Podróż w nieznane. „Summer Catchers” – recenzja gry

-

Wsiadajcie i zapnijcie pasy. Wraz z małą dziewczynką wyruszamy w długą drogę, by pomóc jej spełnić jedyne marzenie – ujrzeć ocean, poczuć na własnej skórze ciepło słońca, zasmakować lata. Nie będzie to jednak takie proste: trasa z mroźnej północy na południe wiedzie przez wiele niebezpiecznych krain. No ale od czego są przyjaciele? Pomoc wilka – stolarza, który na dodatek ma smykałkę do motoryzacji, okazuje się w tym przypadku nieoceniona. Jesteście lekko skonfundowani? Radzę wam szybko się otrząsnąć. Dopiero wyruszyliśmy.
Pierwsze i jedyne dziecko

O rodzicach Summer Catchers nie sposób powiedzieć wiele dobrego. Złego w zasadzie także nie – po prostu nie prezentują zbyt bogatego portfolio jeśli chodzi o branżę gier wideo. Producent, firma FaceIt, zajmuje się głównie narzędziami do obsługi stron internetowych oraz sieci mobilnych. Na ich stronie widnieje się co prawda informacja o Ufo Crasher, prostej grze strategicznej, polegającej na (zgodnie z tytułem) walce z obcymi i gromadzeniu surowców, jednakże jest ona prawdopodobnie dopiero w fazie planowania. Poza wspomnianą witryną firmy, nie znalazłem nigdzie wzmianki o tym projekcie. Drugim z rodziców jest wydawca – Noodlecake Studios. Tutaj sytuacja prezentuje się o niebo lepiej, jednakże nie sposób nie zauważyć jednej, dość sporej, ciemnej chmury. Studio samodzielnie (lub przy współpracy z innymi wytwórniami) stworzyło naprawdę pokaźną liczbę gier – dla przykładu wspomnę o znakomitym Alto’s Adventure, który mam na telefonie po dziś dzień. Owszem, oczy nie robią wam niemiłych żartów – „telefonie”. Noodlecake Studios do tej pory odpowiadało wyłącznie za gry mobilne. Ale proszę, nie zniechęcajcie się. Kiedyś musi być ten pierwszy raz, każdemu należy dać szansę. Zwłaszcza, że efekt końcowy jest… oryginalny.

Podróż w nieznane. „Summer Catchers” – recenzja gry
Screen z gry
Wcale nie jest dziwnie 

Przygodę zaczynamy pośrodku zasypanego śniegiem lasu. Nasza postać, mała dziewczynka, wygrzebuje się z niewielkiej zaspy i zdecydowanym tonem decyduje o swojej najbliższej przyszłości: „Mam dość tej zimy, wyruszam na południe, chcę zobaczyć prawdziwe, gorące lato”. Jak postanowiła, tak – kierowana ruchami gracza – zrobiła. A że nie wiedziała dokąd iść, ruszyła przed siebie. Po nie tak długiej chwili nasza podróżniczka spotyka wilka. Części z was mogą nasunąć się obawy związane z Czerwonym Kapturkiem, są one jednak bezpodstawne. Po krótkim dialogu dziewczynka zdobywa nowego przyjaciela, w dodatku chętnego do współpracy. Posiadając warsztat, wilk, przy pomocy paru kołków drewna oraz kilku gratów niewiadomego pochodzenia, konstruuje mały i zwinny samochodzik (MacGyver i Adam Słodowy mogą się schować). Podróż może okazać się niebezpieczna, więc dodatkowo wyposaża automobil w podstawowe narzędzia, typu: wysuwany zderzak do niszczenia zasp, rakiety z fajerwerków, służące przyśpieszaniu, czy sprężynowe koła, by przeskakiwać nad głębokimi wąwozami. Po pierwszej przejażdżce i kilku ostatnich radach co do mechaniki gry, jesteśmy gotowi do drogi. Przynajmniej w teorii, bo w praktyce nic nie stało się prostsze. 

Podróż w nieznane. „Summer Catchers” – recenzja gry
Screen z gry
Ćwiczenia na refleks

Summer Catchers jest w założeniu prostą grą zręcznościową 2D. Przemierzamy naszym samochodzikiem kolejne etapy, poruszając się wciąż „w prawo”, po drodze kolekcjonując grzybki i wykonując zadania. Owe questy otrzymujemy od gospodarza danej krainy, nie są one zresztą zbyt skomplikowane – nazbierać określaną liczbę jagód, ściąć chore drzewa, pościgać się z zającami. Problemem dla gracza okazuje się sam system korzystania z narzędzi. Zdobycie ich jest proste – kupujemy je w sklepie, a walutą są wspomniane muchomorki, znalezione przy okazji kolejnych wypraw. Jednak gdy przychodzi czas, by je wykorzystać, dosyć szybko może pojawić się irytacja. Podczas jazdy, przy prawej krawędzi ekranu, widoczny jest nasz plecak oraz trzy z narzędzi, które wcześniej zdobyliśmy. Po użyciu jednego na jego miejsce wskakuje kolejne – aż do wyczerpania zasobów. Pojawiają się one jednak całkowicie losowo, często zdarza się, że w trzech wolnych slotach widnieje ten sam przedmiot. Przytoczę sytuację z rozgrywki, by uświadomić wam problem: na drodze naszego pojazdu nagle wyłania się wysoki totem. Jedyną „bronią” przeciw niemu jest wysuwany zderzak, ten jednak nie się znajduje się w zasobniku. Zamiast tego przy plecaku widnieją ikonki nadmuchiwanego koła (skoku) oraz dwie rakiety (przyśpieszenie). Gracz powinien zużyć te narzędzia, by zrobić miejsce na zderzak – jednak kliknięcie któregokolwiek z nich nie tylko nie gwarantuje pojawienia się pożądanego przedmiotu, a na dodatek przyśpiesza moment naszego spotkania z przeszkodą. Mamy tylko trzy „serduszka”, a stracić je możemy nad wyraz łatwo, bo analogicznych sytuacji jest więcej. Wystarczyłoby, gdyby zasobnik wyrzucał z siebie zawsze trzy różne narzędzia. A tak irytacja gracza rośnie z poziomu na poziom. Zwłaszcza, iż w plecaku lądują także przedmioty specjalne, podarowane przez opiekunów planszy, na przykład siekiera do ścinania chorych drzew czy nasionka do posadzenia w żyznej ziemi. Te także, gdy są najbardziej potrzebne, nie chcą się ukazać graczowi.

Podróż w nieznane. „Summer Catchers” – recenzja gry
Screen z gry
Uroczość pełna frustracji

Świat przedstawiony wygląda bardzo dobrze – pixel art spełnia swą rolę, serwując maksimum historii przy minimalnym wysiłku ze strony karty graficznej. I o ile do części audiowizualnej Summer Catchers (muzyka także szybko wpada w ucho, na każdym poziomie wywołując u gracza ten sam uśmiech) nie mogę mieć zastrzeżeń, martwi mnie warstwa fabularna. Mijają kolejne krainy, dziewczynka wypełnia mało znaczące questy, spotyka po drodze mniej lub bardziej dziwne stworzenia… czas mija, frustracja rośnie, nie zmienia się wiele, poza tłem rozgrywki. Nie pomaga także tryb kooperacyjny, na który, zdaje się, żaden z twórców nie miał określonego pomysłu. Końcowy efekt jest więc nie tyle współpracą, co naprzemiennym klikaniem na wybrane narzędzie. Trochę szkoda.

Podsumowanie

Po przeczytaniu tej recenzji może wam się wydawać, że nie należy zwracać większej uwagi na Summer Catchers. To nie prawda – poszukiwanie lata wraz z małą podróżniczką dało mi wiele radości. Faktem jest, że niektóre elementy gry zostały potraktowane po macoszemu, a inne zupełnie pominięte (nie wiem, dlaczego nie dodano żadnego licznika przebytej odległości – z pewnością chęć pobicia własnych rekordów byłaby znaczną motywacją do dalszej rozgrywki). Choć czasem zdarzały się napady irytacji, wciąż wracałem do pikselowego, kolorowego świata, rozkoszując się jego uroczością. Nie bądźcie bez serca, pomóżcie dziewczynce spełnić marzenie i zobaczyć ocean.

Podróż w nieznane. „Summer Catchers” – recenzja gry

  • Wiele zróżnicowanych światów,
  • Dopracowana oprawa audiowizualna,
  • Klimat gry zmieniający się wraz z postępem w fabule.

 

Podróż w nieznane. „Summer Catchers” – recenzja gry

  • Niedopracowana fabuła,
  • Losowość podczas zręcznościowych etapów,
  • Bezsensowny tryb kooperacyjny.

podsumowanie

Ocena
6

Komentarz

Poszukiwanie lata to świetny sposób, by odpocząć od chaotycznej i głośnej codzienności. Jednak, jak każde lekarstwo, „Summer Catchers” w dużych dawkach może zaszkodzić. 
Przemysław Ekiert
Przemysław Ekiert
W wysokim stopniu uzależniony od popkultury - by zniwelować głód korzysta z książek, filmów, seriali i komiksów w coraz większych dawkach. Popijając nowe leki różnymi gatunkami herbat, snuje głębokie przemyślenia o podboju planety i swoim miejscu we wszechświecie. Jest jednak świadomy, że wszyscy jesteśmy tylko podróbką idealnych postaci z telewizyjnych reklam.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Poszukiwanie lata to świetny sposób, by odpocząć od chaotycznej i głośnej codzienności. Jednak, jak każde lekarstwo, „Summer Catchers” w dużych dawkach może zaszkodzić. Podróż w nieznane. „Summer Catchers” – recenzja gry