Temat wojny jest eksploatowany w kulturze popularnej od zarania dziejów. Od książek, po muzykę i na filmach kończąc. Dotykanie tak smutnej i przerażającej kwestii często sprowadza się do wniosku, że jest to nieodłączny element ludzkiej natury. Czy można ją ukazać w nowy sposób i otworzyć nowe perspektywy na postrzeganie wojny?
W trzech kadrach
Opisywanie wojny poprzez powieść graficzną jest ciekawym, ale jednocześnie ryzykownym przedsięwzięciem, zwłaszcza że komiks zwykle kojarzy się z lekką i przyjemną rozrywką. Jednak wystarczy spojrzeć na kilka tytułów na półce księgarni, by zrozumieć, że wcale tak nie musi być.
W Rzeźni numer 5 mamy do czynienia z interesującym konceptem rozbijania historii na poszczególne, zwykle kilkuklapkowe, scenki. Każdy kadr to jedynie element układanki i naszym zadaniem jest samodzielne ich dopasowanie. W zasadzie akcja składa się z krótkich epizodów, które równie dobrze mogłyby zostać ułożone w zupełnie innej kolejności i nie powodowałoby to braku ciągu logicznego opowieści.
Perspektywa przypadkowego żołnierza
Fabuła kręci się wokół Billego Pelgrima, którego wzięto do wojska i już od początku czytelnik wie, że żołnierz w ogóle nie nadaje się do walki na froncie. To szary i zwykły człowiek niczym się niewyróżniający. Po komiksie można by się było spodziewać, że będziemy śledzić losy wielkiego wojaka dobrze zbudowanego i silnego, którego marzeniem jest śmierć za ojczyznę. Jednak to tylko pozory – jego postać okazuje się żałosna w swej istocie, przez co bardziej realna. Pozostaje ofiarą, a wydarzenia związane z wojną przerastają go i staje się jedynie utrapieniem dla współtowarzyszy.
Jeśli skupimy się na postaciach drugoplanowych, również dostrzeżemy ich bolączki, wady i wewnętrzne tragedie. Poruszony jest tu temat toksycznej męskości, która rzutuje na życie mężczyzn, a szczególnie dotyka młodych żołnierzy wychowywanych przez byłych wojskowych gloryfikujących wojnę. Komiks przedstawia te postaci z dystansem, narrator zbytnio się nimi nie interesuje – skupia się na Billym.
Czyżby koniec sagi? „Usagi Yoimbo. Powrót” – recenzja komiksu
Zdarza się
Najlogiczniejszą rzeczą związaną z wojną jest oczywiście śmierć. W różnych tekstach kultury jest przedstawiana inaczej przez pryzmat twórców. Często pojawia się gloryfikacja bohaterstwa skazanego na porażkę. Żołnierz na froncie musi zginąć, ma być herosem i przykładem dla małych chłopców. Z drugiej strony bywa zupełnie odwrotnie. Śmierć wojskowych jest wydarzeniem smutnym i prowadzi do kolejnych tragedii bohaterów i nie dopatrzymy się tutaj patosu. Rzeźnia numer 5 wprowadza nową perspektywę – zupełną obojętność. Za każdym razem, gdy postać umiera, pojawia się dymek twierdzący: Zdarza się. Ale nie można tego odbierać jako wyprute z emocji, a wręcz przeciwnie. Właściwie takie podejście najbardziej oddaje realia wojny obdartej z uczuć, a bohaterowie nie przeżywają niczego, myślą tylko o sobie, przecież walczą, żeby przetrwać.
Wojna nie ma kolorów
Istotny aspekt komiksu to podróż w czasie, którą bohater przeżywa bez przerwy na każdym etapie swojego życia. Oczywiście to jedyna metafora i ukazanie powszechnego zjawiska wśród byłych żołnierzy, czyli zespół stresu pourazowego. Rzeźnia numer 5 przedstawia to za pomocą kolorów, to częsty zabieg przy retrospekcjach, szczególnie opowiadających o mrocznych momentach z życia bohaterów. Billy nie panuje nad wspomnieniami i jest pochłaniany przez nie bez reszty. Właściwie to wydarzenia z wojny są jego rzeczywistością, a teraźniejszość kolorowym wspomnieniem. Jest wrzucany w losowe momenty na przestrzeni lat.
Jednak komiks ukazuje nie tylko rzeczywistość, bo przecież pojawia się wątek porwania bohatera przez… kosmitów. Świat fantazji jest substytutem najbardziej skrywanych potrzeb, których środowisko nie może spełnić. Wprowadzenie elementów fantastycznych i paranormalnych jedynie wzmacnia w czytelniku poczucie niepokoju związanego z wojną. Jest to podejście dosyć nowatorskie, jednak wpasowuje się w tematykę komiksu.
Historia samoświadoma
Ogromną zaletą komiksu jest skracanie dystansu między narratorem a czytelnikiem. Jednym z bohaterów jest sam autor, świadomy, że poruszanie takiego tematu wiąże się z dużą odpowiedzialnością. Mówi wprost o swoich wątpliwościach, stwarzając poczucie intymności, bo jego zwierzenia i tłumaczenia są tak samo realne jak przygody żołnierzy, o których opowiada. W trakcie komiksu wtrąca swoje komentarze, momentami refleksyjne, a czasem nawet drwiące z postaci, co tylko pokazuje bezsensowność wojen i niezgodę na nie.
Krucjata dziecięca
Nie bez przyczyny tytuł nosi nazwę krucjata dziecięca. Na wojnie giną młodzi ludzie, którzy wbrew swojej woli są wrzucani w wir walki przeciwko wrogowi. Tematyka jest ważna, a sposób, w jaki została poruszana, może być zaskoczeniem dla czytelnika, szczególnie polskiego. Przecież w szkole uczą nas, że na wojnie rodzą się prawdziwi bohaterowie, a wydarzenia są przedstawiane w sposób wręcz zachęcający do umierania za ojczyznę. Każdy uczeń musiał przeczytać choćby Kamienie na szaniec albo Chłopców z placu broni. Tu obraz wojny jest inny, bardziej ludzki, obdarty z patosu, co możemy uznać za odświeżające.
Tytuł: Rzeźnia numer 5. Czyli krucjata dziecięca
Ilustracje: Kurt Vonnegut
Autor:Kurt Vonnegut
Liczba stron: 178
Wydawnictwo: EGMONT