Po blisko trzech latach publikacji dobiegła końca polska edycja Fruits Basket. Manga od początku, aż do samego końca, trzymała dobry poziom. Po tak długim czasie trudno się nam rozstać z bohaterami. Co ważne, autorka nawet na finiszu zadbała o to, by wzbudzić w nas silne uczucia.
Nagłe przyspieszenie
Blisko końca swojej opowieści Natsuki Takaya nagle przyspieszyła z zamykaniem wątków. Wydarzenia nabierają momentami niespotykanego wcześniej tempa. Nie jest to jednak wymuszone i nie przeszkadza w lekturze. Z pewnością dałoby się rozciągnąć te dwa tomy i spokojniej wszystko opisać, jednak byłoby to poniekąd sztucznym przedłużaniem historii (acz pozwoliłoby nam się cieszyć przygodami Toru i Somów jeszcze trochę dłużej).
Nie wszystkie wątki doczekały się zakończenia. Oczywiście główna oś fabularna otrzymuje zwieńczenie i wiele się wyjaśnia, jednak niektóre poboczne opowieści nie zostają zamknięte. Szkoda, bo w wypadku przynajmniej części z nich chciałoby się dowiedzieć czegoś więcej. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji rodzinnej Momijiego – chętnie bym zobaczył, jak się ona rozwinęła. Z drugiej strony niedomknięte wątki nie są związane z główną fabułą i trudno, by autorka rozwijała je kosztem tejże.
Rozwój postaci
Na przestrzeni wszystkich tomów Fruits Basket mogliśmy obserwować, jak poszczególne postaci dojrzewają i się zmieniają. W wypadku niektórych z nich były to jedynie drobnostki, u innych zachodziły znaczące metamorfozy. W zakończeniu serii widzimy, że każdy może się odmienić. Być może to trochę naiwne, wszak w bardzo krótkim czasie dochodzi do dużej transformacji charakteru. Jednak czyż nie tak mogą działać traumy? A trzeba pamiętać, że postaci ich doświadczają.
Cenne było zobaczyć, jak poszczególni bohaterowie nie tylko się zmieniają, ale też uzyskują wgląd w siebie. Zaletą jest fakt, że mogliśmy przekonać się, że rozumieją, co się z nimi stało i jakie czynniki miały na to wpływ. Niewątpliwie sposób ich poprowadzenia jest mocną stroną tej serii.
Rozgrywające się wydarzenia wywołują silne emocje w czytelniku. Autorka już wcześniej potrafiła je wzbudzać, ale wydaje się, że to właśnie na przestrzeni dwóch ostatnich odsłon mają miejsce najbardziej wzruszające wydarzenia. Nie jest tak, by były to najsmutniejsze części – po prostu całość jakoś mocniej oddziałuje na odbiorcę. Być może za sprawą tego, że jesteśmy świadomi, iż to już sama końcówka opowieści.
Dodatki
Jako że polskie wydanie jest wersją kolekcjonerską, to przywykliśmy już do drobnych dodatków – kolorowych stron, których w każdym tomie było kilka. Jednak w ostatniej odsłonie serii otrzymaliśmy znacznie więcej. Mangę pierwotnie opublikowano w dwudziestu trzech tomach. By więc w edycji kolekcjonerskiej dwunasta odsłona nie była znacząco cieńsza, wyładowano ją dodatkową zawartością. W tomiku znajdziemy ponad sto pięćdziesiąt stron pełnych informacji o bohaterach, krótkich komiksów i wiele więcej. Te dodatki będą dla fanów serii niewątpliwą gratką. Dla innych – niekoniecznie. Do najciekawszych elementów zaliczyć trzeba wywiad z autorką oraz omówienie historii wydania i dodatków, jakie mogli zdobyć japońscy czytelnicy.
Zwieńczenie historii
Natsuki Takaya przeprowadziła nas przez kilka tysięcy stron opowieści. Poznaliśmy całą plejadę bohaterów – część z nich polubiliśmy, inni wzbudzili nasza antypatię. Towarzyszyliśmy im w pięknych, wesołych i strasznych chwilach. Otrzymaliśmy wgląd w ich psychikę i mogliśmy patrzeć, jak się rozwijają. Jedenasty i dwunasty tom udanie podsumowują tę historię. Być może nieco zbyt szybko rozstajemy się z Toru i spółką, ale niewątpliwie jest to dobre rozstanie.
Autorka stanęła na wysokości zadania i trzymała stały, wysoki poziom swojej mangi. Końcówka nie jest tu wyjątkiem – zdecydowanie nie możemy narzekać. Lektura Fruits Bakset była przyjemnością i należy się cieszyć, że manga trafiła w ręce polskich czytelników.
Pozostałe recenzje serii Fruits Basket:
Tytuł: Fruits basket
Autor: Natsuki Takaya
Wydawnictwo: Waneko
ISBN: 9788380966376