Batman, jako postać, jest kreowany bardzo konsekwentnie (czego nie możemy powiedzieć o większości bohaterów powieści obrazkowych). Często zdarza się, że, w zależności od autora scenariusza do danego komiksu, protagoniści zachowują się w odmienny sposób. Jednak w przypadku Mrocznego Rycerza nie dostrzegam znacznych odstępstw od schematu. On po prostu ma w sobie to coś, co przyciąga rzesze fanów z całego świata…
Nie daj się napiętnować
Mały Bruce przeżył prawdziwą i głęboką traumę. Wszyscy doskonale o tym wiemy. Różni autorzy wiele razy powracali w swoich pracach do momentu śmierci rodziców chłopca. Nie da się ukryć, że właśnie to wydarzenie ukształtowało dziedzica Wayne’ów. Jednak moim zdaniem wcale nie w taki sposób, jaki przychodzi nam od razu do głowy. Przecież mały chłopiec, którego rodzice zostali zamordowani na jego oczach, nie postanawia od tak być mścicielem. Owszem, to właśnie od tej okropnej nocy w Crime Alley Bruce kroczy konsekwentnie drogą do takiej, a nie innej przyszłości, uważam, iż należy się nad tym mocniej zastanowić.
Batman przede wszystkim wyróżnia się pragmatyzmem. Jednak należy podkreślić, że ma niezwykle sztywny kręgosłup moralny (który co prawda złamał nie tylko Bane – o czym wiedzą najbardziej zatwardziali komiksowi fani), przez co nie przekracza wyznaczonej sobie granicy. Owszem, zdarza mu się na niej niebezpiecznie balansować, aczkolwiek Wayne doskonale wie, że to właśnie granice moralne różnią go od niegodziwców i wariatów z Gotham. No ale nie o tym chciałam w tym momencie napisać.
Wielu z nas po tak silnych przeżyciach, jakie odczuł młody Bruce, poszłoby na tak zwane zmarnowanie. Chłopak jednak postanowił wziąć się w garść i przeć do celu, jakkolwiek nie byłby on odległy. Zatem z tragicznych początków obrońcy Gotham powinniśmy wyciągnąć bardzo ważną życiową lekcję. Nie pozwólmy na to, by definiowało nas to, co w naszym życiu było złe. To my kształtujemy sami siebie i nasze decyzje świadczą o tym, jakimi ludźmi jesteśmy.
Najlepszy detektyw
Mam wrażenie, że odkąd nastała moda na superbohaterów (dzięki ci, MCU…), Batman coraz rzadziej zajmuje się stricte detektywistyczną działalnością. Obecnie raczej ratuje świat przed apokalipsą, niżeli przeprowadza jakieś śledztwo.
Bruce to bardzo inteligentny mężczyzna, którego wachlarz wiedzy jesteśmy w stanie przyrównać pewnie tylko do tego Sherlocka Holmesa (przypadek?). W związku z tym można się wiele od niego nauczyć. Aczkolwiek chyba wszyscy wiemy, że mentor z niego kiepski. Wystarczy spojrzeć na losy jego sidekicków. Chociaż złośliwi pewnie w tym momencie powiedzą, że liczy się tylko dynamiczny duet…
Czy wam też się wydaje, że obecny Batman to raczej znakomity strateg i wojownik, a nie najlepszy detektyw na świecie. Twórcy kładą silny nacisk na warunki fizyczne bohatera, opisując (i rysując) coraz to bardziej wymyślne sceny walki. A ja tymczasem tęsknię za takimi komiksami, jak Długie Halloween czy Gotham w świetle lamp gazowych, gdzie najważniejsza była zagadka kryminalna.
Nie taki znowu idealny
Nikt nie jest alfą i omegą, nawet superbohaterowie (i nie chodzi mi tu o piętę achillesową, czyli słabości typu Superman i kryptonit). Lubię, kiedy protagoniści popełniają błędy, gdy zabraknie im czasu, żeby kogoś uratować. Dzięki temu są realistyczni i mogę się z nimi utożsamiać. Poza tym nie oszukujmy się, brak skaz to wada (choćby wokół Kapitana Ameryki scenarzyści zdecydowali się zrobić aferę, czyniąc go na jakiś czas agentem Hydry).
Nawet jeśli czytaliście wyłącznie serie New 52 oraz DC Odrodzenie, to wiecie, że Batman często popełnia błędy. Ba, czasem nawet potrzebuje pomocy (choć wciąż ma wyraźny problem z tym, by o nią poprosić). Z tego też płynie ważna lekcja, nie sposób nieść losu całego świata na swoich barkach.
Mroczny Rycerz zawsze będzie zajmował szczególne miejsce w moim sercu. Nie znaczy to jednak, że bezkrytycznie podchodzę do jego losów. A to, jak się pewnie domyślacie, jest ostatnia lekcja na dziś. Bądźcie jak Batman i zawsze podważajcie istotę rzeczy. Nigdy nie zakładajcie tylko jednego ewentualnego scenariusza i nie przyjmujcie niczego jako oczywiste. Przecież nawet wasz najlepszy kumpel może zwariować i chcieć zniszczyć świat (co nie, Clark?).