Andrzej Chyra jako lekarz jednego z warszawskich SORów i anioł śmierci w jednym? Sprawdzamy!
Sortownia to bez wątpienia serial świetnie reklamowany jako opowieść o lekarzu, który nie tylko decyduje o tym, kto przeżyje, ale także czy jest wart tego życia. To nie kolejna telenowela medyczna ze szczęśliwym zakończeniem. Ten serial z jednej strony to bez wątpienia wytwór fikcji, z drugiej jednak nie możemy zapomnieć o tym, że sytuacje podobne do tych przedstawionych w omawianej produkcji miały miejsce, zarówno w Polsce (Łódzkie pogotowie i Łowcy skór), jak i na świecie, w takich miejscach jak Wielka Brytania lub Stany Zjednoczone.
Anioł śmierci w kitlu, ze stetoskopem na szyi…
Nie codziennie w produkcjach trafia się nam bohater grający główne skrzypce, a jednocześnie będący także antybohaterem o niejednoznacznych motywach oraz dość specyficznym kompasie moralnym.
Jacek Woliński (Andrzej Chyra) to człowiek z przeszłością i traumami, które skutecznie leczy jedynym rozwiązaniem, jakie do teraz go nie zawiodło – oddaje się swojej pracy na jednym z SORów. Nie posiada on życia prywatnego i wcale mu to nie przeszkadza, choć Ma starszego sąsiada i zadaje się ze striptizerką poznaną w jednym z lokali, w jakich czasem bywa.
Lekarz idealny? Przynajmniej tak postrzegają go pacjenci oraz współpracownicy ze szpitala. Jednak nie jest on tak krystaliczny, jak mogłoby się wydawać. To człowiek wybierający między lekarską etyką a chęcią wymierzania sprawiedliwości. Jednak na SORze czasem trafiają się tacy pacjenci, którzy udowadniają, że nie jest warto ratować niektórych ludzi, bo nie zasługują oni na drugie życie, kiedy ktoś inny zapłacił za nie swoim.
Chyra mistrzem swojej roli
Skoro już wiemy, że bohater nie jest do końca idealny, to trzeba powiedzieć, że aktor grający główną rolę – Andrzej Chrya – świetnie tworzy w postaci odcienie szarości, wymieszane z moralnością. Mimo tego, że wiele decyzji podejmowanych przez lekarza można wyjaśnić lub jakoś uzasadnić – Woliński to anioł śmierci dla tych, którzy udowodnili, że nie zasługują na następną szansę. Postać Chyry ma dwa oblicza: troskliwego lekarza, pracującego dla dobra ludzi, znajdującego czas na bycie przyjacielem i mentorem, oraz doktor z mrocznymi motywami i działalnością polegającą na sortowaniu ludzi wartych ratunku i nie. Ciągle mamy wrażenie, że wraz z tym lekarzem zaraz wskoczymy w przepaść i wszystko rozpadnie się drobny pył.
Ochrona zdrowia to też ludzie
Po seansie Sortowni nie można pozbyć się tego dziwnego uczucia, że gdzieś, między wierszami, chciano oddemonizować polską ochronę zdrowia, a ta, jak wiemy, nie cieszy się dobrą renomą po dziś dzień. W tym serialu twórcy pokazują nam SOR bez filtra, gdzie nie ma czasu na zabawę, a liczy się tylko to, by ratować życie. To po prostu jedna wielka walka, jak nie o pacjenta, to o lekarza, który ma już dość i jest o krok od rzucenia fartuchem i wyjścia bez słowa, mimo oporu i sprzeciwu pielęgniarek. SOR to nie miejsce, w jakim chcielibyśmy się znaleźć, zarówno jako lekarz, ale i jako pacjent. Zmęczenie psychiczne i fizyczne to standardowe odczucia w tym miejscu. I prawda jest taka, że innej wersji SORu raczej nie będzie. Ten typ pracy zmienia człowieka, w tym także głównego bohatera.
Sortownia to coś innego
Woliński i jego współpracownicy na pewno widzieli i doświadczyli niejednego. W końcu tam ciągle coś się dzieje. Lekarz to człowiek z pozoru bardzo opanowany, nie daje po sobie poznać, że jego praca go rusza. Jednak kiedy nie jest w szpitalu, świat jest nieco inny, ponieważ dostrzega świat i to, jaki może mieć na niego wpływ, posługując się nie do końca właściwymi metodami. W każdym z odcinków stajemy przed trudnym pytaniem moralnym, które przez cały serial się nie zmieni:, „Kto i dlaczego może decydować o życiu drugiego człowieka oraz sposobie go pozbawiania?”.
Lekarz = bóg?
W takim miejscu jak SOR, woda sodowa może uderzyć do głowy i sprawić, że lekarz zapragnie zabawić się w boga, decydując, które życie jest mniej, a które bardziej wartościowe. Motyw ten to jeden z elementów składowych całej produkcji, co dodatkowo dodaje do klimatu przedstawianemu oddziałowi.
Jednak Sortownia ma jeden mały mankament, psujący to wszystko, lecz niestety, nie znajdziemy produkcji idealnych. Wątki decydujące o życiu pacjentów oraz samą pracę w szpitalu można stwierdzić, że zrealizowano bardzo dobrze i interesująco. Widać, że jest to główna warstwa fabularna, lecz wątki drugoplanowe (na przykład życie prywatne Wolińskiego i jego relacje z innymi) zdają się doklejone tylko dlatego, że tego wymagał scenariusz, by zapełnić czas antenowy.
Ten serial trzeba polecać!
Sortownia to nie jest kolejna produkcja, która ma wciągać nas w świat służby zdrowia, ale serial próbujący pokazać, że nie wszystko jest takie czarno-białe, jak może się wydawać. Na SORze zdarzyć się może wszystko i pracować tam należy na własną odpowiedzialność.