Koniec października i początek listopada to czas, gdy światło słoneczne coraz bardziej ustępuje cieniom nocy. Słońce z każdym dniem wcześniej zachodzi za horyzontem, powodując wydłużenie się wieczorów. To idealny okres na spędzenie wolnego czasu w domowym zaciszu. Przy książce lub… dobrej grze. A aura za oknem nastraja do historii z dreszczykiem. W końcu nie bez powodu wierzono kiedyś, że właśnie w te miesiące zbłąkane dusze przypominają o sobie, niekiedy w mało subtelny sposób. Warto więc umilić sobie czas jedną ze straszniejszych historii. Zarówno z literatury, kinematografii, jak i… gier. Oto moja propozycja ośmiu pozycji z gatunku survival horror.
Amnesia
Pamiętam czasy, gdy pierwsza odsłona tej serii gier FPP, Amnesia: Mroczny Obłęd, robiła furorę. Nie tylko się w nią grało, ale również oglądało się na YouTubie zmagania innych graczy, a zwłaszcza ich reakcje na co straszniejsze momenty. Mam do niej wyjątkowy sentyment. Nie da się odmówić Mrocznemu Obłędowi gotyckiego klimatu. Przedstawiona historia ma w sobie wręcz swego rodzaju romantyzm, przyprawiony dość intensywnie poczuciem zagrożenia, niepewności i grozy. Scenografia może czasem przytłaczać zdeformowanymi ciałami porzuconymi po torturach, kałużami krwi i odgłosami wskazującymi na to, iż w miejscu tym nie istnieje bezpieczna przestrzeń pozwalającej, by prowadzona przez nas postać miała możliwość w pełni ukoić nerwy. Gra łączy elementy eksploracji, survival horroru i przygodówki. Zrezygnowano z walki. Musimy natomiast skupić się na innym zadaniu niż pokonanie czających się w mroku potworów. Zamiast tego należy ich unikać, chować się i odwracać wzrok, gdy są w pobliżu nas. Gracz musi bowiem zadbać o stan psychiczny głównego bohatera.
Druga część niestety nie miała już takiego rozgłosu. Amnesia: A Mashine of the Pigs przedstawia historię w konwencji bardziej wiktoriańskiej powieści grozy. W tym roku, parę dni temu (20 października), mieliśmy premierę trzeciej odsłony, Amnesia: Rebirth. Czy będzie ona prawdziwym odrodzeniem serii?
Obcy: Izolacja
Ta gra jest prawdziwym hołdem dla filmowego hitu lat 80. Mamy w niej ogrom smaczków, które uradują fanów dzieła Ridleya Scotta z gatunku horror science fiction w reżyserii Ridleya Scotta. Wcielamy się bowiem w córkę samej Ripley. Tak jak jej matka, zmuszona zostanie stawić czoła niebezpiecznej istocie będącej wcieleniem kosmicznego demona. Xsenomorph stanie się ziszczeniem naszych najgorszych koszmarów. Będzie nas ścigał, a jedyne, co my możemy zrobić, to uciec, schować się i w ostateczności odstraszyć wroga ogniem. Co oczywiście działa tylko na chwilę. Na całej stacji kosmicznej nie ma bezpiecznego miejsca, bowiem nawet skryci w wydawać by się mogło dobrej kryjówce możemy zostać wytropieni. Strach wzbudza obecność kosmity, a niepokój zagości w graczu w chwilach jego nieobecności. Niebezpieczeństwo otacza bohaterkę w która się wcielamy z każdej strony. Jesteśmy zaszczuci, a Obcy zdaje się przewidywać każdy nasz ruch, pojawia się tam, gdzie my, jak gdyby nas wyczuwając.
Jakby tego było mało, musimy też walczyć z androidami, które najwidoczniej dostały jakiegoś zwarcia, bowiem ewidentnie przestały być pomocne ludzkiej załodze. Dodatkowo pozostali pasażerowie stacji kosmicznej również nie są zbyt pokojowo nastawieni.
Popleczników w tej grze jest niewielu, wrogów natomiast możemy spotkać na każdym kroku.
Całość otulono, niczym kołderką, niepodrabialnym klimatem typowym dla filmów z serii Obcy.
Outlast
Ta pozycja to prawdziwe must have dla każdego fana horroru. Stworzona i wydana przez kanadyjskie studio Red Barrels produkcja swoją premierę miała 4 września 2013 roku. Szpitale psychiatryczne od wieków budzą ciekawość, ale i niepokój. Są wręcz idealnym miejscem wydarzeń dla horrorów, zarówno filmowych, książkowych, jak i jako główna lokacja w grach. Outlast wykorzystał ten motyw, wyciskając z niego ostatnią kroplę, przygotowując dla graczy porządną dawkę strachu doprawioną budzącymi niepokój i czasem wręcz obrzydzenie scenami gore. Naszymi przeciwnikami, z którymi w zasadzie nie mamy szans walczyć, są doprowadzeni do granic obłędu pacjenci obiektu, będący ofiarami przeprowadzonych na nich mrożących krew w żyłach eksperymentów. My natomiast wcielamy się w rolę Milesa Upshura, dziennikarza śledczego chcącego zbadać tajemnicę tego miejsca. Odkrywamy ją, znajdując listy i notatki rozproszone po całym obiekcie. W 2014 powstał DLC Outlast: Whistleblower opowiadający wydarzenia zarówno sprzed, jak i po zakończeniu głównego wątku gry z punktu widzenia pracującego w „Mount Massive Asylum” informatyka, autora donosu, jaki otrzymał Miles. W 2017 roku fani doczekali się zapowiadanego trzy lata wcześniej Outlast 2. Mechanika gry bazuje na tych samych zasadach. Gracz jest bezbronny, narracja pierwszoosobowa, a fabułę poznajemy, znajdując notatki, listy, wycinki z gazet i inne “znajdźki”. Bohater, w którego się wcielamy, uciekając przed kultystami, musi odnaleźć swoją żonę i odkryć tajemnice śmierci pewnej osoby. Niepokojące wspomnienia zalewają go co jakiś czas, za każdym razem coraz bardziej dając do zrozumienia, że wszystko, co właśnie się dzieje, jest ze sobą połączone.
Silent Hill
Seria gier będąca prawdziwą klasyką gatunku survival horror. Niespieszna fabuła, w której powoli budowany jest klimat, na jaki składa się między innymi muzyka, za skomponowana przez Akire Yamaoke. Potwory niczym z najgorszych koszmarów czające się we wszechobecnej, gęstej jak mleko mgle, co rusz towarzyszący nam szum radia, zwiastujący zagrożenie, i opuszczone, skrywające mroczną tajemnicę miasto to tylko niektóre elementy gry wpływające na naszą podświadomość i psychikę, budząc w graczu niepokój i lęk w sposób nieoczywisty. Subtelny, jednak w odpowiednich momentach porządnie podnoszący nam poziom stresu. Głównym czynnikiem spajającym ze sobą wszystkie odsłony jest skryte we mgle miasto potępionych dusz, które po charakterystycznym dźwięku syreny zmienia się w demoniczny świat. Subtelny niepokojący nastrój przeistacza się wtedy w scenografię gore. I choć mamy broń umożliwiającą nam walkę z przeciwnikami, zazwyczaj jest to jedynie zwodnicza namiastka poczucia bezpieczeństwa, która w najgorszych sytuacjach okazuje się zawodna. Wtedy też najlepszą obroną staje się ucieczka.
Produkcja Konami doczekała się dwóch adaptacji filmowych nawiązujących do pierwszych części gry.
Until Dawn
Propozycja od Supermassive Games wydana jako exclusive na konsolę PlayStation4. Połączeniem gry i interakcyjnego filmu. Od naszych wyborów, czasem pozornie nieistotnych, zależeć będzie, którzy bohaterowie przeżyją i jak ułożą się relacje między nimi, co również jest ważnym elementem rozgrywki. Fabuła bazuje na schemacie typowym dla klasyki horroru z grupy slasherów. Grupka nastolatków spędza wspólny weekend za miastem, z dala od cywilizacji, w górskiej posiadłości rodziców Josha, jednego z nich. Ich nastroje jednak nie są tak zabawowe, jak można by się tego spodziewać. Chociaż gdy zagłębimy się w ich historię i wydarzenia sprzed kilku miesięcy, wszystko stanie się nieco bardziej klarowne. Otóż rok wcześniej, podczas podobnego wyjazdu, doszło do tragicznego wypadku, w którym zginęły dwie osoby, siostry Josha. Dodajmy do tego fakt, iż sam chłopak kilka ostatnich miesięcy leczył traumę, nie radząc sobie z żałobą. To właśnie dla niego grupa przyjaciół przyjeżdża ponownie w to budzące niechciane wspomnienia miejsce. Jednak czy to spotkanie rzeczywiście jest tylko kolejnym etapem terapii? Choć w teorii to gra jednoosobowa, rozgrywka podzielona została na rozdziały, co jakiś czas postać, którą prowadzimy, zmienia się. Umożliwia to więc poznawanie tej historii w towarzystwie.
Ogromny atut to również obsada aktorska. Przy projekcie swoich głosów oraz wizerunków użyczyli między innymi Rami Malek oraz Peter Stormare.
Alan Wake
Dla każdego twórcy największym horrorem jest długoterminowy brak weny. Boleśnie zaznał go Alan Wake, tytułowy bohater produkcji z 2010 roku. Jako autor bestsellerowych powieści grozy przeżywa kryzys pisarski. Postanawia więc wraz z ukochaną żoną opuścić pełne zgiełku wielkie miasto i przenieść się do nadmorskiego miasteczka jak z amerykańskiego snu. Jednak ten szybko przeradza się w koszmar, gdy ukochana Alana zostaje porwana, a ten budzi się z otępienia po tygodniu, nie pamiętając niczego. Co jakiś czas odnajdując strony maszynopisu niepokojącej powieści. Sęk w tym, iż nie pamięta również tego, by kiedykolwiek pisał to, co jest na nich zawarte. Szukając odpowiedzi na dręczące go pytanie odkrywa, że fikcja zapisana na znajdowanych kartkach staje się prawdą. Uzbrojony w latarkę zagłębia się w mroczną tajemnicę miasteczka. Czy warto nadal sięgać po grę sprzed dziesięciu lat? Jak najbardziej! Fabuła nakreślona jest w sposób rewelacyjny, wciągając nas niczym najlepsza książka lub film. Zalewający gracza mrok tworzy cudownie niepokojący klimat podobny temu, jaki możemy poczuć w twórczości Stephena Kinga.
Blair Witch
Gra z zeszłego roku wzbudziła bardzo skrajne reakcje. Wielu uznało ją za zbyt ciemną, zbyt zawiłą i irytującą. Bowiem w lesie, który jest główną lokacją, gracz się gubi i czasem bardzo długo zajmuje mu znalezienie czegoś, co popchnie fabułę dalej. Jednak… o to właśnie chodziło. Gubimy się.
Twórcy bawią się nami, naszymi wyborami. Zmuszają do pozornie oczywistych posunięć, by na koniec pokazać, jak bardzo daliśmy się zmanipulować. Fabuła co prawda nie została stworzona zbyt skomplikowana, jednak nie to jest najważniejszym elementem tego projektu, są nim emocje. Zostajemy wciągnięci do lasu i otoczeni przez ciemność. Polecam więc grać przy wyłączonym świetle, by dodatkowo spotęgować ten efekt. Produkcja ma rewelacyjny klimat wykorzystujący minimalną ilość bodźców, a przy tym budzący poczucie niepokoju, subtelnego i nieoczywistego strachu, niewiedzy, niepewności i zagubienia.
Resident Evil 7
Kolejna klasyka, wręcz prekursor gatunku mogący być też określany mianem growego tasiemca. Sama główna seria posiada dwanaście gier, nie licząc wersji odświeżonych. O tym, jak bardzo projekt Capcomu wpisał się w popkulturę, świadczy fakt, iż powstał nie jeden film, a cała ich masa, plus kilka animacji. Jednak w tym zestawieniu chcę się skupić na Resident Evil 7.
Tym, co łączy wszystkie odsłony produkcji, jest śmiercionośny wirus przeistaczający zarażonych w krwiożercze potwory. W początkowych odsłonach ludzie mający z nim styczność zmieniali się w zombie, jednak wyobraźnia twórców z każdą kolejną częścią rozwijała się. Wirus ewoluował, a zakażeni stawali się mutantami z coraz to bardziej wymyślnymi cechami.
W przypadku Resident Evil: Biohazard wydanej w 2017 roku gra zmienia nieco swoją formę z narracji trzecioosobowej na FFP, rozbudowano też elementy eksploracji. Dodatkowo wrócono do ciężkiego klimatu z początków serii. Niepokojący nastrój tworzą drobiazgowo stworzone, pełne mroku lokacje, gra światła i cienia oraz budzący lęk przeciwnicy. Fabuła również odchodzi od kanonu, a my zamiast wcielać się w doskonale wyszkolonego żołnierza, prowadzimy postać Ethana, który udaje się do zlokalizowanej na moczarach opuszczonej, mrocznej rezydencji w poszukiwaniu swojej zaginionej żony. Podczas poznawania historii posępnej posesji bohater odkrywa, iż znalazł się w samym środku horroru.
Oczywiście te tytuły to jedynie garstka przedstawicieli gatunku survival horror. Na rynku jest wiele innych, również wartych uwagi propozycji, które umilą fanom powieści grozy długie jesienne wieczory. Tym, co je łączy, okazuje się niezwykły, budzący poczucie niepokoju i zagrożenia klimat oraz ciekawa, wciągająca fabuła polegająca na odkrywaniu mrocznej tajemnicy niczym z powieści Edgara Alana Poego, Lovecrafta bądź Stephena Kinga.