Rozmiar przestrzeni, uważanej przez ludzi za „świat”, zmieniał się na przestrzeni wieków wielokrotnie, z czasem rosnąc do dzisiejszych, niewyobrażalnych wręcz rozmiarów. O jego kształt w niektórych kręgach wciąż toczą się zaciekłe dyskusje. To, co widzimy, nie jest już wszystkim, co wiemy. Wydaje nam się – jako gatunkowi – że znamy swoje miejsce wśród gwiazd. A co jeśli nie potrafimy spojrzeć pod odpowiednim kątem?
Kolejne ludzkie plemię
Roy Complain nie jest wybitnym myślicielem, ale też nikt nigdy od niego tego nie wymagał. W szczepie Greene jest łowcą – nie zajmuje się sprawami organizacyjnymi, lecz polowaniem i dostarczaniem pożywienia. Na szczęście zwierzyny nie brakuje: plemię prowadzi koczowniczy tryb życia, podróżując przez obszar zwany Kabinami. Powoli acz konsekwentnie posuwają się naprzód, karczując zarastające korytarze rośliny, wyłapując dzikie zwierzęta i przesuwając barykady. Te potrzebne są nie tylko do oznaczenia granic terenu, ale także do obrony przed wrogimi plemionami. Co jakiś czas monotonię życia przerywa otwarcie nowych, nieodkrytych dotąd pomieszczeń – spadku po legendarnych Gigantach. Istoty te są uważane za stwórców całego świata, a ludzie mają zaszczyt używać pozostawionych przez nich przedmiotów. Szczep przemieszcza się bez obaw o wyczerpanie surowców – Nauka głosi, iż wszyscy żyją w wielkim okręgu, tak ogromnym, że nie można go sobie wyobrazić. Co prawda pojawiają się pogłoski o tak zwanym „Statku”, przestrzeni poza światem zwanej „kosmosem” oraz ciągłej podróży do odległych krain. Roy jednakże nie przejmuje się tego typu bzdurami, podobnie jak swoją zmarłą podczas porodu córką. Woli ponarzekać na spadające ceny mięsa, w żaden sposób nie mogąc ich połączyć ze zwiększoną liczbą zwierzyny na obecnie zamieszkiwanym obszarze. Niestety łowca będzie musiał zacząć ćwiczyć także szare komórki, gdyż od jego decyzji ma zależeć przyszłość nie tylko plemienia.
Niekończąca się opowieść
Tytuł powieści Briana W. Aldissa ma podwójne znaczenie. Pierwszym jest nawiązanie do fabuły, oczywiste jedynie dla tych, którzy dotarli do ostatniej strony. Z drugim natomiast, mniej bezpośrednim, zapewnie nie wszyscy się zgodzą – mam tu na myśli sposób, w jaki trzeba czytać tę książkę. Fraza „Non stop” nadaje się wręcz idealnie: każdy kolejny rozdział i wydarzenie oplata czytelnika nowymi pnączami tajemnicy. Paradoksalnie fabuła rozpędza się bardzo powoli. Ośmielę się nawet stwierdzić, że pierwsze chwile w świecie Kabin są niemal nudne. Jakim sposobem brak akcji może trzymać w napięciu? Jest to sztuka bardzo trudna, ale jak widać, nie niemożliwa. Może to zasługa postaci, tak podobnych do nas samych, a jednocześnie tak innych? Długo zastanawiałem się nad tą kwestią, nie znam jednak odpowiedzi. Wraz z upływem czasu dzieje się coraz więcej, liczba sekretów skrywanych zarówno przed czytelnikiem, jak i bohaterami książki, drastycznie rośnie. Każdy dialog i nowe pomieszczenie przynosi kolejne domysły, tylko co z tego? Wszystkie przypuszczenia okazują się mrzonką, niewiele znaczącą imitacją prawdy. A ta jest piękniejsza od najcudowniejszych marzeń oraz straszniejsza od najgorszych koszmarów. By w pełni zrozumieć sens tych słów, musicie odbyć podróż wraz z Royem Complainem. Dopiero po tej szybkiej i gwałtownej wędrówce, gdy te niecałe trzysta stron powieści zniknie, zobaczycie ludzi takimi, jakimi są naprawdę. Po czym zamknięcie książkę i otworzycie ją ponownie, przewracając pierwszą kartkę. Bo „Non stop” należy czytać – co najmniej – dwukrotnie. Przy kolejnej lekturze stare tajemnice okazuje się nic nieznaczącym bełkotem, czytelnik zauważa wątki, które do tej pory umykały przed jego wzrokiem. Tak naprawdę dopiero za drugim razem dostrzega się w pełni zamysł autora. I wiele innych rzeczy, których człowiek nie ma zamiaru oglądać, ale nie może oderwać wzroku – bo patrzy w lustro.
Człowiek człowiekowi człowiekiem
Bardzo łatwo stawia się pytania, na które nie oczekuje się odpowiedzi. Dużo trudniej jest zaakceptować odpowiedź, choć przez wiele lat uciekało się przed pytaniem. W wielu momentach powieści utożsamianie się z którymkolwiek z bohaterów nie przysporzy czytelnikowi znacznych problemów. Wszyscy jesteśmy ludźmi – mamy przyjaciół, rodziny, wrogów, własne cele i zamiary. Jednak z Non stop nie płynie prosty, jasny przekaz określający termin „człowiek”. Pióro – oraz maszyna do pisania – Briana W. Aldissa uciekają od czytelnego opisu. Jesteśmy dobrzy czy źli? A może wszyscy są „szarzy”, a biel i czerń to skrajności? Podczas podróży poprzez Statek te pytania przestają mieć jakiekolwiek znaczenie, ponieważ bycie Homo Sapiens to w równym stopniu komplement, jak i obelga. W tym miejscu należy przypomnieć, iż książka ta została wydana po raz pierwszy w 1958 roku, ponad sześćdziesiąt lat temu, i jest wznawiana do dziś. Debiutancka powieść człowieka, który żył w czasach, gdy dalekie podróże kosmiczne były wręcz niewyobrażalne, weszła na stałe do klasyki science fiction. A jeśli na dodatek nie przekonają was nagrody, które otrzymał – między innymi Hugo i Nebula – to ja tym bardziej nie będę w stanie.
Tytuł: Non stop
Autor: Brian W. Aldiss
Liczba stron: 289
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 978-83-80625-98-3