Mam wrażenie, że Keanu Reeves w każdym momencie może wyskoczyć mi z lodówki albo piekarnika… Prawda, nie wyobrażam sobie innego aktora w roli Neo, uwielbiam go w Johnie Wicku oraz Constantinie, a jego kreacja w Słodkim listopadzie wzrusza mnie do łez, jednak pomimo niewątpliwego talentu aktorskiego, wydaje mi się, iż w przypadku Replikantów coś poszło zdecydowanie nie tak…
O fabule słów kilka
Will Foster to ceniony neurobiolog i głowa rodziny. Projektem jego życia jest przeniesienie ludzkiej świadomości do cyfrowej wersji, a następnie umieszczenie jej w nowym, robotycznym ciele. Bohater ten zakłada, że nasze jestestwo – zresztą podobnie jak w Altered Carbon – to suma wspomnień i doświadczeń. Wystarczy je zatem skopiować, by zapewnić nam nieśmiertelność.
Pewnej tragicznej, deszczowej nocy rodzina głównego bohatera ginie w wypadku samochodowym. Jak się z pewnością domyślacie, mężczyzna nie cofnie się przed niczym, by odzyskać rodzinę.
Ale to już było…
Czytając notę dystrybutora na opakowaniu, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że to wszystko już było. Na myśl przychodzą mi chociażby takie produkcje, jak Surogaci, Kod nieśmiertelności, Altered Carbon czy legendarny już Robocop. Nie ma się jednak czemu dziwić, ponieważ każda z tych superprodukcji porusza temat transhumanizmu. Czy człowiek może pokonać śmierć? Jak na naszą psychikę wpływają nieorganiczne modyfikacje? Czy wizja, jaką przedstawił nam Jacek Dukaj w Starości aksolotla, jest możliwa?
Nie da się ukryć, że udźwignięcie tak kontrowersyjnego tematu to zadanie niezwykle trudne. Zwłaszcza w kinie akcji, które z założenia ma być mało ambitne, a jego głównym celem jest dostarczenie rozrywki, a nie nauczanie, wzbudzenie w odbiorcy głębszych przemyśleń.
Brak konsekwencji
W trakcie seansu najbardziej rzucił mi się w oczy brak konsekwencji w postępowaniu bohaterów. Protagoniści, którzy w pierwszej połowie kategorycznie opowiadają się za konkretnym rozwiązaniem, zachowują się później tak, jak im wiatr zawieje. Uważam, że w produkcjach poruszających tematykę moralnych dylematów spójność jest najistotniejsza.
Kolejny kłujący w oczy problem to oczywistość rozwiązań przedstawionych problemów, do których jako widzowie dochodzimy o wiele szybciej niż główny bohater, a ponoć miał być wybitnym naukowcem. Niezbyt to wiarygodne, prawda?
„Boski” Keanu
Scenariusz do Replikantów to odgrzewany, a na dodatek nieprzyprawiony kotlet. Uważam, że Keanu Reeves znalazł się w przypadku tej produkcji w takiej samej sytuacji, w jakiej dwadzieścia lat temu Natalie Portman, gdy zgodziła się wcielić w Padmé Amidalę w Mrocznym widmie. Nawet najzdolniejszy i najbardziej utytułowany aktor, zdobywający nagrody na międzynarodowych festiwalach i cieszący się uwielbieniem krytyków filmowych, nie jest w stanie przyczynić się do sukcesu słabego filmu. Rozpoznawalne nazwisko pewnie przyciągnie ciekawskich, jednak nie przełoży się na sukces kasowy.
Podsumowanie
Replikanci, niestety, nie wnoszą do świata science-fiction powiewu świeżości, na jaki liczyłam. Nie bez powodu premiera tego filmu w Polsce rozeszła się bez echa. Czy mogę komuś polecić tę produkcję? Chyba tylko zatwardziałym fanom Keanu Reevesa.
Tytuł oryginalny: Replicas
Reżyseria: Tanya Wexler, Jeffrey Nachmanoff
Rok: 2018
Czas: 1 godzina 47 minut