Daredevil przeżył chyba najwięcej wzlotów i upadków. Po świetnym pierwszym sezonie nastąpił bardzo średni (bo pomieszany i rozlazły) drugi i tragiczni Defendersi. Losy trzeciego mogły potoczyć się różnie, ale początkowe chłodne nastawienie zmieniło się w antycypację, gdy kolejne części Luke’a Cage’a i Iron Fista przerosły największe oczekiwania. Spoiler alert: jest dobrze. Bardzo dobrze.
Rozpędzony pociąg
Widzowie wiedzieli, że Matt przeżył zawalenie budynku pod koniec Defenders i znalazł się pod opieką sióstr zakonnych. Z czego nie zdawali sobie sprawy, to stan emocjonalny bohatera. Przez pierwsze kilka odcinków były prawnik snuje się po Hell’s Kitchen, szuka zaczepki i czeka na śmierć. Nie widzi żadnego celu w życiu; odsuwa od siebie przyjaciół, ignoruje rany i stłuczenia. Niektórym widzom przeszkadza niemalże ślimacze tempo i zapewne dałoby się te sceny skondensować, ale to dzięki nim mamy wgląd w boleśnie beznadziejną sytuację Matta – jego dno den. Tym bardziej satysfakcjonuje śledzenie jego postępu i wygrzebywania się z tego dołu.
Bo o ile początek może wydawać się powolny, to serial jest niczym pociąg wyjeżdżający ze stacji. Rozpędza się i końcowe odcinki trzeba oglądać ciurkiem. Intensywności serii nie da się porównać z niczym, co telewizyjny Marvel zrobił wcześniej.
Scena w korytarzu
Pomimo upływu czasu, niektóre sceny są nadal wyraźne w pamięci. Jeśli sądziliście, że walka z pierwszego sezonu, nakręcona w jednym ujęciu, była niepowtarzalna w swojej brutalności, to akcja z czwartego odcinka rozniesie to spojrzenie na drobne kawałeczki. Dziesięć minut nieprzerwanego chaosu i przemocy – ogląda się to z otwartymi ustami.
Ogólnie rzecz biorąc wszystkie walki i starcia ociekają emocjami, a od uderzeń (takich mięsistych, krwawych) instynktownie się cofałam. Kulminacja sezonu, zderzenie Daredevila i Fiska (to nie spoiler, czekaliśmy na to od początku!), to niemalże katartyczne przeżycie – tak dla widzów, jak i bohaterów. To starcie woli, siły, nagromadzonej nienawiści – wybucha. Spektakularnie. Ja chciałam krzyczeć.
Odgrzebywanie przeszłości
Daredevil to oczywiście nie tylko pokaz sztuk walki i choreografii. Są one częścią całości serialu, ale nie miałyby żadnej wagi, gdyby widzowie nie trzymali kciuków za bohaterów. Oprócz trójki głównych bohaterów – Matta, Foggy’ego i Karen oraz arcywroga Fiska, do obsady dołączyli agenci Ben Poindexter i Jay Nadeem oraz siostra Maggie. To, co ich łączy, to skomplikowana, często tragiczna i mroczna przeszłość – a radzenie sobie z nią to jeden z motywów przewodnich tego sezonu.
Murdocha targają demony wspomnień. Bohater miota się pomiędzy żądzą zemsty i samodestrukcji, a wychowaniem i wiarą. Charlie Cox doskonale ogrywa te wewnętrzne zmagania – tak głosem, jak i mimiką twarzy. Jest okrutniejszy wobec wrogów (i przyjaciół), ale wynika to z zagubienia i zatracenia. Jego wędrówka fascynuje niemalże tak mocno, jak fabuła samego serialu.
Sporo miejsca scenarzyści poświęcili postaciom pobocznym, Foggy i Karen często przyćmiewają Matta. W jednym z odcinków Charlie Cox pojawił się na kilka minut i dopiero przy napisach końcowych zorientowałam się, że nie było go za wiele – fabuła okazała się niezwykle fascynująca.
Od czasów Colina Farrella niecierpliwie czekaliśmy na ponowne pojawienie się Bullseye’a – mieliśmy wysokie oczekiwania wobec Wilsona Bethela. I muszę powiedzieć, że nie zostaliśmy zawiedzeni. Dex jest złożoną postacią, rozumiemy go, ale też instynktownie się od niego cofamy. To osoba z tragiczną historią, a swój gniew wyładowuje w pracy. Miałabym jednak jedną prośbę do Marvela – czy możemy już skończyć z przedstawianiem osób z chorobami psychicznymi jako naturalnych złoli? Pleaseandthankyou.
Vincent D’Onofrio od pierwszego sezonu kradnie wszystkie sceny. Tu też wznosi Wilsona Fiska na wyżyny manipulacji, okrucieństwa, ale i spaczonej wrażliwości. Pod cienką powłoką opanowania gotuje się wściekłość. Kingpin wykorzystuje innych do swoich celów; eksploatuje ich słabości, traumę i wydarzenia z przeszłości przeciwko nim i wplątuje ich w okrutne intrygi. Plan Fiska popycha fabułę do przodu i to na nim się skupia akcja całego sezonu.
Diabeł z Hell’s Kitchen
Trzeci sezon Daredevila to bez dwóch zdań najmroczniejszy, ale i najlepszy netflixowy Marvel. Scenariusz i reżyseria są spotęgowane świetną choreografią walk, a gra aktorska stoi na najwyższym poziomie. To must watch.