyjemności z lektury.
To, co widzę bez ciebie to powieść, która z wyczuciem porusza temat bliskości, nie dyskredytując jej tylko dlatego, że rozwijała się za pośrednictwem sieci i dotyczyła pary nastolatków, na dodatek oddalonych od siebie o setki kilometrów. Bognanni taktownie radzi sobie z wątkiem straty oraz żałoby, obrazując jak bardzo indywidualnie ten proces przebiega i uzmysławiając czytelnikowi, że każdy radzi sobie z utratą na swój własny sposób. Na dodatek autor nie wchodzi w – moim zdaniem bardzo niewłaściwe –ocenianie samobójstwa jako jednoznacznie złego i moralnie nagannego. Zamiast tego skupiając się na pozostałych, wciąż żywych postaciach i ich uczuciach. Pozostaje mieć nadzieję, że powieść autora nie zniknie pośród zalewu tych historii dla nastolatków, które nastawione są jedynie na wyciskanie morza łez i nie niosą ze sobą żadnego głębszego przesłania.
Tytuł: To, co widzę bez ciebie
Autor: Peter Bognanni
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 296
ISBN: 978-83-8074-055-6