Wydawać by się mogło, że jeśli chodzi o kino grozy, powiedziano już w nim wszystko i obecnie nic nie jest w stanie pozytywnie nas zaskoczyć. Odnosimy wrażenie, jakby wykreowane rzeczywistości, motywy, sposoby budowania napięcia były wtórne oraz duplikowane i w konsekwencji nie wnoszą one wiele nowego do rekwizytorium horroru. Jak się jednak okazuje, nawet najmocniej eksploatowane skrypty mogą dotyczyć treści, które dotąd poprzednicy z określonych względów pomijali. Mrok, debiut filmowy Justina P. Lange’a, naświetla bowiem relacje między niewidomym chłopcem a Miną, nastoletnią dziewczyną brutalnie potraktowaną przez życie.
Kiedy Mina poznaje Alexa
Jak wiemy z różnorodnych gatunków, czy to filmowych czy literackich, przyjaźń nie zawsze jest możliwa. Bohaterowie opowieści często znacząco różnią się od siebie, przez co trudno o silną i długotrwałą więź. Wielokrotnie na ich drodze stają różnorodne trudności i przeciwności losu, z którymi próbują się zmierzyć na co dzień. Justin P. Lange tworzy bliskie relacje między dwójką pokrzywdzonych przez życie nastolatków tam, gdzie z zasady są one niemożliwe. W momencie kiedy Mina poznaje Alexa, uprzednio rozprawiając się z jego oprawcą, domyślamy się, że po burzliwych początkach tej znajomości może zawiązać się między nimi nić porozumienia. Wraz z rozwojem fabuły okazuje się, że więcej ich łączy niż dzieli, a podobieństw należy szukać głównie w przeżyciach. Mimo kalectwa chłopca i natury dziewczyny, protagoniści z czasem zaczynają darzyć siebie zrozumieniem i sympatią, a wspólnota doświadczeń staje się spoiwem umacniającym ich znajomość. Co więcej, nowo powstała interakcja jest katalizatorem metamorfozy nastolatki, którą można potraktować jako metaforę katharsis, swoistego oczyszczenia z grzechu i zła, a sam tytuł stanowi figurę retoryczną.
Brutalna przeszłość
Reżyser niespiesznie odkrywa przed nami sekrety z życia protagonistów. Poprzez liczne retrospekcje pokazuje nam makabryczne przeżycia nastoletniej Miny, której dzieciństwo zostało przedwcześnie zakończone i pozbawione beztrosk przez matkę oraz jej konkubenta. Poniżana, wykorzystywana seksualnie i w konsekwencji zamordowana, ożywa, by dokonać zemsty. Staje się pałającym nienawiścią potworem, żądnym ludzkiej krwi oraz mięsa, zamieszkującym teren nazywany przez okolicznych mieszkańców Czarcim Leżem. Justin P. Lange pozostawia w tym aspekcie niedopowiedzenia, nie określając wprost tożsamości postaci, choć przywoływane wspomnienia sprawiają, iż stają się one zbędnym frazesem. Z kolei Alex, również doświadczony przez życie, zostaje porwany dla pieniędzy, torturowany i oszpecony. Jak widać, bohaterów spotkał zły los, a negatywne doświadczenia pozostawiły w ich umysłach traumę.
W poszukiwaniu innowacji
Mrok można uznać za interesującą wariację na temat filmu Pozwól mi wejść Matta Reevesa. W obu produkcjach znajdziemy sporo wspólnych mianowników, które świadczą o pomysłowości reżyserów w konstruowaniu światów grozy, poszukujących dla horrorów innowacji. Lange oraz wymieniony twórca poruszającej historii przyjaźni chłopca z wampirzycą podążają niezbadanymi dotąd ścieżkami, aby dotrzeć tam, gdzie inni twórcy, z niewiadomych w zasadzie przyczyn, jeszcze nie trafili. Udowadniają tym samym, że oklepane motywy można ugryźć inaczej, stawiając na surowy klimat historii, psychospołeczne konteksty międzyludzkich interakcji czy wnikliwe studium traumy. Tym, co jeszcze odróżnia te dwie produkcje od typowych dla podgatunku klisz, są niespiesznie budowane napięcie, powolna narracja oraz realizm poruszanych wątków bliskiej więzi, w których przyjaźń staje się remedium na zło.
Krytycznym okiem
Mimo świeżej jak na współczesne produkcje grozy konwencji, obraz nie jest wolny od niedociągnięć. Zbyt powierzchowne przedstawienie uzdrowienia Miny nie pozwala nam całkowicie odczuć tego jako proces. Lange postawił głównie na ukazanie fizjologicznych symptomów przemiany, nie skupiając się zbytnio na jej psychologicznej stronie, przez co sama metamorfoza wypadła nieco groteskowo i do przesady abstrakcyjnie w porównaniu z czynnikiem ją wywołującym. Postacie wydają się również niedopracowane, zwłaszcza pod kątem charakteryzacji. Gra aktorska, choć poprawna, nie oddaje w pełni charakteru relacji bohaterów. O ile Mina (Nadia Alexander) całkiem dobrze radzi sobie w scenach wymagających od niej więcej dynamiki i wczucia się w sytuację ofiary, o tyle w tym samym kontekście rola Alexa (Toby Nichols) przesycona jest egzaltacją. Krzyczy, trzęsie się, jego reakcje są paniczne, będące przejawami rozwiniętego u niego syndromu sztokholmskiego, choć i on przechodzi swoistą metamorfozę i z czasem zaczyna ufać nowej przyjaciółce. Mimo wszystko relacja jest dość jednostronna, gdyż to dziewczynie z początku bardziej zależy na tej relacji, wbrew targających nią wewnętrznych sprzeczności. Ponadto chłopak zachowuje się jak mazgajowate, bezbronne z uwagi na oszpecenie dziecko. Nie podnosi to bynajmniej wiarygodności postaci i jej autentyzmu, lecz trzeba przyznać, że w późniejszych aktach wypada znacznie lepiej.
Film obejrzeliśmy dzięki uprzejmości Fest Makabra
I
Tytuł oryginalny: The Dark
Reżyseria: Justin P. Lange
Rok powstania: 2018
Czas trwania: 1 godzina 35 minut
INNE RECENZJE FEST MAKABRA
Problemy życia nie całkiem codziennego. „Wyleczeni” – recenzja filmu