Za przekazanie egzemplarza recenzyjnego książki Słuchacz do współpracy recenzenckiej dziękujemy Wydawnictwu Vesper
Według opisu na tyle okładki, Słuchacz to mieszanka thrillera, literatury grozy z doskonale zarysowaną intrygą i tłem społecznym, ukazującym życie codzienne mieszkańców Luizjany zaraz po Wielkim Kryzysie. Ale czy to wszystko da się zmieścić na zaledwie trzystu siedemdziesięciu dwóch stronach? Dzięki wydawnictwu Vesper będziecie mogli się o tym przekonać już siedemnastego maja.
Pozory mylą
Słuchacz zaskoczył mnie swoją niewielką objętością, w porównaniu z masywnym Zewem nocnego ptaka, jednak opis na tyle okładki oraz klimatyczna oprawa graficzna polskiego wydania, stworzona przez Macieja Komudę, pozwalały sądzić, że McCammon po raz kolejny zaserwował czytelnikom wyjątkową opowieść.
Drobny oszust, John Partlow, spotyka na swojej drodze pozbawioną skrupułów Ginger LaFrance. Zainspirowani niedawnymi wyczynami Bonnie i Clyde’a i uwzględniając popełnione przez słynną parę błędy, opracowują plan szybkiego wzbogacenia się poprzez porwanie dzieci bogatego biznesmena. Co więc może pójść nie tak? I w jaki sposób jest w stanie im przeszkodzić niepozorny, czarnoskóry tragarz z dworca w Nowym Orleanie?
Rycerz w lśniącej zbroi
Tragarzem tym jest Curtis Mayhew, posiadający nadnaturalną umiejętność, działającą jak swoiste radio, pozwalające mu słyszeć w myślach osoby podobne do niego, które nazywane są Słuchaczami. Ułatwia ona także pomaganie bliskim i łagodzenie sporów, z czego chętnie korzystają niektórzy jego znajomi. Chłopak jest również bardzo pozytywnie nastawiony do świata i ludzi, nie zna uczucia zazdrości czy nienawiści, mimo że z racji koloru skóry bywa przez nich źle i niesprawiedliwie traktowany. Dlatego podczas czytania nasunął mi się szereg skojarzeń z postaciami z książek Stephena Kinga – od dobrodusznego Johna Coffeya z Zielonej mili, przez małego Danny’ego z Lśnienia, a gdy pojawia się wątek rezolutnej Nellie i jej brata, także z dzieciakami z Instytutu.
John, nazywany Bielutkim, i Ginger, a w szczególności ona, są absolutnym przeciwieństwem prostolinijnego Curtisa. Żadne z nich nie posługuje się swoim prawdziwym nazwiskiem, a autor nakreślił ich postaci tak wyraźnie, że nie sposób pomylić się co do złych intencji obojga, choć nie ulega także wątpliwości, że mężczyzna został sprytnie zmanipulowany i omotany przez ambitną famme fatal.
Kontrasty
Ameryka z czasów po Wielkim Kryzysie opisana przez McCammona była pełna kontrastów. I nie wątpię, że autor dołożył wszelkich starań, aby jak najlepiej oddać rządzące nią prawa, podziały i relacje społeczne. Skrajna bieda i głód zestawione z życiem ludzi, którzy z niebywałą lekkością wydają pieniądze oraz tymi szukającymi łatwego zarobku; strefy tylko dla białych i brutalne, niczym nie sprowokowane akty przemocy wobec czarnoskórych obywateli to tylko zarys tego, jak wyglądała rzeczywistość w 1934 roku. I choć współcześnie niektóre z używanych w książce słów mogą razić czytelnika, fakt, że ani pisarz, ani tym bardziej tłumacz nie zdecydował się na złagodzenie języka, jakim posługiwano się w tamtych czasach, jest dla mnie ogromnym plusem i dodaje powieści autentyczności.
Na początku miałam obawy dotyczące tempa akcji, wydało mi się zbyt powolne. Jednak z każdą kolejną stroną opisywany świat wciągał i stawał się ciekawszy. Autor długo, ale umiejętnie buduje napięcie i odkrywa przed odbiorcą kolejne warstwy złożonych charakterów postaci, jak i otaczającej ich rzeczywistości, by na koniec zaspokoić jego oczekiwania i wynagrodzić niecierpliwość. A doskonały styl pisania McCammona sprawia, że całość czyta się z prawdziwą przyjemnością.
Autor: Robert McCammon
Tłumaczenie: Adam Robert Winnicki
Okładka: Maciej Komuda
Wydawnictwo: Vesper
Stron: 372
ISBN: 978-83-7731-415-9
Więcej informacji TUTAJ