Potwory w Tokio powracają w nowej, mrocznej odsłonie. Gra planszowa stworzona przez Richarda Garfielda, za sprawą wydawnictwa Portal Games, ponownie debiutuje na polskim rynku. Jednak tym razem w zupełnie innej szacie graficznej i z limitowanym nakładem. Dziś przyjrzymy się Mrocznej edycji tego światowego bestsellera.
Potwory w Tokio od kilku lat stale cieszą się dużym zainteresowaniem wśród graczy. W Polsce po raz pierwszy gra pojawiła się z ramienia wydawnictwa Egmont, dopiero później licencję przejęło Portal Games. Planszówka doczekała się paru dodatków i rozszerzeń. Zatem przyszedł czas na coś nowego – Mroczną Edycję, czyli projekt zakładający limitowany nakład w dwunastu językach z ulepszonymi komponentami i zmienioną szatą graficzną.
Za przekazanie egzemplarza recenzyjnego gry Potwory w Tokio. Mroczna edycja dziękujemy Wydawnictwu Portal Games.
Co to za Potwory?
Choć o Potworach w Tokio słyszałam wiele dobrego, nigdy wcześniej nie miałam styczności z tym tytułem. Być może dlatego, że, jak się okazuje, błędnie kojarzyłam go z pozycją wyłącznie dla młodszych graczy. Co prawda, jest to planszówka adresowana do dzieci od ośmiu lat, ale już teraz wiem, iż dorośli również będą czerpać z niej dużo frajdy. Gra, aż emanuje negatywną interakcją i zaciętą „walką o wzgórze”.
Co się zmieniło?
Co na pierwszy rzut oka odróżnia Mroczną Edycję od pierwowzoru? Oczywiście jej nowa, zupełnie inna niż dotychczas, oprawa graficzna przygotowana przez Paula Mafayon’a. Ilustracje bezpośrednio nawiązują do znanej ze starych amerykańskich magazynów i komiksów, wydawanych na początku XX wieku, stylistyki pulp art. Muszę przyznać, że połączenie takiej estetyki z potworami siejącymi spustoszenie w Tokio, wyszło naprawdę nieźle. Oszczędne w kolory i pełne dynamiki obrazy, jakie znajdziemy nie tylko na okładce, ale również na planszetkach potworów, kartach czy planszy głównej, nadają planszówce pazura. Jednak to nie wszystko. Również znaczniki energii, żetony oraz kości wykonane zostały z dużą dbałością o szczegóły. Całość prezentuje się bardzo dobrze.
Jak zdobyć tytuł Króla Tokio?
Pozwólcie, że przedstawię ogólnie, o co chodzi w Potworach w Tokio. Gracze wcielają się w jednego z sześciu potworów i toczą zaciekły bój o kontrolę nad Tokio. Planszówka wykorzystuje mechanikę „walki o wzgórze”, czyli jak najdłuższego utrzymania zajętej w mieście pozycji. Celem jest uzyskanie dwudziestu punktów lub pozostanie jedynym „żywym” na polu bitwy. W czasie swojej tury uczestnicy turlają kośćmi i decydują się, w jaki sposób wykorzystają wyrzucone symbole. Może to być zdobycie Punktów Zwycięstwa lub Pokręcenia, uzupełnienie energii niezbędnej do zakupu kart, atak lub leczenie. Nie zawsze wypadnie to czego aktualnie potrzebujemy, ale jeśli dobrze zaczniemy kombinować: przerzucać kości, wykorzystywać specjalne zdolności, łatwiej będzie osiągnąć zamierzony cel. W kolejnych etapach, w zależności od sytuacji, mogą wejść do miasta i próbować utrzymać się w nim jak najdłużej. Następnie mają możliwość dokonania zakupu kart zapewniających dodatkowe umiejętności lub bonusy, wykorzystując zebrane wcześniej znaczniki energii.
Pokręcone stwory
W Mrocznej Edycji oprócz podstawowych zasad zaczerpniętych z pierwowzoru pojawia się urozmaicenie w postaci Punktów Pokręcenia. Podczas fazy rzutów kośćmi, w momencie gdy wypadnie odpowiednia liczba jedynek lub dwójek, mamy możliwość zdobycia nie tylko Punktów Zwycięstwa, ale właśnie specjalnych punktów, dzięki którym podniesiemy swoją pozycję na torze Pokręcenia. Pozwoli to na odblokowanie dodatkowych i nieraz potężnych zdolności specjalnych, bez wątpienia pomagających podczas drogi do zwycięstwa.
Dobrze się gra?
Mimo prostych zasad gra oferuje dużo możliwości i zapewnia wiele godzin zabawy. To dzięki jej losowości, jak i różnorodności kart, tytuł ten jest bardzo regrywalny. Każda partia różni się od poprzedniej, a obierane strategie nigdy nie będą takie same. Wszystko zależy o tego, co wypadnie na kościach oraz jakie zdolności specjalnie będziemy w stanie nabyć z dostępnych kart na stole. Niektóre z bonusów dają naprawdę dużą przewagę, ale kosztują dużo energii. Za to, te mniej wartościowe, także potrafią nieźle namieszać. Gra oferuje wiele interakcji między uczestnikami, w głównej mierze tej negatywnej. W końcu chodzi tu o wyeliminowanie przeciwników i zostanie królem Tokio.
Im więcej, tym lepiej
Choć Potwory w Tokio dają możliwość na grę dwuosobową, oferując alternatywne zasady, to w mojej ocenie rozgrywka w takim trybie nie jest tak dynamiczna i zacięta, jak partie w większym gronie. Najlepiej bawiłam się, gdy do stołu zasiadało minimum czterech graczy. Rywalizacja o kontrolę nad miastem staje się wtedy jeszcze ciekawsza i wymagająca. W rozgrywce od dwóch do czterech graczy w Tokio zawsze przebywa jeden z potworów. W partiach pięcio- i sześcioosobowych w stolicy Japonii dostępne będą dwa wolne miejsca.
Niestety jest to także tytuł, który polega na eliminacji przeciwników. Mogą przydarzyć się wam partie, kiedy nie wszyscy uczestnicy dotrwają do końca, a to, co im pozostanie to jedynie obserwacja.
Mroczna edycja kolekcjonerska
Wszelkie wykończenia pudełka gry, dopracowane komponenty, w tym kości i plansze potworów, dają poczucie, że mamy do czynienia z wyjątkowym produktem. Wszak Mroczna Edycja to wersja limitowana, nazywana również kolekcjonerską. Oczywiście to prawda, ponieważ nakład jest ograniczony i w przyszłości kupicie ją jedynie z drugiej ręki. Szkoda tylko, że nie pokuszono się jeszcze o na przykład trójwymiarowe figurki potworów. Absolutnie nie traktuje ich braku jako minus czy wadę, ponieważ zdaję sobie sprawę, iż takie rozwiązanie wpłynęłoby znacznie na cenę. Po prostu, w mojej ocenie, wtedy wydanie zyskałoby jeszcze więcej prestiżu i wartości kolekcjonerskiej. Być może zwyczajnie wydawcy przyzwyczaili nas do ekskluzywnych edycji swoich tytułów, wypełnionymi po brzegi unikatową zawartością.
Brać?
Czy polecam wam Potwory w Tokio w Mrocznej Edycji? Oczywiście, że tak. Jak wspomniałam na początku, pierwowzór zbyt mocno kojarzył mi się z pozycją dla młodszych, dlatego go omijałam. Teraz wiem, jak bardzo myliłam się co to tej planszówki. Obawiałam się jej losowości, z uwagi na kości. Jednak umiejętne wykorzystywanie pozyskiwanych z nich zasobów, nawet przy gorszym rzucie, pozwalają nieraz nadrobić zaległości. Ważna okazuje się również odpowiednia strategia wykonywanych ruchów. Wycofanie się z Tokio nieraz ratuje z opresji, dając czas na zregenerowanie i ponowny atak na przeciwników.
Jeśli nie posiadacie jeszcze w swojej kolekcji oryginalnego wydania, warto zdecydować się na mroczną opcję. Natomiast jeżeli Potwory w Tokio znajdują się już na waszej półce, to nowa odsłona okaże się jedynie estetycznym urozmaiceniem lub kolejną pozycją w kolekcji. Mnie całkowicie wystarczy jedna wersja tej planszówki, dlatego Mroczna Edycja pozostanie ze mną na dłużej.
Liczba graczy: 2 – 6
Czas rozgrywki: 30 minut
Wydawnictwo: Portal Games