Przepraszam, czy chciałbyś dołączyć do sekty? „The Church in the Darkness” — recenzja gry

-

Tak, naturalnie, a jakie są Państwa warunki? Mamy piękny obóz ukryty głęboko w dżungli i jesteśmy fanatykami, którzy strzelają do każdego, kto nie był zaproszony. To co, podpisujemy wstępny wniosek o przyjęcie?
Jedź do dżungli mówili…

Na początek kreujemy swoją postać i wybieramy ekwipunek podstawowy. Następnie lądujemy w środku dżungli i dostajemy list od członka rodziny z prośbą o uratowanie kuzyna Alexa.

Naszym zadaniem jest przeniknięcie do siedziby kultu i wybadanie jego członków. Scenariusz zmienia się zkażdą rozgrywką i raz po raz  musimy ustalić, jak niebezpieczni są przywódcy Rebecca i Isaac. Czy mamy do czynienia z socjalistyczną utopią, czy typową sektą wykorzystującą swoich członków?

Przepraszam, czy chciałbyś dołączyć do sekty? „The Church in the Darkness” — recenzja gry
Screen z gry

Nie licząc kilku postaci niezależnych, reszta jest wrogo nastawiona. Cywile  pracują w polu, a strażnicy cały czas patrolują okolicę. Możemy skradać się i zdobywać potrzebne informacje (rozmowy, urywki gazet lub dokumenty), wykonując nasz cel główny. Możemy też odciągać uwagę strażników lub zachodzić ich od tyłu, ogłuszając lub dusząc. Następnie jegomościa lub jego zwłoki mamy szansę ukryć w jakimś ustronnym miejscu.e.

Nic też nie stoi na drodze włączenia prawdziwego Rambo. Bierzemy broń i prujemy jak wściekli do wszystkiego, co się rusza. Jeśli nabawimy się kilku ran, użyjemy apteczek, regenerujących utracone punkty życia. Najważniejszy cel: dotrzeć do Alexa. A w jaki sposób? To nasza decyzja. Wszystkie działania mają wpływ na zakończenie gry, a tych jest kilka.

Przepraszam, czy chciałbyś dołączyć do sekty? „The Church in the Darkness” — recenzja gry
Screen z gry

Fenomenalnie prezentują się główni antagoniści, a to za sprawą audio. Dubbing, do którego głosu użyczyli Ellen McLain (najlepiej znana z roli GLaDOS w grze Portal) oraz John Patrick Lowrie (Snajper z Team Fortress 2), zagrali przywódców kultu, Rebeccę i Isaaca Walkerów. Niestety reszta postaci odbiega bardzo, jeśli chodzi o poziom wykonania, i ich udźwiękowienie wyszło chyba tylko z obowiązku.

Nie o taką sektę walczyłem

Niestety rozczarowałem się The Church in the Darkness. Miałem nadzieję, że wejdę w skórę sekciarza i wykonując zadania, powolutku zinwigiluję  obóz. Później napuszczę na siebie poszczególne osoby i, wykorzystując zamieszanie, uratuję kogo trzeba bądź pozbędę się całego obozowiska w dżungli. A tutaj niespodzianka, bo rozgrywka różniła się diametralnie od tego, co chciałem.

Praktycznie wszystkie postacie niezależne albo do nas strzelają, albo biegną powiadomić strażników. Tylko pojedyncze persony mogą  z nami porozmawiać. Są to istoty bez duszy, których linie dialogowe po prostu przeklikujemy i nie chcemy ich słuchać (winię tutaj głównie dubbing).

Przepraszam, czy chciałbyś dołączyć do sekty? „The Church in the Darkness” — recenzja gry
Screen z gry

Gdy już opanowałem podstawy rozgrywki, spodziewałem się dłuższego maratonu i unikania wrogów. A tutaj okazuje się, że wystarczą około dwie godziny, aby zakończyć grę! Można zacząć ponownie, z nowym ustawieniem mapy, ale czy jest po co? I czemu przeciwnicy są tak głupi? Po podniesieniu alarmu przez patrole wystarczyło dosłownie trzydzieści sekund, aby wszystko wróciło do normy. Nawet widok zwłok nie robi na nich wrażenia. Zasięg ich widzenia także nie powala i chyba mamy do czynienia z krótkowidzami bez okularów. O dziwo, nie narzekają jednak na brak celności…

Żeby zdobyć apteczki lub inne elementy wyposażenia, nie musimy się zbytnio natrudzić. Praktycznie znajdują się one w każdym domku, a mając kilka naboi i broń, możemy spokojnie wybić cały obóz. Każdy zabity strażnik posiada amunicję, więc nie będziemy narzekać na brak środków do dalszej likwidacji. Zabawnie też potrafią działać kamienie, służące do odwracania uwagi. Strażnicy, miast skupić się na tym, skąd dobiega dźwięk, potrafią po prostu przyjść w miejsce, gdzie aktualnie znajduje się nasza postać, czyli w miejsce spodziewanego efektu, dostajemy coś całkowicie odwrotnego.

Przepraszam, czy chciałbyś dołączyć do sekty? „The Church in the Darkness” — recenzja gry
Screen z gry
Sekciarsko tak trochę…

The Church in the Darkness to coś ciekawego na rynku growym, ale zarazem nic specjalnego. Skradanie już widzieliśmy, proceduralnie generowane mapy także, elementy fanatyzmu religijnego to stały element różnych gier od Farcry 5 po Wiedźmina 3. Żeby polecić tę grę, musiałbym chyba należeć do tej sekty i fanatycznie wierzyć w jej sukces. Cena ponad siedemdziesiąt złotych również nie zachęca i jeśli mielibyście na nią ochotę, to… polecam poczekać na promocję.

Przepraszam, czy chciałbyś dołączyć do sekty? „The Church in the Darkness” — recenzja gry

  • Przyjemna oprawa wizualna,
  • Przemówienia przywódców sekty,
  • Proceduralnie generowana dżungla.

 

Przepraszam, czy chciałbyś dołączyć do sekty? „The Church in the Darkness” — recenzja gry

  • Krótka rozgrywka,
  • po kilku godzinach widzieliśmy już wszystko,
  • AI przeciwników.

 

Obejrzyjcie nasz gameplay:

podsumowanie

Ocena
4

Komentarz

Mała produkcja Indie, która kusi opisem i fabułą, szybko staje się nudna. Do tego bardzo krótka. Tylko dla wyjątkowych koneserów gier niezależnych.
Agnieszka Michalska
Agnieszka Michalska
Pasjonatka czarnej kawy i białej czekolady. Wielbicielka amerykańskich seriali i nienasycona czytelniczka książek, ale nie znosi romansów. Podróżuje rowerem i pisze fantastyczne powieści - innymi słowy architekt własnego życia.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Mała produkcja Indie, która kusi opisem i fabułą, szybko staje się nudna. Do tego bardzo krótka. Tylko dla wyjątkowych koneserów gier niezależnych.Przepraszam, czy chciałbyś dołączyć do sekty? „The Church in the Darkness” — recenzja gry