Kiedy autorzy zmieniają gatunek, w którym piszą, zazwyczaj jest to przejście od szeroko pojętej fantastyki w stronę kryminału czy thrillera. Niezwykle rzadko trafiają się sytuacje odwrotne. Gaja Grzegorzewska, autorka serii o detektyw Julii Dobrowolskiej, postanowiła zrobić literacki skok w bok i zaserwować czytelnikom powieść science fiction. Jak nie sięgnąć po tytuł, który promowany jest intrygującym hasłem: Nietypowa miłość, bestialskie zbrodnie i walka o przetrwanie na tle wydarzeń prowadzących do anihilacji ludzkości?
Space opera to zupełnie nowy gatunek dla Grzegorzewskiej i, co sama przyznaje w podziękowaniu, napisana pod namową męża. Dość intrygujący koncept zachęcał do przeczytania Selkis.
Roxx Kingston to kapitan statku Starcastle, prawdopodobnie ostatniej jednostki w kosmosie, na której znajdują się żyjące istoty humanoidalne. Uszkodzony okręt, po wyczerpującej siedmiodniowej wojnie z Obcymi, jest gotowy na ostateczny desperacki cios we wroga. Niespodziewanie jednak zmęczona i przerzedzona załoga otrzymuje sygnał od innej jednostki w bezkresie – statku Konsorcjum Handlowego, z którego ocalali trzej przedstawiciele proszą o azyl i oferują pomoc w ucieczce przed Obcymi. Jednym słowem – przetrwanie.W ten sposób na pokład Starcastle dostaje się mała grupa złożona z człowieka – medyczki Izydory Kruger, androida Luciusa Andronicusa z wykształconą świadomością oraz Selkis – przedstawicielki półdzikiej rasy Scorpów, w zasadzie już na wyginięciu.
Dwie powieści w cenie jednej
Od tego momentu pojawiają się pewne tajemnice, zawiązuje się zagadka kryminalna, która powinna napędzać fabułę powieści. I zapewne miała to być ekscytująca historia, z wieloma wątkami pobocznymi, ubrana w formę science fiction, ale tak się nie stało. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że czytam dwie powieści. Żadna z nich nie mogłaby się obronić, które samodzielnie, więc sklejono je w jedną.
Pierwsza historia to opowieść o załodze Starcastle, prawdopodobnie ostatniej jednostce ludzkiej cywilizacji, która bardzo skutecznie została wyparta przez nieznanych Obcych. W tej części pojawia się zawiły wątek kryminalny, bo sytuacja statku jest co najmniej tajemnicza. Jednak brakuje tam kluczowego elementu — postaci detektywa czy innego człowieka dążącego do odkrycia prawdy, który mógłby prowadzić fabułę. Kilku bohaterów, na przykład kapitan Kingston czy jego pierwszy oficer Lee Yonce, próbuje wszczynać własne śledztwa, ale żadna z tych aktywności nie wydaje się mieć siły napędowej. Zresztą większość załogantów jest nijaka, przez co nie chce się im kibicować w tych zmaganiach z tajemnicami kosmosu.
Wypatrując sensu. ,,Gdzie jesteś, piękny świecie” – recenzja e-booka
Druga linia fabularna to pokazanie przeszłości tytułowej Selkis. Grzegorzewska poświęciła nieco więcej uwagi tej historii, dzięki czemu zarówno Scorpka, jak i android Lucius otrzymali najbardziej rozbudowane charaktery i są „jacyś”. Te fragmenty czytało się zdecydowanie lepiej, ale miały one jeszcze mniej wspólnego z science fiction czy space operą (a przecież tak promowano tytuł) niż kryminał dziejący się na Starcastle. Historia Selkis to erotyk z elementami powieści obyczajowo-psychologicznej, której bohaterami mogłaby być zahukana pani mechanik z małego miasteczka oraz umięśniony weteran jednostek specjalnych z PTSD. Nie jest to coś, czego szukam w literaturze z pogranicza fantastyki naukowej.
Po co to wszystko?
Problem z Selkis polega na tym, że wątki w zasadzie się nie łączą prawie do końca powieści. To, co można nazwać punktem kulminacyjnym, dostajemy na ostatnich pięćdziesięciu stronach – chyba miał zaskakiwać, ale wydaje się nielogiczny, dziwny, tak samo beznamiętny jak reszta tekstu.
Podział na wątki u Grzegorzewskiej jest nierówny. Od autorki kryminałów oczekiwałabym położenia nacisku na wszystkich tajemnicach związanych z nowymi pasażerami Starcastle, próbę rozwikłania tego, kim są Obcy i dlaczego uznali, że trzeba wytępić innych mieszkańców wszechświata, zostawiając Konsorcjum Handlowe prawie nietknięte w tym konflikcie. Wiele potencjalnych ścieżek dla dociekliwego bohatera. I właśnie kogoś takiego zabrakło.
W miejsce tego czytelnik dostaje liczne i rozległe opisy stosunków seksualnych, które w zasadzie nie wnoszą aż tak wiele do fabuły — mają mieć wpływ na rozwój Selkis, ale nie widać tego podczas lektury.
Z jednej strony autorka serwuje bardzo dokładną anatomię wymyślonej rasy Scorpów, łącznie z łuskami łonowymi, z drugiej — statek z załogę w liczbie około dwustu pięćdziesięciu jednostek, sprawia wrażenie pustego pokoju z kilkoma osobami, które miotają się po tej przestrzeni. W dodatku z mocną przewagą tego pierwszego. Nie jest to powieść spójna i nie do końca wiem, co było centralną osią fabularną. Bardzo dużo zmarnowanego potencjału.
Język a historia
Gaja Grzegorzewska sprawnie posługuje się językiem, bo w Selkis znalazły się fragmenty, które czytało się świetnie i potrafiły wzbudzić zainteresowanie dalszym rozwojem sytuacji. To jednak chwilowe. Narracja jest bardzo fragmentaryczna, pełna niedopowiedzeń, które nie zmuszają do kontynuowania lektury, ale budzą zdziwienie. O ile w ogóle da się je zauważyć.
Bohaterowie w większości są niestety płascy, z jedną dominującą cechą. Albo są bardzo wulgarni, albo uprzedzeni i agresywni, ale w najlepszym wypadku nijacy. Dość często brakuje podbudowy charakterologicznej ich postaw czy decyzji. Można to tłumaczyć faktem, że załoga Starcastle to w zasadzie wojsko i obowiązują ją pewne szablony zachowań. Jednak biologiczne postacie powinny się odróżniać czymś od wszechobecnych androidów i zaprogramowanych syntetyków.
Jak zniechęcić do science fiction
Napisać, że się zawiodłam, to mało. Nie czytam wielu powieści science fiction i zawsze z nadzieją sięgam po nowych autorów, szukając świeżego spojrzenia na gatunek. W tym wypadku nie dostałam nic z obiecanej porywającej kosmicznej przygody. Jeśli nieświadomy czytelnik sięgnie po Selkis, prawdopodobnie zrazi się do fantastyki naukowej, bo jej tam zwyczajnie nie ma. Powieść robi więcej szkody gatunkowi, niż mogłoby się wydawać.
Jedyne, co zapamiętam z tego tytułu, to erotyka, której niekoniecznie szukam w prozie gatunkowej. Chcąc przeczytać pikantny romans, sięgnę po powieści autorek specjalizujących się właśnie w tym, i będę gotowa na obszerne opisy stosunków seksualnych. Tutaj nie byłam.
Nie polecam, nie odradzam, ostrzegam o zawartości. Możliwe, że fani kryminału znajdą w Selkis coś więcej niż nieudolne próby stworzenia zawiłej zagadki.
Autorka: Gaja Grzegorzewska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rozmiar pliku: 2,45 MB
ISBN: 978-83-080-7739-9
Więcej informacji TUTAJ