Wiele i wielu marzy w okresie nastoletnim, aby opanować niemożliwą sztukę czarowania. Dałoby nam to możliwość spełnienia marzeń, pokazania wszystkim wokoło, co znaczymy, że jesteśmy kimś i lepiej nam nie podskakiwać. Timothy Hunter również tego pragnął i jemu się udało. A przynajmniej – uda, jeśli będzie miał dość cierpliwości, aby opanować tak magię, jak też rządzące nią zasady.
Nie sen, a jawa
Pewnego dnia tajemniczy ludzie zapytali Tima, czy chciałby poznać magię i wszystkie jej sekrety. Żeby podjąć decyzję, najpierw pokażą mu wszelkie jej możliwości, to, co mógłby za jej pomocą uczynić i wpływać na otaczający go świat. Jakie niebezpieczeństwa będą na niego czyhać oraz konsekwencje, które pociągnie za sobą wybór takiej ścieżki. Kiedy je pozna, dokona wyboru: czarowanie albo powrót do zwykłej codzienności. Jeśli wybierze magię, to czekają go kolejne istotne decyzje do podjęcia: wykorzystać swoje talenty w imię dobra czy imię zła. Cała ta historia wydaje się być jak sen, a chociaż Tim dokonał oczywistego wyboru – wszystko wydaje się być takie, jak przedtem. Choć próbuje użyć przeznaczonych mu rzekomo zdolności, aby zaimponować przyjaciółce, w której się podkochuje, nic się nie dzieje.
A przynajmniej nic nadzwyczajnego – ot, zostaje wyśmiany przez innych chłopaków i sprowokowany do bójki. Rozdziela ich doktor Rose, jedna z nauczycielek, która wzywa Tima do swojego biura na poważną rozmowę. Acz nie taką, jakiej chłopak się spodziewał – dostaje naganę, owszem, ale za bezmyślną próbę używania magii przy świadkach. To od niej dowiaduje się, że aby zostać czarodziejem, przede wszystkim musi się uczyć – ze specjalnych ksiąg. Tekst pojawia się w nich dokładnie wtedy, gdy uczeń jest gotowy je poznać. To od niej również otrzymuje pierwszą z takich książek, rozpoczynając podróż pełną cudowności, ale i przemocy. Na dodatek wydaje się, że ktoś koniecznie chce go zabić. Tylko… dlaczego?
Wielki powrót (przyszłego) równie wielkiego czarodzieja
Pierwsze, opowiadające o Timothym Hunterze, Księgi magii powstawały w latach 90., rozpisane przez Neila Gaimana oraz narysowane przez Johna Boltona. Stworzone najpierw jako miniseria, a później opowieść rozwinięte już przez innych autorów na siedemdziesiąt pięć zeszytów, zamówiona przez DC Comics. Budując historię młodego czarodzieja, mającego przed sobą drogę ku niewyobrażalnej, magicznej potędze, Gaiman czerpał inspiracje z innych, popularnych książek dla dzieci i młodzieży, realizując dobrze zakorzeniony w literaturze motyw chłopca, który zgodnie z przepowiednią ma być kimś wyjątkowym. Wydany niedawno przez Egmont Dobór składu to pierwszy tom nowych Ksiąg magii, napisanymi tym razem przez Kat Howard, uznaną twórczynię krótkich form narracyjnych, mającą już za sobą kilka projektów komiksowych. Nowe wcielenia Tima rysuje Tom Fowler, który pracował wcześniej między innymi przy Doom Patrol. Strony kolorami wypełnia Jordan Boyd. W tej nowej odsłonie Księgi magii ukazują się jako czwarta seria wydawana w ramach Sandman Uniwersum, pod artystyczną pieczą Gaimana.
Baśń nie baśń?
Dobór składu rozpoczyna się w specyficzny sposób – komunikując nam od razu, z jakiego typu bohaterem będziemy mieli do czynienia. Utrzymany w bajkowej stylistyce początek, otwarty klasyczną wręcz frazą („dawno, dawno temu”), z jednej strony narzuca ton całej opowieści, a z drugiej kształtuje nasz stosunek do samego protagonisty. Jeśli zaczyna się jak baśń, mamy prawo zakładać, że nią będzie, a co za tym idzie – na kartach komiksu znajdziemy wiele niesamowitości. Protagonistę czeka sporo nieprzyjemnych i niebezpiecznych przygód, ale suma summarum powinien wyjść z nich cało. A przynajmniej tak zakładamy, co, biorąc pod uwagę zarysowane już w tle siły próbujące wpłynąć na Tima, może okazać się trudne do osiągnięcia dla nastoletniego chłopca.
Inną konsekwencją przywołania baśniowości w kontekście Ksiąg magii jest fakt, że od samego początku kwestionujemy wszystko to, co widzimy na kolejnych kadrach. Czy nieco zdziwaczała Hattie, prawdopodobnie będąca w kryzysie bezdomności, która przyjaźni się z Timem, to zwykła osoba? A może również ma jakiś związek ze światem fantastycznym? Skoro w szkole pojawiła się doktor Rose, znająca dotyczącą głównego bohatera przepowiednię, być może nie jest jedyną, która zinfiltrowała tę placówkę, aby się do niego zbliżyć? Taki zabieg świetnie buduje atmosferę niepewności co do poszczególnych wydarzeń, z jednoczesnym zachowaniem pewności, że generalnie całość skończy się dobrze.
Każda legenda ma swój początek
Tym, co nas na pewno sfrustruje to fakt, że pierwszy album w serii Ksiąg Magii niewiele właściwie wyjaśnia – zaledwie wprowadza nas w całą, bardziej złożoną historię. Dopiero rozpoczyna legendę, jaką chce opowiedzieć, czy też, metaforycznie rzecz ujmując: rozstawia pionki na szachownicy. Jak na razie Tim jest zwykłym, targanym pragnieniami i lękiem nastolatkiem, dla którego magia stanowi narzędzie do spełnienia bardziej przyziemnych potrzeb: żeby już nigdy mu nie dokuczano, żeby ukochana spojrzała na niego przychylniej, żeby znaleźć zaginioną matkę. Zwłaszcza to ostatnie stanowi jeden z najważniejszych motywatorów głównego bohatera do tego, aby zgłębiać arkana magiczne, jak również, by nie słuchać rad ani doktor Rose, ani nikogo innego. Trzeba oddać Howard, że doskonale poradziła sobie z udźwignięciem realizacji tego już dość wyeksploatowanego w XXI wieku motywu chłopca z legendy, sprowadzając go od samego początku „do parteru”. W końcu poznajemy go w momencie, kiedy nie potrafi rzucić najprostszego zaklęcia, ani nie jest w stanie przeczytać nawet żadnej magicznej książki.
Liczy się droga, nie cel?
Pierwszy tom Ksiąg magii to historia interesująca, niby po raz kolejny opowiadająca dobrze znaną fabułę o specjalnym chłopcu, a jednak robiąca to w taki sposób, że nie nudzi, a wciąga. Tercet Howard, Fowler i Boyd przygotował komiks, po który sięgnąć warto – zwłaszcza, jeśli lubi się nieszablonowe opowieści o magii, osadzone w pozornie tylko niemagicznym świecie.
Tytuł: Księgi magii. Tom pierwszy. Dobór składu
Autorzy: Kat Howard, Tom Fowler, Jordan Boyd
Liczba stron: 160
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328198418