Sansara psychonauty. „The Midnight Gospel” – recenzja serialu

-

Wyobraźcie sobie, że macie nieograniczony dostęp do podróży po najróżniejszych zakątkach galaktyki, przy czym przeżycia są równie rzeczywiste jak w realnym świecie. To wszystko z centrum dowodzenia wszechświatem, sterowanym przez superkomputer, który zabierze was tam, gdzie dusza zapragnie. Brzmi intrygująco? Twórcy serialu The Midnight Gospel, wraz z protagonistą serii, Clancym, fundują nam wycieczkę po krainach nie z tej ziemi! A zatem zapnijcie pasy! Pora na przygodę!
Nie wszyscy ci, którzy wędrują, są pogubieni

Nieznany wymiar, nazywany Pasem Chromatycznym, a gdzieś na jego krańcu – przyczepa ustawiona na szczerym polu. W tym miejscu skupia się wszechświat, a wszystko dzięki nielicencjonowanemu symulatorowi multiwersów. To mikrokosmos, eksplorowany przez niejakiego Clancy’ego, twórcę wyjątkowego podcastu, którego cechuje nieskończony głód wiedzy oraz chęć dzielenia się nią z innymi istotami, rozsianymi po całym systemie planetarnym. Przez bezpośrednie doświadczenie bohater stara się zrozumieć otaczają go rzeczywistość, jak również meandry swojej duszy. Po drodze chłopiec zwiedzi niepoznane dotąd zakątki galaktyki, wraz z całą jej wielopostaciowością. Towarzysze podróży – czy to prezydent postapokaliptycznego świata, czy osadzony, odbywający karę w Więzieniu Dusz, a nawet Śmierć we własnej osobie, zagwarantują niezwykłe przeżycia, ale przede wszystkim ofiarują dar poznania.

Sansara psychonauty. „The Midnight Gospel” – recenzja serialu
Kadr z animacji
Narracja z materii snów

Podróż po wyśnionych krainach to niecodzienna okazja do zaprezentowania różnorodnych, surrealistycznych pejzaży, wzbogaconych przez niezwykłą faunę oraz florę. Każda z odwiedzanych planet jest szczególna, jedyna w swoim rodzaju. Odzwierciedlone zostaje to w animacji, która podobnie jak awatar protagonisty, zmienia się dynamicznie w stylistyce. Odpowiedzialny za projekt Pendleton Ward (znany z wielokrotnie nagradzanego serialu animowanego Pora na Przygodę! oraz Bravest Warriors), wraz z twórcami ze studia Titmouse, wykreowali światy jakby wyjęte z psychodelicznej wizji. Obrazy transmutują na oczach widza, ogłuszając go kształtami, plamami, strukturami…

Planety z The Midnight Gospel skąpane są we wszystkich barwach tęczy. Oryginalne połączenia kolorystyczne, zestawione ze sobą na zasadzie skrajności, wywołują wizualny zawrót głowy. Przeważają przede wszystkim intensywne, neonowe odcienie, oscylujące pomiędzy różami i fioletami, przełamywane zielenią, czy żółcią. Niemniej jednak trudno znaleźć jedną, konkretną dominantę, gdyż na ekranie nieprzerwanie rozciągają się kolejne niezwykłe krajobrazy, obrysowane swoistą kreską, odznaczające się własnym kolorytem. Jedynym, co ogranicza nas w odkrywaniu coraz to nowych halucynogennych rewirów, jest wyobraźnia.

Filozofia współczesnego przekazu

Oprócz cudownych wrażeń wizualnych, The Midnight Gospel niesie ze sobą ważne przesłanie, ukryte nie w jednej, ale w wielu historiach. Tematy poruszane w programie niejednokrotnie wynikają z przeżyć rozmówców. Ich forma przywodzi na myśl buddyjskie nauki, każda z opowieści eksponuje ogólną prawdę o świecie oraz niesie ze sobą morał. Nietrudno zgubić się w gąszczu wartościowych koncepcji, wynikających z coraz dokładniejszego zagłębiania się w strukturę problematyki poruszanej w danym odcinku. Na całkowite zapoznanie się z bogactwem treści zawartych w serii widz będzie musiał poświęcić sporo czasu oraz uwagi, zaryzykuję nawet stwierdzeniem, że jeden seans to zdecydowanie za mało na ogarnięcie rozumem tego źródła nieograniczonej inspiracji.

Sansara psychonauty. „The Midnight Gospel” – recenzja serialu
Kadr z animacji

Pomocną jednak może być forma przekazu, którą twórcy zdecydowali się wykorzystać, mianowicie stylistyka podcastu. Zapraszani goście, często okazujący się przypadkowo napotkanymi istotami, opowiadają o swoich poglądach przez pryzmat doświadczeń. Rozmowa płynnie przechodzi ze sfery prywatnej do prawd ogólnych, dotyczących życia i śmierci, a także wszystkiego, co się na nie składa. Dzięki tej różnorodności tematycznej, każdy odnajdzie coś interesującego, a przy okazji rozwinie swoje horyzonty myślowe, stykając się z nowymi zagadnieniami. W końcu nie bez powodu mówi się, że podróże kształcą!

Sentymentalna podróż w głąb siebie

Pozornie niezwiązane ze sobą zagadnienia wynikają jednakowoż z celowości, wszystkie karty zostają odkryte w ostatniej historii, zatytułowanej Srebrna mysz. To czego do tej pory nauczył się bohater, prowadzi go do poznania ostatecznej prawdy. Przewodniczką po tym nieznanym gruncie będzie osoba szczególnie bliska Clancy’emu, ktoś, kto towarzyszył chłopcu podczas każdego etapu życia. I tak kończy się wspólna podróż przez obce planety, gdzie krzyżowały się losy bohaterów… ale czy na pewno?

Historie zawarte w The Midnight Gospel udowadniają, że tajemnica egzystencji nigdy do końca nie zostaje odkryta. Wspólna nauka o świecie oraz sobie samym przybliżają do osiągnięcia nirwany, ale to właśnie sāsana jest procesem, dzięki któremu możemy tego dokonać. Co nam zatem zostaje? Śnienie na jawie, psychonautyka przez pryzmat stanów świadomości.

GrafikaNetflix

podsumowanie

Ocena
9

Komentarz

O przygodzie z „The Midnight Gospel” marzy każdy. Odległe, nieznane krainy zachwycają egzotycznością, napotkani miejscowi inspirują do przemyśleń o naturze (wszech)świata. A to wszystko dzięki niebanalnemu pomysłowi duetu Ward&Trussel oraz animacji zrealizowanej z pieczołowitością.
Weronika Tryksza
Weronika Tryksza
Enfant terrible, wychowane przez francuską Nową Falę. Z głową w chmurach, bezustannie poszukująca nowych inspiracji. Utrwala chwile na płótnie, kliszy filmowej i kartkach papieru. Miłośniczka niekonwencjonalnych eksperymentów formalnych w kinie artystycznym, szczególnie w wykonaniu Lyncha, Lantimosa, czy Béla Tarra.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

O przygodzie z „The Midnight Gospel” marzy każdy. Odległe, nieznane krainy zachwycają egzotycznością, napotkani miejscowi inspirują do przemyśleń o naturze (wszech)świata. A to wszystko dzięki niebanalnemu pomysłowi duetu Ward&Trussel oraz animacji zrealizowanej z pieczołowitością. Sansara psychonauty. „The Midnight Gospel” – recenzja serialu