Rzesza włada umysłami, sercami i duszami Aryjczyków. „Człowiek z Wysokiego Zamku” – recenzja serialu

-

Przedstawienie nazistów w filmach lub serialach często jest sprowadzane do absurdów oraz uproszczeń. A powinno pokazywać się ich w sposób naturalny, aby widz zrozumiał, że byli to zwykli ludzie w służbie zbrodniczego systemu. I taką wizję świetnie prezentuje serial od Amazona.
Nic nie mogło stanąć na drodze Trzeciej Rzeszy

Człowiek z Wysokiego Zamku to powieść Philipa K. Dicka, przedstawiająca alternatywną historię. Nazistowskie Niemcy zbudowały broń ostateczną i po pokonaniu przeciwników w Europie, zwróciły się w kierunku USA. Jankesi stawiali dzielny opór, jednak walka z Japonią oraz Rzeszą skutecznie osłabiła ich gospodarkę. Do tego naziści nie mieli cierpliwości do długiej wojny – posłali bombę atomową w samo centrum Waszyngtonu, niszcząc go doszczętnie. Stany Zjednoczone Ameryki kapitulują na rzecz Cesarstwa Japonii oraz zwycięskich Aryjczyków. Poszczególne stany zostają podzielone między dwóch okupantów, zaś pomiędzy nimi tworzy się linię buforową, w postaci strefy neutralnej.

Rzesza włada umysłami, sercami i duszami Aryjczyków. „Człowiek z Wysokiego Zamku” – recenzja serialu
Kadr z serialu „Człowiek z Wysokiego Zamku”

Masowe egzekucje, indoktrynacja oraz strach stają się normą dla Amerykanów w tym świecie. Kilka lat po wojnie następuje pewna stabilizacja i główna bohaterka, Juliana Crain, wraz ze swoim chłopakiem, Frankiem Frinkiem, próbują przetrwać w japońskich Stanach Pacyficznych. Ich skromne życie zostaje wywrócone do góry nogami, gdy dawno niewidziana siostra protagonistki pojawia się pod jej drzwiami z tajemniczym filmem. Okazuje się on dziełem „Człowieka z Wysokiego Zamku” i pokazuje rzeczywistość, w której państwa osi poniosły klęskę.

Spójrz na to, co stało się z Ameryką

Fabułę obserwujemy z kilku różnych punktów widzenia – po stronie Rzeszy oraz Japonii. Ten sposób prowadzenia  opowieści umożliwia bardzo szczegółowy obraz życia w tym alternatywnym świecie. Każdym bohaterem kierują różne motywy, dzięki temu nie wkrada się nuda w trakcie śledzenia ich historii. Ujrzymy próby przetrwania w nowej rzeczywistości przez zwykłych ludzi, ale trafimy także do siedziby samego Fuhrera i zobaczymy, jak na najwyższych szczeblach władzy rozgrywa się polityka. A takie zagrywki stanowią tutaj ważny element – jeden błąd może kosztować życie.

Rzesza włada umysłami, sercami i duszami Aryjczyków. „Człowiek z Wysokiego Zamku” – recenzja serialu
Kadr z serialu „Człowiek z Wysokiego Zamku”

Od początku serialu wiemy, że filmy Człowieka z Wysokiego Zamku nie są tak zwyczajne, jak się wydaje. Twórcy powoli przygotowują nas do wątków paranormalnych i robią to w świetny sposób, małymi krokami. Okazuje się, że istnieje w serialu nasza rzeczywistość, gdzie państwa osi zostały pokonane, zaś USA święciło triumfy nad Cesarstwem Japonii. 

Świat w odcieniach szarości

Ogromnym i pozytywnym zaskoczeniem dla mnie był fakt, że serial nie tworzy równej, jasnej linii podziału, a świat przedstawiony jest subiektywny. Mamy, wiadomo, nazistów (tu chyba nie trzeba nic  tłumaczyć), którzy obok czystek etnicznych czy nachalnej propagandy, dbają o swoich obywateli. Główna bohaterka, po dostaniu się na teren Rzeszy Amerykańskiej, otrzymuje pieniądze oraz mieszkanie. Naturalnie, ma to swoją cenę, jeśli chodzi o prywatność, w postaci braku możliwości zamknięcia drzwi na klucz czy podsłuchów założonych w całym budynku socjalnym. Wysoko postawieni oficerowie opływają w bogactwa, ale zwykli obywatele nie mogą narzekać na żadne niedogodności czy biedę. Jednakże doktryna nazistowska wpływa na każdy element życia i najmniejsze próby wychylenia się z szeregu kończą się błyskawicznymi represjami.

Rzesza włada umysłami, sercami i duszami Aryjczyków. „Człowiek z Wysokiego Zamku” – recenzja serialu
Kadr z serialu „Człowiek z Wysokiego Zamku”

Jest to świetnie ukazane w momencie, gdy córka wysoko postawionego członka partii przybywa do USA i podejmuje pracę w wydziale propagandy. Czuje się bezkarnie i wdaje się w romans z kobietą, rozbijając się także po ukrytych barach dla lesbijek. Jednak Fuhrer nie toleruje takich występków i kobieta spada z piedestału, lądując w obozie reedukacyjnym.

I w końcu amerykańska propaganda odczarowała trochę Japończyków, których Jankesi przez lata uwielbiali portretować jako agresywnych, brutalnych i zdolnych do ataków samobójczych fanatyków. Przez całą wojnę, ale także po niej, tworzono wizję zacofanych barbarzyńców, niemających  szans z wielkim Wujkiem Samem. W serialu zaś widzimy wyniosłych Azjatów nietolerujących braku szacunku czy butności, jednak niezwykle zdyscyplinowanych i oddanych swojej ojczyźnie. Nie są tak restrykcyjni jak Niemcy i nawet gaijin (z jap. cudzoziemiec lub obcy) może ciężką pracą zaskarbić sobie uznanie, a nawet wysoką pozycję wśród potomków samurajów.

Zachwycił mnie fakt,że twórcy serialu mieli na tyle odwagi, że w dzisiejszym, jednotorowym świecie kinematografii, potrafili przedstawić alternatywną historię II wojny światowej bez popadania w sztywne schematy. Dzięki temu wizja okupowanej ziemi amerykańskiej jest niezwykle uderzająca oraz prawdziwa. Tam nie ma „dobrych” i „złych” ludzi, bo moralność często schodzi na dalszy plan, gdy trzeba ratować swoją skórę. Nawet, jeśli wymaga to zabicia drugiego człowieka.

Początkowo zirytowało mnie pojawienie się „wolnościowych” komunistów, ale szybko zrozumiałem, że komunizm to wszak idealna kontra do nazizmu czy faszyzmu. Wizja równości, braterstwa robotniczego i wolności była niezwykle kusząca, nic dziwnego, że ten ustrój znalazł swoje miejsce w wielu biednych krajach, jak Kuba czy powojenne Chiny. A towarzysze w serialu są równie brutalni i bezwzględni, co ich japońscy adwersarze, więc żaden z reżimów lub totalitarnych poglądów nie jest przedstawiony w dobrym świetle.

Zakochałem się w aktorach

Rufus Sewell jako Obergruppenführer John Smith to po prostu majstersztyk! Fenomenalna i genialna rola! Weteran wojny, który dołącza do nazistów po to, aby zapewnić byt żonie oraz malutkiemu synkowi. W świetny sposób ukazano, jak lawiruje między polityką a dbaniem o swoich najbliższych, niejednokrotnie w mistrzowski sposób rozwiązując wszelkie problemy, pojawiające się na jego na drodze. Czasem stawia na subtelne działania, innym razem brutalnie likwiduje komplikacje z użyciem broni palnej. To zdecydowana gwiazda całego show i najlepiej zaprezentowany charakter.

Rzesza włada umysłami, sercami i duszami Aryjczyków. „Człowiek z Wysokiego Zamku” – recenzja serialu
Kadr z serialu „Człowiek z Wysokiego Zamku”

Najbardziej jednakże doceniam dwóch Japończyków — Ministra Handlu Stanów Pacyficznych, Nobusuke Tagomi (Cary-Hiroyuki Tagawa), oraz mojego faworyta całego serialu, czyli inspektora Kido (Joel De La Fuente). Oboje to oddani słudzy Cesarza, mający różne poglądy na temat tego, jak najlepiej pracować w imię Japonii. Tagomi to starszy mężczyzna, pamiętający służbę w wojsku, docenia tradycję i poszukuje pokoju w swoim życiu, ale także stara się go zapewnić lokalnym obywatelom. Twardo trzyma się swoich zasad oraz dobrego wychowania. To przeciwieństwo Komisarza Kido, typowego służbisty zwalczającego partyzantkę oraz wszelkich wywrotowców. Nie ma oporu przed egzekucją czy torturami tylko po to, aby uzyskać potrzebne mu informacje. To ciekawie kontrastuje z faktem, że chce zadbać o syna i robi wszystko dla swojej rodziny.

Kadr z serialu
Kadr z serialu „Człowiek z Wysokiego Zamku”

Główna bohaterka, Julianna Crane, w wykonaniu Alexy Davalos, początkowo intryguje, następnie męczy, a na końcu mamy nadzieję, że dostanie kulkę. Wpierw jest zagubioną kobietą, która próbuje jakoś przetrwać, później  przeciwstawia się władzom w otwarty sposób. W pewnym momencie brakowało mi tylko pelerynki na jej plecach z napisem Superantinazi girls. Biorąc pod uwagę otaczający ją reżim, niechęć partyzantów oraz komunistów do  tajemniczych filmów, postawa którą reprezentuje staje się kuriozalna. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że wielokrotnie wpada w sytuacje, gdzie ma więcej szczęścia niż rozumu.

Cały serial podzielono na cztery sezony i moim zdaniem to dobra liczba. Człowiek z Wysokiego Zamku jest zamkniętą, dopracowaną całością i żaden wątek nie został zbytnio rozwleczony. Historia każdego bohatera  zakończona, jednak na koniec widz zostaje z pytaniami. I bardzo dobrze!

Kadr z serialu
Kadr z serialu „Człowiek z Wysokiego Zamku”
Prawie ideał. Prawie

Niestety zakończenie serialu, moim zdaniem, jest zbyt pozytywne i wręcz dziecinne. Działania głównej bohaterki poniekąd przynoszą skutek. Im bardziej zbliżamy się do końca całego serialu, tym bardziej staje się on idealistyczny, co psuje początkową wizję i ją rozmywa. Szkoda, że twórcom do końca nie udało się utrzymać tej neutralnej narracji, choć domyślam się jakie jest przesłanie – każdy reżim prędzej czy później upadnie.

Najlepszy serial w wykonaniu Amazona

Osobiście uważam, że Człowiek z Wysokiego Zamku to najlepszy serial, jaki wyprodukował Amazon. Fenomenalnie zagrane postacie, wciągająca fabuła i ogromna praca włożona w realistyczne przedstawienie nazistowskich Stanów Zjednoczonych. Jeśli uważacie się za fanów ciężkich klimatów w alternatywnej rzeczywistości historycznej, to jest to serial dla was.

podsumowanie

Ocena
9.5

Komentarz

„Człowiek z Wysokiego Zamku” to świetny serial, osadzony w alternatywnej rzeczywistości. Twórcy nie popadli w proste schematy i przedstawili nam wizję świata, która nie jest jednoznaczna. Dlatego tak bardzo wciąga!
Mateusz Zelek
Mateusz Zelek
Gdyby urodził się 65 milionów lat temu, to na pewno byłby dinozaurem. Ogromny fan prehistorycznych gadów i wszystkiego, co z nimi związane. Dziennikarz specjalizujący się w grach wideo i wiążący z nimi swoją zawodową przyszłość. Nie pogardzi także dobrą lekturą.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Człowiek z Wysokiego Zamku” to świetny serial, osadzony w alternatywnej rzeczywistości. Twórcy nie popadli w proste schematy i przedstawili nam wizję świata, która nie jest jednoznaczna. Dlatego tak bardzo wciąga!Rzesza włada umysłami, sercami i duszami Aryjczyków. „Człowiek z Wysokiego Zamku” – recenzja serialu