Życie po apokalipsie jest jednym z najbardziej popularnych motywów w grach XXI wieku. Studia tworzą kolejne wizje świata po wojnie nuklearnej lub społeczności zdziesiątkowanych przez tajemnicze zarazy, a gracze po nie sięgają – i to coraz chętniej.
Fallout 76 wzbudzał wiele nadziei nie tylko wśród fanów serii, ale także miłośników klimatu i rozgrywek MMO. Niestety pierwsza odsłona gry z 2018 roku nie zachwycała. Pusty świat, liczne błędy, niewiele warta edycja kolekcjonerska z torbą wątpliwej jakości, bezzasadne banowanie graczy, a do tego płatne abonamenty – nie trudno zrozumieć oburzenie miłośników serii. Aktualizacja Wastelanders z kwietnia 2020 miała naprawić wszystkie niedoróbki. Przyznaję, że na własnej skórze poznałam tytuł właśnie po wprowadzeniu przez Bethesdę wspomnianych poprawek. W tej recenzji zaprezentuję więc swoje wrażenia z już zaktualizowanej gry Fallout 76: Wastelanders.
Twój bohater jest jednym z ocalałych – tych najlepszych z najlepszych, których w obliczu wojny nuklearnej postanowiono zaprosić do Krypty 76 – schronu przeciwatomowego. Okazuje się, że właśnie nadszedł dzień, kiedy musisz opuścić bezpieczne lokum i wyjść na zewnątrz. Nie będzie powrotu. Dostajesz picie, preparat niwelujący skutki promieniowania, C.A.M.P. – i w drogę! Twoim celem jest spotkanie z Nadzorcą, który ma dla ciebie bardzo ważną misję – uporządkowanie tego, co pozostało po przedwojennej cywilizacji. Nie poradzisz sobie jednak sam, więc trzeba będzie podjąć współpracę z jedną z frakcji: agresywnymi Najeźdźcami lub przyjacielskimi Osadnikami. A to dopiero pierwszy z trudnych wyborów…
Jest na czym zawiesić oko…
Pierwszy ogromny plus przypada za grafikę. Nie raz włączałam tryb fotograficzny i próbowałam uchwycić jak najlepsze widoki – a okazji do tego jest naprawdę sporo. Nie twierdzę, że nie ma lepiej dopracowanych pod tym kątem produkcji – nie mogę przeboleć tego, jak wyglądają tutaj twarze, zarówno naszej postaci, jak i NPC-ów, jednak czułam się usatysfakcjonowana. Jakość grafiki jest w końcu jednym z kluczowych elementów gier, który może zaważyć na decyzji o kupnie. Powinna być albo piękna i realistyczna, albo oryginalna i przykuwająca uwagę. Fallout 76 świetnie wpasowuje się do pierwszej grupy i tym samym powinien zadowolić każdą graficzną srokę.
Postaci niezależne to największy skarb
Rozgrywka to jednak zupełnie inna bajka. Składa się na nią wiele świetnie opracowanych – lub też naprawionych w aktualizacji – elementów. Stwierdzam jednak bez wątpienia, że największą perełką tytułu jest obecność postaci NPC, wprowadzonych w Wastelanders, oraz wyborów z nimi związanych. Interakcje i decyzje podjęte w trakcie mogą wpłynąć – podobnie jak w Fallout 4 – na naszą reputację, co znajdzie przełożenie w tym, jak będziemy widziani przez różne frakcje. Do wyboru mamy Najeźdźców, z którymi lepiej nie mieć na pieńku, oraz Osadników, bardzo przyjaznych, ale niestety niekoniecznie przystosowanych do życia w tak trudnych warunkach. System reputacji zawiera siedem poziomów – możemy je zmieniać przez wykonywanie zadań dla dowolnej frakcji. Im wyżej jesteśmy w rankingu, tym lepsze materiały znajdziemy w ofercie kupców.
Równie pozytywnie zaskoczył mnie fakt, że czasami zaledwie jedna opcja dialogowa potrafiła kompletnie odmienić czyjś los. Zresztą gracz nie musi długo czekać, by zapoznać się z tą możliwością. Już podczas jednej z pierwszych rozmów – wynikającej z wprowadzenia nowej linii fabularnej, łączącej wszystkich NPCów wspólnym celem – kilkukrotnie dostajemy szansę na skłamanie im w żywe oczy. Nie mam w zwyczaju łgania i staram się również nie robić tego w świecie wirtualnym, niemniej obecność systemu moralnego w Fallout 76: Wastelanders to największa zaleta gry. Nie mogę tu nie wspomnieć o punktach doświadczenia, przy których warto się zastanowić, na co zamierzamy je przeznaczyć – niektóre umiejętności otwierają nowe opcje dialogowe, a skorzystanie z nich może wpłynąć na decyzje postaci niezależnych.
Warto też zaznaczyć, że przed aktualizacją historia Fallout 76 toczyła się w świecie bez ludzi. Wszelkie misje i questy przekazywane były przez roboty i komputery, lub pozyskiwane ze starych papierów. Dzięki Wastelanders wszystkie postaci, o których wcześniej czytaliśmy tylko w dokumentach i notatkach, możemy spotkać w Appalachach. W miastach znajdziemy ich mieszkańców, a w różnych zakątkach świata – podróżujących handlarzy. Co więcej, NPC często mają wiele do powiedzenia w temacie misji, które akurat realizujemy. Warto ich zagadywać i pytać o radę.
Wiąże się to jednak z pewnym – kompletnie nie wpływającym na grę, ale jednak widocznym – paradoksem, który można przedstawić na przykładzie jednej z pierwszych poznanych w grze postaci – Nadzorczyni. Główna oś fabularna Fallout 76 skupiała się na odkrywaniu jej śladów w postapokaliptycznej Wirginii. Podążaliśmy za nimi, jednocześnie nigdy nie spotykając samej bohaterki. Dzięki aktualizacji, kobieta pojawia się na drodze gracza dość niedługo po rozpoczęciu gry. Oczywiście jedno drugiego nie wyklucza, ale wielu graczy, sprawdzających Wastelanders, zdziwił taki zabieg. W końcu dopiero co używali tych samych wskazówek, wiedząc, że nie spotkają tej postaci na swojej drodze, a teraz, mimo wprowadzenia żywego NPC, z którym można porozmawiać i zdobyć cenne informacje, rzeczone wskazówki pozostały w tej samej lub niewiele zmienionej formie. Podobnie jak dodanie NPC-ów w lokalizacjach i misjach, w których kompletnie nie byli – i dalej nie są – potrzebni. Miło, że tak licznie się pojawili, ale szkoda, że czasami bez większego celu.
W tym miejscu warto również wspomnieć o dialogach – bardzo rozbudowują grę i pozwalają poprowadzić fabułę wybranym przez nas torem. Twórcy porzucili system znany z Fallout 4 i wrócili do tego z Fallout: New Vegas – gracz ma do wyboru kilka kwestii, spośród których wybiera tę jedną, najbardziej odpowiadającą jego sumieniu lub gustowi. Możemy tu wykorzystać wspomniane wcześniej umiejętności, pozwalające nam między innymi wykorzystać wysoką charyzmę czy inteligencję w celu uzyskania konkretnych efektów.
Podróżuj, gdzie chcesz, ale uważaj! Nie tylko promieniowanie jest groźne
Mapa świata gry jest podzielona na części. Znajdziemy tu tereny mocno zalesione czy pustynie, ale część z nich będzie ukryta pod warstwą radioaktywnego pyłu. Wydawałoby się, że to właśnie promieniowanie będzie najtrudniejszą przeszkodą w eksploracji. Twórcy pomyśleli jednak o bardziej trywialnych rzeczach jak prawdopodobieństwo złapania kleszcza. W normalnym życiu nie jest to zbyt przyjemne doświadczenie, zaś w świecie Fallout 76 jest tym groźniejsze, że taki insekt może być nie tylko nosicielem boreliozy, ale też szkodliwego promieniowania.
Gra daje nam wybór – możemy iść zgodnie z linią fabularną i wypełniać questy, które nie rzucą nas zbyt szybko na głęboką wodę lub zaryzykować i bez dłuższego zwlekania wyruszyć na podbój trudniejszych terenów. Te, oczywiście, mogą pozwolić zdobyć znacznie lepszy sprzęt i większą ilość doświadczenia, niemniej wiążą się z dużym niebezpieczeństwem. Tymczasem podstawowa droga stopniowo oferuje nam zarówno różne przedmioty, w tym uzbrojenie i schematy do stworzenia własnego schronienia, a także kapsle – walutę obowiązującą w grze, którą niestety bardzo trudno zdobyć. To było momentami dość uciążliwe, gdy potrzebowałam kupić u handlarza chociażby coś zdrowszego do jedzenia lub leki, ale nie udało mi się uzbierać wystarczającej ilości pieniędzy, by spokojnie móc o to zadbać. Kończyłam więc – przynajmniej na początku gry – na pożywianiu się radioaktywnymi kwiatkami.
Gra kładzie duży nacisk na regularny odpoczynek oraz zaspokajanie pragnienia i głodu. W związku z tym dobrze mieć własne cztery kąty. Aktualizacja usprawniła proces budowania domu – złom, stare narzędzia czy drewno możemy znaleźć niemal wszędzie. Wystarczy je potem rozłożyć na części pierwsze, by stworzyć miejsce, w którym będziemy mogli zrelaksować się po całym dniu walki o przetrwanie, naprawić sprzęt czy po prostu przyrządzić pyszną zupę.
W tym miejscu muszę jednak zwrócić uwagę na jeden niezmiernie uciążliwy element – Atomic Store. Wiem, że mikropłatności pojawiają się teraz w naprawdę wielu grach, jednak nie zawsze są tak irytujące. Poza tym nie wydaje mi się to zbyt na miejscu w przypadku gry, za którą i tak płacimy przy zakupie. Tymczasem w Fallout 76 nie da się chociażby zbudować domu bez ciągłych przeszkadzajek, informujących, że w sklepie dostępny jest plakat do dekoracji ściany. Jedyne 300 punktów! Musisz go mieć! Cóż, ja tej potrzeby nie czuję. Zamiast tego chętnie znalazłabym możliwość całkowitego zablokowania Atomic Store.
Zastanawiacie się, czy jest coś niegroźnego w rzeczywistości Fallout 76? Pewnie – napotykani przeciwnicy. Dawno tak łatwo nie udawało mi się zabić kogoś kilkoma wystrzałami. W trybie PvE nawet nie próbują się bronić przed naszymi atakami, a zanim sami się do nas dobiorą, da się bez większego problemu powalić ich na ziemię. Spodziewałam się jednak trochę większego wyzwania na tym polu.
Jeśli zaś chodzi o innych graczy, to już na samym początku bardzo miło zaskoczyła mnie postać na 82 levelu, która od wyjścia z Krypty 76 towarzyszyła mi przez pierwsze 10 poziomów, uzupełniała zapasy amunicji, bezinteresownie przekazywała lepszą broń, a czasami – szczególnie w przypadkach niepomyślnych pertraktacji z handlarzami – łyk czystej wody lub wyposażenie apteczki.
Dobrze, ale co da mi Wastelanders, jeśli już ograłem podstawę?
A no właśnie! Fallout 76 jest przecież produkcją z 2018 roku. Wielu miało już do czynienia z tą grą, a najwierniejsi fani czekali na tę aktualizację od momentu ukazania się jej na rynku. Wastelanders daje nam dwie opcje. Nowe osoby rozpoczynają zabawę od zera i wchodzą w świat, który już od samego początku oferuje dużo misji i zachwyca NPC-ami i fabułą. Natomiast starzy wyjadacze mogą po prostu zalogować się do gry swoim wysoko wylevelowanym bohaterem i rozmawiać ze świeżo wprowadzonymi postaciami niezależnymi. Te bowiem wiedzą wszystko o wyborach, które podjęło się w podstawowej wersji tytułu sprzed aktualizacji. Co więcej, wszelkie popełnione wtedy rzeczy mogą teraz znaleźć swoje odzwierciedlenie w tym, jak ci NPC-e będą odbierać powracającego gracza oraz o czym i w jakim tonie potoczy się rozmowa z nimi. Pewnym jest to, że twórcy pomyśleli też o fanach postapokaliptycznego cyklu i zaoferowali im poprawioną rozgrywkę, która pozytywnie zaskakuje i zachęca do powrotu i spędzenia kolejnych dziesiątek godzin w Appalachach.
Postapokalipsa kontra realizm
Bardzo pozytywnie odebrałam również realia życia po wojnie nuklearnej. Woda zebrana z jeziorka czy też kwiaty, którymi można zaspokoić podstawowy głód, są napromieniowane i szkodzą naszemu zdrowiu. Jeśli chcemy przetrwać, powinniśmy szukać innych, trudniej dostępnych źródeł pożywienia. Co więcej, odkrywanie pustkowi okazało się niepowtarzalnym doświadczeniem również dlatego, że postapokaliptyczne krajobrazy prezentowały zawieszoną w czasie amerykańską idyllę. Taki typowy da tamtych okolic sielski klimat, z którego w wyniku wojny uleciało całe życie, a czas odcisnął swoje piętno.
W temacie samej aktualizacji Wastelanders – żeby poznać wszystkie wprowadzone w niej udoskonalenia, takie jak nowe misje, potwory czy broń, należy najpierw wbić dwudziesty level. Można to zrobić wykonując questy z podstawowej wersji gry.
Jednym z większych minusów okazała się powtarzalność niektórych misji. „Przynieś, podaj…” – brakuje tylko „pozamiataj”. Druga sprawa – niedopracowanie trybu drużynowego. Jeśli zagramy ze znajomymi, postęp danej misji zostanie naliczony tylko liderowi grupy. Każdy gracz z drużyny musi wykonywać zadania na swoje konto, aby móc je zaliczyć. Trzecia zaś to (dalej obecne, jednak w opinii wielu graczy w mniejszej ilości) bugi i różne mniejsze błędy w rozgrywce. Wciąż spotkamy się z jednymi z najpopularniejszych glitchów z podstawy, czyli „teleportowaniem” postaci w ramach szybkiej podróży tak, że lądują jedna w drugiej, oraz respawnujące się nieumarłe potworki bez głów.
Oby więcej takich aktualizacji!
Zanim pierwszy raz uruchomiłam grę, wiedziałam o Fallout 76 już wiele. Porównywałam opinie graczy z informacjami o kwietniowej aktualizacji, opisującymi zapowiadane zmiany. Po jej premierze ponownie zajrzałam do recenzji, jak i rozmawiałam ze znajomymi, znającymi produkcję od podszewki, gdyż mieli okazję grać w wersję sprzed i po wprowadzeniu poprawek. Wszyscy potwierdzili jedno – tytuł naprawdę zmienił się na lepsze. Zgadzam się z opiniami, że postaci NPC wprowadziły wiele dobrego, a wszelkie misje wydają się znacznie barwniejsze z ich pomocą . Szczerze mówiąc, nie mogę wręcz sobie wyobrazić, jak gra wyglądała bez nich i nie dziwię się masowej krytyce. Mnie jednak rozgrywka zapewniła wiele godzin świetnej zabawy i z pewnością będę do niej wracać jeszcze w najbliższych tygodniach.
Na koniec składam serdeczne gratulacje dla Bethesdy za bardzo przemyślany zabieg i udostępnienie Fallout 76 na Steamie za darmo dla wszystkich graczy, którzy do końca kwietnia mieli grę w swojej biblioteczce w ich firmowym launcherze. Na platformie Valve produkcja zbiera dość wysokie noty, bez wątpienia dlatego, że została tam dodana już w wersji zaktualizowanej.
Za kluczyk do gry dziękujemy firmie Bethesda.
- Obecność NPC, z którymi można wejść w interakcję,
- Wybory, które mają faktyczny wpływ na otoczenie i spotykane postaci,
- Piękne krajobrazy i łatwość w budowaniu własnego domu.
- Powtarzalne misje,
- Niedopracowana rozgrywka drużynowa,
- Zbyt łatwe zabijanie przeciwników.