Fantastyczna podróż w nieznane. „Rick i Morty – w innych światach” – recenzja komiksu

-

Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego komiksu Rick i Morty – w innych światach do współpracy recenzenckiej dziękujemy wydawnictwu Egmont.

Już któryś raz komiks z serii Rick i Morty trafia w moje ręce. Muszę nieskromnie przyznać, że z każdym zeszytem odczuwam coraz większą przyjemność z obcowania z tą historią. Nie inaczej jest w przypadku Rick i Morty – w innych światach, który to wprowadza wiele nowego do serii i sprawia, iż podczas czytania czuć wyraźny powiew świeżości.

Zacznijmy od fabuły

Autorzy raczą nas tak naprawdę dwiema historiami w jednym komiksie. Pierwszym zaskoczeniem jest to, że duet Ricka i Morty’ego zostaje rozdzielony. Wszystko zaczyna się od terroru, jaki zapanował w królestwie smoków, w którym to rządy przejąć chce pewna perwersyjna grupa przestępcza. Przywódca zionących ogniem gadów – Balthromaw – jedyną nadzieję na przetrwanie widzi w tytułowych bohaterach. Niestety Rick ma inne plany, po burzliwej sprzeczce z Leonardem – ojcem Jerry’ego – postanawia wyruszyć na samotne wakacje do miniaturowego wszechświata „kieszonka”. Od teraz los krainy smoków leży w rękach Morty’ego i jego drugiego dziadka.

Mieszanka dwóch skrajności

Twórcy komiksu w bardzo ciekawy sposób wymieszali dwa, pozornie wykluczające się, motywy. Pierwszy z nich to typowe fantasy, oczywiście w wydaniu serii Rick i Morty, gdzie królują smoki i inne baśniowe stworzenia. Humor tam jest tak absurdalny, że na myśl przychodzi mi jedynie gra wideo Tiny Tina’s Wonderlands, w której to właśnie wątki czerpiące ze światów fantasy okraszone są żartami o kupie i podtekstami seksualnymi. Trudno napisać, żeby cokolwiek w samotnej przygodzie Morty’ego było poważne. Inaczej sprawa ma się w przypadku Ricka, który chcąc spędzić wakacje oglądając umierający wszechświat, napotyka wiele problemów społecznych dręczących jego mieszkańców. Nie sposób ukryć, że za większością z nich stoi nie kto inny jak sam szalony naukowiec. Autorzy bardzo ciekawie skontrastowali te dwie historie. W momencie, gdy Morty przemierza baśniowe, ale i wyładowane perwersją, absurdalnością i seksualnością krainy, Rick walczy o przetrwanie w poważnym, futurystycznym świecie ukazanym na kształt upadającej utopii. Całość sprawia, iż można odnieść wrażenie, że czyta się dwa różne komiksy.

Kilka słów o wykonaniu

Tym, co zasługuje na szczególną pochwałę, jest zdecydowanie wykonanie komiksu. Na wstępie wita nas świetna okładka ukazująca Rick’a i Morty’ego lecących na wyżej wspomnianym przywódcy smoków (czyżby nawiązanie do Rodu Smoka?). Należy tutaj napisać, że kreacja postaci w komiksie delikatnie różni się od tej ukazanej w serialu, bohaterowie są tu bardziej „rysowniczy”, a sam Rick wydaje się młodszy. Z tego, co zdążyłem zauważyć, zmiany te tyczą się prawie całej serii, a nie tylko tego konkretnego zeszytu. Nie uznaję tego za wadę, gdyż mi osobiście podoba się ten wygląd postaci, jednak uważam, że warto o tym wspomnieć, aby uchronić fanów przed szokiem. Im głębiej w komiks, tym lepiej, graficznie nie mam się do czego przyczepić, wszelkie sceny walk i pościgów są wykreowane niezwykle dynamicznie, a przy tym nadal czytelnie. Graficy wykonali cudowną robotę, bawiąc się wieloma niestandardowymi kolorami, dzięki czemu strony aż pulsują od ilości barw.

Na pochwałę zasługuje tłumaczenie, będące przysłowiowym cierniem w oku w moich wcześniejszych recenzjach. Rick i Morty w końcu zostało odgrzecznione przez Wydawnictwo Egmont, które to w świetny sposób zachowało nazwy własne, ale jednocześnie zręcznie przetłumaczyło wszelkie wulgaryzmy tak, żeby pasowały do kontekstu. Interesującym smaczkiem jest tutaj przywiązanie do detali, widać to zwłaszcza przy czcionce kwestii dialogowych, gdy postacie baśniowe mają zarezerwowany dla siebie specjalny fantastyczny font. Wisienką na torcie są tutaj okładki alternatywne i rysunki koncepcyjne zebrane na tyłach komiksu, stanowią one bardzo ciekawy dodatek.

Czy są tu jakieś wady?

Cóż, rzeczywiście komiks ten, niejako w odpowiedzi na moje wcześniejsze żale, poprawił pewne bolączki, między innymi tłumaczenie. Zwykle to właśnie ono było dla mnie największym przewinieniem serii Rick i Morty. Teraz, gdy zostało wyraźnie ulepszone, muszę znaleźć inny punkt zaczepienia. Ale tak na poważnie, tym, co najbardziej biło po oczach, jest tu ilość kolorów. Wcześniej uznałem to za coś neutralnego, jednak zdaję sobie sprawę z tego, że taka różnorodność barw może działać rozkojarzająco.

Kilka słów na koniec i ocena

Rick i Morty – w innych światach to chyba najlepszy komiks z serii o dwójce tytułowych bohaterów, jaki czytałem. Akcja przedstawiona jest ciekawie i zróżnicowanie, dzięki czemu nie ma chwili nudy. Pod względem wykonania również stoi na bardzo wysokim poziomie, co tylko intensyfikuje pozytywne odczucia podczas czytania.

Rick i Morty. W innych światachTytuł: Rick i Morty. W innych światach

Ilustracje: Tony Fleecs, Jarrett Williams

Scenariusz: Josh Trujillo

Liczba stron: 112

Wydawnictwo: Egmont

EAN: 9788328155381

Więcej informacji TUTAJ


podsumowanie

Ocena
9

Komentarz

Przewyższa niejeden odcinek serialu.
Filip Linski
Filip Linski
Miłośnik fantastyki, napędzany hektolitrami kawy. Ciągnie go zarówno do mroków lovecraftowego Innsmouth, jak i do piękna tolkienowskiego Rivendell. W prawdziwym życiu zajmuje się fotografią i zwierzętami, a najbardziej lubi łączyć oba te zainteresowania.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Przewyższa niejeden odcinek serialu. Fantastyczna podróż w nieznane. „Rick i Morty – w innych światach” – recenzja komiksu