Przeciętna wybranka. „Cień i kość” — recenzja ebooka

-

O Leigh Bardugo słyszałam wiele, głównie pozytywnych, opinii. Znajome czytelniczki i znajomi czytelnicy mówili o dobrze skonstruowanym świecie i fajnych, wiarygodnych postaciach. Jednak nawał pracy skutecznie spychał zapoznanie się z książkami tej autorki na dalszy plan. W końcu jednak udało mi się przeczytać Cień i kość, powieść z uniwersum Griszy. Nie będę ukrywać, że rozpoczynając lekturę, miałam spore oczekiwania. O tym, czy się zawiodłam, możecie przeczytać poniżej.

Poniższy tekst nie jest wolny od spoilerów.

Niezwykła przeciętność

Główną bohaterkę, Alinę, oraz jej najlepszego przyjaciela, Mala, poznajemy, gdy są małymi dziećmi, zamieszkującymi dom dla sierot stworzony przez lokalnego diuka. Ani ona, ani on nie wydają się szczególnie uzdolnieni — chociaż chłopiec już wtedy zdradza zaczątki talentu tropiciela. Dziewczyna natomiast prezentuje się zupełnie przeciętna: nie błyszczy intelektem, nie posiada też nadzwyczajnej urody. To oczywiście brzmi całkiem znajomo — bo tak opisywane są w większość bohaterki we współczesnych młodzieżówkach. Przyznaję, dużo dałabym za postać żeńską, dla odmiany będącą świadomą swojej urody/talentów i nie czekającą na księcia z bajki, który jej je uświadomi. Ale nie tym razem.

Żeby jeszcze dosadniej zilustrować czytelnikom, przeciętność Aliny, autorka pokazuje nam, jak oboje z Malem oblewają test przeprowadzany przez Griszę. 

Chwilę później widzimy już naszą bohaterkę jako nastoletnią dziewczynę, która (razem z Malem, a jakże!) zaciągnęła się do armii, i pełni w niej  rolę uczennicy kartografa. Oczywiście przeciętnej, radzącej sobie z obowiązkami średnio..

Ale to wszystko to tylko pozory — bo gdy jej przyjaciel(i inni obecni) znajduje się w niebezpieczeństwie, objawia się talent magiczny naszej bohaterki. Oczywiście jedyny w swoim rodzaju, legendarny i dający nadzieję na zakończenie wojen, które trawią ojczyznę Aliny. Wtedy też na scenę wkracza trzecia z czterech postaci, usiłująca mieć jakąś osobowość (chociaż spójrzmy prawdzie w oczy — to nie są udane próby), czyli Zmrocz we własnej, odzianej na czarno osobie. Jeśli w tym momencie przed oczami stanął wam Akkarin z cyklu Trudi Canavan, to będzie to skojarzenie całkiem trafne — z tym drobnym minusem, że Zmrocz nie jest niezrozumianym bohaterem, a raczej antagonistą w marnym przebraniu.

Innymi słowy: postaci nie są mocną stroną Cienia i kości. Nie jest nią też, niestety, fabuła. Jestem niemal pewna, że już w tej chwili większość z was domyśla się, co zdarzy się dalej — i będziecie mieć rację, bo powieść nie zaskakuje absolutnie niczym. Trochę szkoda — po tylu pozytywnych opiniach naprawdę liczyłam na coś więcej.

Łyżka miodu

No dobrze — ale czy coś w tej powieści mi się podobało? Oczywiście, że tak. Wbrew całemu mojemu marudzeniu, czytając tę książkę, bawiłam się nieźle. Bardugo bardzo sprawnie tworzy interesujący świat, który przyjemnie się poznaje. Gdyby autorka poświęciła mu więcej czasu, mógłby być jeszcze ciekawszy. Chociaż to akurat może być problem tego, że nie znam poprzednich książek z tego uniwersum — a zatem całkiem możliwe, że sporo smaczków światotwórczych mi umyka. Podobał mi się system magii — bardzo lubię, gdy te zdolności pokazywane są jako nauka i coś, co trzeba ćwiczyć, żeby nad tym zapanować. Podobało mi się też to, że Alina, przy całym swoim talencie, musiała ciężko zapracować na to, aby móc go używać. 

Ale to już było

Czytając powieść Bardugo, miałam nieodparte wrażenie, że to wszystko już gdzieś widziałam. I bezradną dziewczynę znikąd, która nagle okazuje się absolutnie niezbędna przepowiedni, i wiernego przyjaciela, ukrywającego swoją miłość do niej, i absolutnie złego antagonistę, koniecznie ubranego w czerń i posiadającego jakieś zero osobowości i jeszcze mniej motywacji. Nawet pojawił się zalążek miłosnego trójkąta. Nie będę ukrywać, że spodziewałam się czegoś więcej niż możliwości zagrania w bingo złożonego z literackich klisz, nadużywanych w powieściach młodzieżowych. Gdyby jeszcze te klisze zostały przedstawione ciekawie, jakoś przełamane — lektura byłaby znacznie bardziej interesująca. Całość ratują głównie umiejętności Bardugo, bo mimo absolutnej przewidywalności fabuły, powieść czytało się nieźle. Tylko pozostał ogromny niedosyt, ponieważ tu mogło zadziać się zdecydowanie więcej.

Zachęcamy do sięgnięcia też po inne ebooki należące do tego gatunku.

Recenzja powstała we współpracy z Virtualo.

Przeciętna wybranka. „Cień i kość” — recenzja ebooka

 

Tytuł: Cień i kość

Autor: Leigh Bardugo

Wydawnictwo: MAG

Rozmiar pliku: 3,2 MB

ISBN: 978-83-66409-82-8

podsumowanie

Ocena
6

Komentarz

Ta książka miała spory potencjał — niestety niespecjalnie został on wykorzystany. Fabuła jest przewidywalna, a główna bohaterka  bardzo typowa dla współczesnych młodzieżówek. Niemniej to sprawnie napisana, lekka powieść osadzona w ciekawym świecie. Chętnie sięgnę po kolejny tom, żeby sprawdzić, czy autorce udało się uniknąć wpadnięcia w kolejne klisze.
Anna Kwapiszewska
Anna Kwapiszewska
Gdyby nie czytnik, stos nieprzeczytanych książek dawno stworzyłby gustowny nagrobek. Nie wierzy w guilty pleasure, kocha feminatywy i niebinarne formy gramatyczne, Star Treka, herbatę i erpegi.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Ta książka miała spory potencjał — niestety niespecjalnie został on wykorzystany. Fabuła jest przewidywalna, a główna bohaterka  bardzo typowa dla współczesnych młodzieżówek. Niemniej to sprawnie napisana, lekka powieść osadzona w ciekawym świecie. Chętnie sięgnę po kolejny tom, żeby sprawdzić, czy autorce udało się uniknąć wpadnięcia w kolejne klisze.Przeciętna wybranka. „Cień i kość” — recenzja ebooka