Powtórka z rozrywki. „James Cameron: Historia science fiction” – recenzja serialu dokumentalnego

-

AMC jest amerykańskim kanałem telewizyjnym, który za motto przyjął „Story matters here” (“Tu historia ma znaczenie). Zresztą pod tym trzyliterowym akronimem kryje się pierwotna nazwa kanału, funkcjonująca do 2003 roku – American Movie Classics. I właśnie tutaj możemy znaleźć nowy, świetny serial dokumentalny o szeroko pojętej fantastyce w filmie – James Cameron: Historia science fiction, który możemy oglądać od 7 maja na kanale AMC. Odcinki są emitowane co poniedziałek o 21:00.
Cameron ekspertem?

Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam tytuł tej produkcji pytaniem, które przyszło mi do głowy było: „Co Cameron ma wspólnego z science fiction? Przecież poza Terminatorem i Avatarem za wiele tego nie stworzył”. Na szczęście serial szybko moje wątpliwości rozwiał. Historia składa się z sześciu odcinków, z których każdy z nich poświęcono innemu zagadnieniu, mamy więc – życie pozaziemskie, kosmos, potwory, mroczne wizje przyszłości, inteligentne maszyny i podróże w czasie. Całość skupia się zdecydowanie bardziej na „science” niż „fiction”, czyli tej części fantastyki, która jest pochodną nauk wszelakich – od fizyki i chemii na socjologii kończąc. Nie uświadczymy zatem rozmów o elfach, gnomach czy czarodziejach.

Powtórka z rozrywki. „James Cameron: Historia science fiction” – recenzja serialu dokumentalnego
Kadr z produkcji „James Cameron: Historia science fiction”

Bardzo lubię serie dokumentalne, wszelkiego rodzaju wywiady z mądrymi i ciekawymi ludźmi, wśród nich moją ulubioną jest Actors on actors emitowane na youtubowym kanale Variety czy Actors roundtable z Hollywood Reporter. I ta seria w pewnym stopniu jest do nich podobna, ale tym razem odpytujący jest jeden – James Cameron. Naprzeciwko niego zasiada cały wachlarz twórców science fiction – od Stevena Spilberga, przez Guillermo del Toro, Willa Smitha, Sigourney Weaver, po autorkę książek serii Niezgodna, muzyków i najmłodszych aktorów Stranger Things.

Dawkujcie sobie przyjemność

Cameron zadaje dużo pytań, dużo też mówi, chwilami w dość irytujący sposób przerywając rozmówcom, nie pozwalając im dokończyć myśli, co wygląda, jakby próbował odpowiadać za nich. O ile w formatach czterdziestopięciominutowych odcinków nie sprawia to problemów i nie razi to, gdy próbujemy obejrzeć kilka na raz – bywa to męczące. Szkoda mi było del Toro, który ewidentnie miał wiele do powiedzenia, ale Cameron zupełnie nie dawał mu dojść do słowa. Nie wiem z czego to wynika, ale przykro było na to patrzeć. Muszę z ciężkim sercem przyznać, że można być uznanym reżyserem i absolutnie nie umieć przeprowadzać wywiadów.

Powtórka z rozrywki. „James Cameron: Historia science fiction” – recenzja serialu dokumentalnego
Kadr z produkcji „James Cameron: Historia science fiction”

Poza tymi niedogodnościami – całość jest świetna. Goście dobrani zostali w punkt, widać, że mówią z pasją o tym, co robią, w czym brali udział, o projektach, których są częścią. Świetnie słucha się Arnolda Schwarzeneggera i Zoe Saldany. Pojawia się również Jeff Goldblum, a jak wiemy wszystko, co ma Jeffa, automatycznie staje się doskonałe. Wielkim plusem jest również odwoływanie się do klasyków – Muchy (1986) czy Bliskiego spotkania trzeciego stopnia (1977), dzięki którym moja kupka wstydu powiększyła się o kolejne kilkanaście filmów do obejrzenia.

Ania Minge
Ania Minge
Lubię leżeć i książki. Jak dorosnę to zostanę Rory Gilmore. Albo Lorelai, zależy jak mi się życie ułoży.

Inne artykuły tego redaktora

2 komentarzy

Popularne w tym tygodniu