Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego książki Nevermore. Otchłań, do współpracy recenzenckiej, dziękujemy wydawnictwu Jaguar.
Spooktober już za nami, jednak dla wielbicieli powieści grozy tematyczny sezon czytelniczy trwa w najlepsze. Od niedawna możemy cieszyć się wznowieniem Otchłani – finału trylogii Nevermore autorstwa Kelly Creagh. Po emocjonujących Cieniach oczekiwania są wysokie. Czy przeklęci kochankowie odnajdą drogę do domu, a pisarka zdoła nas jeszcze czymś zaskoczyć?
Na ratunek
Ostatnie spotkanie Isobel i Varena przebiegło w dramatycznych okolicznościach. Dziewczyna nieomal przypłaciła je życiem, jednak – wbrew pozorom – to nie ostudziło jej determinacji, aby uratować ukochanego. Przed nią kolejna wyprawa do lasu Weir. Otóż istnieje sposób, aby przerwać więź łączącą Varena z Lilith i przywrócić chłopaka do rzeczywistości. Musi uwierzyć, że poszukująca go Isobel nie należy do świata koszmarów. Tylko dziewczyna może „odnaleźć w nim światło, które zostało przytłumione” (str. 78). To, co napotyka po drodze, niejednemu spędziłoby sen z powiek. W obu światach ścigają ją Nokowie, bowiem Lilith nie spocznie, dopóki nie pozbędzie się Isobel raz na zawsze. Dziewczyna staje w szranki także z innymi mieszkańcami krainy snów, między innymi ze Schrimshawem – upiorem powołanym do życia jeszcze przez Edgara Allana Poego. Jeśli Isobel przegra, jawa i sen staną się jednością, a sam czas przestanie istnieć.
Polecamy:
Wojna światów
W trzecim tomie Kelly Creagh szybko przechodzi do rzeczy. Same rozdziały są krótsze, a cały finał trylogii zamyka się w niespełna dwóch dniach. Tym razem większość fabuły ma miejsce w lesie Weir i poza jego granicami. I bardzo dobrze, wszak – jak już podkreślałam w recenzjach poprzednich tomów – Creagh o wiele sprawniej porusza się po krainie koszmarów niż po rzeczywistości. Oniryczny setting daje jej okazję, aby zaprosić czytelników na prawdziwą ucztę dla wyobraźni.
W Otchłani Isobel zdążyła już poznać reguły obowiązujące za zasłoną oddzielającą światy. Potrafiąc wpływać na rzeczywistość, nareszcie staje się dla Lilith godną przeciwniczką. Czytelnicy mogą jej kibicować, chociażby podczas pojedynku na iluzje z Varenem, który to zaczyna mieć wpływ także na miasteczko Trenton. Co więcej, świat kształtowany przez rozgoryczonego, gniewnego bohatera z każdym tomem staje się coraz mroczniejszy. Upiór w masce Śmierci Szkarłatnej stanowił zaledwie przedsmak grozy, jaką Varen jest w stanie powołać do życia.
Ponadto, czytelnicy po raz kolejny mają okazję wejść wprost do światów znanych z konkretnych utworów Edgara Allana Poego. W Otchłani znaczącą rolę odgrywają wiersze Annabel Lee i Lenore.
Pod powierzchnią
W finale trylogii Creagh znacznie więcej miejsca poświęca portretom psychologicznym postaci.
Varen to bohater bez wątpienia tragiczny. W pierwszej części przypisywałam mu nadmierną skłonność do dramatyzowania i teatralizowania własnych stanów emocjonalnych, jednak pod koniec tej przygody zdobyłam się na więcej wyrozumiałości. Chłopak uwierzył, że nie pasując do otoczenia, jednocześnie nie przedstawia sobą żadnej wartości. Po latach walki odpuścił. Załamał się pod naporem ostracyzmu i deficytu empatii wobec inności, zatracił we własnym umyśle, w którym nienawiść i frustracja rosły w siłę. Pod koniec powieści – nawet gdy droga wyjścia stoi przed nim otworem – wciąż nie wierzy, że zasługuje na ratunek.
Podczas gdy w powieści palącym problemem jest wyciągnięcie Varena na powierzchnię, sama Isobel podąża długą drogą w dół. W końcu życie tej nieco kapryśnej, lecz pełnej wigoru cheerleaderki wywróciło się o sto osiemdziesiąt. Na przestrzeni całej trylogii przeszła pełen cykl przemiany – łącznie ze śmiercią i odrodzeniem. W Otchłani ma opinię szkolnej dziwaczki, po szkole porusza się krokiem żywego trupa, a ponadto zalicza cotygodniowe wizyty u psychologa, których regularność (i tematykę) monitorują do bólu nieufni rodzice. W obliczu dramatycznych wydarzeń musi wykrzesać z siebie resztki determinacji, aby ocalić ukochanego. Ale jak długo można zachowywać nadzieję, żywiąc się jedynie własnymi wyobrażeniami? „Trawiące ją ból, niepewność i chaos wydają się zdeterminowane, by niezależnie od wszystkiego wyrwać się na zewnątrz. […] Może staną się czymś, czego nie będzie w stanie kontrolować?” (str. 27).
Cykl, co duszę porusza
Po ponownej lekturze trylogii Nevermore jestem zmuszona zmienić zdanie. Ten cykl to nie banalna opowiastka o nastoletnim buncie, pierwszych zauroczeniach i uleganiu własnym wyobrażeniom „wielkiej miłości”. Sednem powieści Creagh nie jest też oddanie hołdu mistrzowskiej wyobraźni Edgara Allana Poego.
To bogata w symbolikę, metaforyczna opowieść o trudach dojrzewania, związanym z nim uczuciu wyobcowania, a także o czasem desperackich próbach znalezienia własnego miejsca w nieprzyjaznym świecie.
Oczywiście, w akcji powieści nie brak mankamentów, niezręcznych sytuacji i niedopracowanych dialogów. Niektóre wątki – takie jak trudne relacje z rodzicami, wchodzenie w dojrzałą formę przyjaźni i budowanie relacji po trudnych przejściach – zostały potraktowane po macoszemu, „wciśnięte” w fabułę i niepociągnięte do satysfakcjonującego zakończenia, jednak nie wpływa to w znaczący sposób na odbiór całości.
Tytuł: Nevermore. Otchłań
Autor: Kelly Creagh
Tłumaczenie: Małgorzata Kaczarowska
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 323