Stephen King znany jest z mrożących krew w żyłach powieści, które mi osobiście trudno czyta się nawet wtedy, gdy jest widno. Budzą dużo emocji, a zwłaszcza strachu. Tym razem pisarz zdecydował się na produkcję serialu razem z J.J. Abramsem, producentem słynnej serii Lost. Castle Rock to historia pełna mroku, niejasności i… tajemnicy. Wielowątkowa akcja ma liczne znamiona powieści Kinga, a zwłaszcza szybką i skomplikowaną akcję. Po raz kolejny pisarz udowodnił, że jest mistrzem grozy. W tym przypadku nie tylko pisanej.
Tajemnicza historia w tajemniczym miasteczku
Akcja serialu toczy się w fikcyjnym miasteczku Castle Rock w stanie Maine. Historia osadzona została w obecnych czasach, a dokładniej w roku 2018. Naprzemiennie jednak ukazywane są urywki z roku 1991, które mają związek z teraźniejszymi wydarzeniami. Twórcy serialu tworząc obraz postanowili zainspirować się innymi opowieściami Kinga (i nie tylko jego) oraz czerpać z nich niektóre elementy, choćby nazwę miejscowości, która pojawia się także w Martwej Strefie. Nierzadko pojawiają się tutaj także kontrowersje. Małomiasteczkowi ludzie, można by powiedzieć zacofani, z rasistowskim podejściem, którzy postępują według niejasnych i staroświeckich zasad, stanowią tło wydarzeń. I choć nie są w centrum historii, to trudno nie dostrzec w ich zachowaniu niesprawiedliwości.
Dziewięć godzin niejasności, czyli seans Castle Rock
Pierwszy sezon Castle Rock trwa niecałe dziewięć godzin. Dużo? Być może. Jednak gwarantuję ci, że po obejrzeniu pierwszego odcinka, wciągnie cię wir wydarzeń przedstawionych w serialu. Castle Rock opowiada historię Henry’egoDeavera – prawnika zawodowo zajmującego się obroną ludzi skazanych na śmierć. Jednak pierwszy odcinek to totalny miszmasz. Ukazuje historię kilku osób równocześnie. Jak się okazuje, nie bez przyczyny. Losy postaci przeplatają się przez cały pierwsze sezon serialu, co okazuje się kluczowe dla fabuły.
Początkowe obrazy dotyczą naczelnika więzienia Shawshank, Lacy’ego. Po tajemniczym i niezrozumiałym dla lokalnej społeczności samobójstwie mężczyzny, nowe rządy obejmuje kobieta. Po zapoznaniu się z nowym miejscem pracy odkrywa, że jedno skrzydło budynku od 30. lat jest nieużywane. Zarządza zmiany w strukturach więzienia, a na jej polecenie strażnicy udają się do opuszczonej części budynku. Przypadkowo jeden z pracowników, Zalewski, odkrywa, że schronie przetrzymywany jest… mężczyzna w klatce. Od tej pory wszystko się zmienia, a okoliczności wskazują na to, że poprzedni naczelnik miał związek z nieznajomym. Sytuację pogorsza fakt, że jedyne słowa, które wypowiada więzień to: „Henry Matthew Deaver”. Początkowo władze postanawiają ukryć chłopaka, jednak bieg wydarzeń sprawia, że adwokat zjawia się w więzieniu, a tajemniczy mężczyzna staje się jego klientem. I choć Henry Deaver nie jest lubiany przez lokalną społeczność (oskarżają go o zabicie własnego ojca, a sytuacji nie polepsza to, iż jest on czarnoskóry), postanawia zostać w Castle Rock. Niespodziewanie w mieście zaczynają dziać się dziwne rzeczy, a wszystko wskazuje na to, że związek z nimi ma znaleziony w klatce bezimienny, którego niektóre osoby zaczynają oskarżać o bycie… diabłem.
Szybka i skomplikowana fabuła Castle Rock
W Castle Rock warto docenić także kreację postaci. Znakomita gra Billa Skarsgårda, wcielającego się w rolę bezimiennego, zasługuje na wielkie brawa. Chłopak budzi grozę i wywołuje gęsią skórkę. Dużą sympatię zyskuje również, znana z horrorów, Sissy Spacek, która wciela się w rolę Ruth, czyli matki czarnoskórego adwokata. Castle Rock to wciągający, ale bardzo skomplikowany serial. Choć początkowo wydaje się prosty w odbiorze, to im dalej, tym trudniej. Reżyserzy postarali się, aby zadać widzowi dużo zagadek związanych z historią. Służą temu przede wszystkim liczne retrospekcje oraz skomplikowana fabuła. Chwilami trudno jest zrozumieć, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi. Jednak według mnie jest to duży pozytyw. Widz niemal nie jest w stanie domyślić się zakończenia, które swoją drogą jest dwuznaczne. Producenci zostawili duże pole do samodzielnej interpretacji, jednak mylące tropy jedynie utrudniają widzowi śledztwo. Z niecierpliwością czekam na 2. sezon!
Serial obejrzałam dzięki uprzejmości Galapagos.