Podwalina science-fiction Philipa K. Dicka. „Słoneczna loteria” – recenzja książki

-

W tej rzeczywistości wszystko da wygrać, a dokładniej wylosować: od samochodu, mieszkania, aż do władzy nad całym światem. Lotermistrzem można stać się w każdym momencie, jak i równie szybko stracić to stanowisko. Kto wie, czy niewykształcony robotnik lub wyedukowany przedstawiciel rządu w przyszłości nie będzie osobą dzierżącą władzę nad całym uniwersum. Jednak aby nie było zbyt kolorowo, to na nowo wybranego przywódcę czeka również wylosowany w loterii przeciwnik, który ma za zadanie zgładzić szczęśliwca. Witamy w świecie Słonecznej loterii, pierwszej opublikowanej książki Philipa K. Dicka. 
Zabijemy cię na oczach całego świata!

Głównym bohaterem powieści Dicka jest Ted Benteley, wraz z którym śledzimy próby zabójstwa nowo wybranego przywódcy światowego systemu. Młody chemik zaczyna przeciwstawiać się istniejącemu porządkowi, gdy odkrywa, że tak naprawdę rzeczywistością nie rządzi przypadek, lecz pewien zbiór reguł wyznaczonych przez bezduszne korporacje prowadzone przez nie polityków.

Początkowo Ted jawi się jako typowy bohater kroczący drogą „od zera do bohatera”, jednak nic mylnego! Bardziej niż na wygranej w loterii zależy mu na ujawnieniu mechanizmów rządzących światem. Teoretycznie opartego na twardej, matematycznej logice, bo specjalna „butelka”, której działania nie zna żadna osoba, ma sprawiedliwie wybierać przywódcę i uchronić ludzkość przed nepotyzmem, przekupstwem i stronniczością. A jednak algorytm nie jest bezbłędny.

Na los można wpłynąć

Największym paradoksem w świecie rządzonym przez losowość i przypadek jest tak naprawdę legalna, jednorazowa próba zabicia nowo wybranego przywódcy. Po zakończeniu kadencji Reesa Verricka jego miejsce zajmuje Leon Cartwright, który staje się politycznym celem poprzednika. Z pomocą telepatów chce zabić następcę, jednak nie jest to taka prosta sprawa, ponieważ zamiennie sterowany przez nich android Keith Pelling wykonuje plan każdego z nich.

W Słonecznej loterii nie ma miejsca na jakieś podniosłe rozważania na temat udręki człowieka uwikłanego w wielką, międzygalaktyczną rozgrywkę i podatnego na działanie nieznanych mu, kosmicznych sił. Tu prym wiedzie sam pomysł na świat przyszłości i jego reguły. Co ciekawe, od debiutu twórcy Ubika minęło już ponad sześćdziesiąt lat (omawiana pozycja została wydana w 1955 roku w Stanach), a fabuła nie trąci myszką. Do wyjątków należy jedynie implementacja wojennej taktyki w myśl filozofii minimax, czyli minimalizowania maksymalnych strat w pewnych sytuacjach, jednak nie została ona ukazana w sensie stricte politycznym. Sam zamysł na opisanie rzeczywistości rządzonej przez losowość okazał się uniwersalny i nie razi jak w przypadku innych pomysłów zaprezentowanych na łamach kart science-fiction.

Czy to jest dobra książka? Zależy

Słoneczna loteria to pierwsza wydana, samodzielna powieść Philipa K. Dicka, twórcy Człowieka z Wysokiego Zamku oraz Blade Runnera. Oczywiście nie należy zestawiać tego tytułu z jego następnymi, niektórymi wręcz wybitnymi dziełami. W przypadku autora Płyńcie łzy moje, rzekł policjant to książka co najwyżej średnia pod względem fabularnym, za to bardzo dobra pod względem kreacji przedstawionego świata. Rządzona w gruncie rzeczy przez chaotyczne losowanie rzeczywistość przysparza wiele trudności. Wszystko poddane jest przypadkowi, zarówno posiadanie dóbr materialnych, jak i tych pożądanych przez wielu atrybutów władzy i prestiżu. Jednak z czasem i bohaterowie ślepo wierzący i lojalni konkretnej idei przestają błądzić, czego przykładem jest osoba Eleanor Stevens, młoda kobieta będąca blisko Reesa Verricka, która po wylosowaniu nowego przywódcy pozostaje wierna mężczyźnie. Jaką cenę przyjdzie jej za to zapłacić?

Tym, co cieszy czytelnicze oko, jest również samo wydanie. Mając na uwadze poprzednie publikacje Słonecznej loterii, tę od Czytelnika z 1981 roku oraz wyjątkowo nietrafioną okładkę, niczym z kina klasy C lat 80. od Wydawnictwa Rebis z 1998 roku, najnowsza nie tylko wiernie oddaje klimat powieści (też dzięki ilustracjom Wojciecha Siudmaka!), wpasowuje się w kolekcję dzieł P.K. Dicka wydawanych od 2012 roku. Warto jednak mieć na względzie, iż również anglojęzyczne edycje książki nie zachęcały do lektury, a wręcz odstraszały, biorąc pod uwagę obwolutę.

Podwalina science-fiction Philipa K. Dicka. „Słoneczna loteria” – recenzja książki
Źródło: static.tezeusz.pl
Podwalina science-fiction Philipa K. Dicka. „Słoneczna loteria” – recenzja książki
Źródło: media.merlin.pl

Reasumując, Słoneczna loteria to jedna z lżejszych i, o dziwo, optymistycznych książek Philipa K. Dicka. Dwudziestosześcioletni wówczas autor miał już na swoim koncie publikację wielu opowiadań, dlatego debiutancka powieść wcale nie zalicza grzechów typowych dla literackich pionierów. Dobrze przemyślana konstrukcja świata oraz wprowadzenie kwestii podmiotowości androidów sprawiają, że całość czyta się naprawdę przyjemnie.

Podwalina science-fiction Philipa K. Dicka. „Słoneczna loteria” – recenzja książki


Tytuł: 
Słoneczna loteria

Autor: Philip K. Dick

Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis

Liczba stron: 255

ISBN: 978-83-8062-471-9

Patrycja Wieleba
Patrycja Wielebahttps://portafortunas.pl/
Herbatoholiczka, miłośniczka prozy Philipa K. Dicka, absolutnie zakochana w bajkach Disney'a. Fanatyczka kotów, zakochana w Deanie Winchesterze i Thorze, bierze kąpiele do soundtracka Władcy Pierścieni i próbuje rozgryźć walkę na miecze w Wiedźminie.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu