Podbój z rozkazu królowej. „Queen’s Wish: The Conqueror” – recenzja gry

-

Wrzesień był tym miesiącem w roku, w którym w końcu jakaś gra mnie zaskoczyła. Nie sądziłam, że spotkam jeszcze produkcję, która w tak dużym stopniu będzie przywodzić na myśl Heroes of Might and Magic III. Szczególnie że Queen’s Wish zapowiadało się niepozornie. Grafika niczym z gier z lat 90 i obietnice twórców, które niekoniecznie znalazły odbicie w zapowiedziach. Jaki produkt finalnie otrzymujemy?
Zostań księżni… Pomyłka – wojowniczką!

Jesteś córką królowej wielkiego imperium Haven, uwielbiającą luksusy, w których przyszło ci żyć. Nie spieszy ci się przy tym do wykonywania obowiązków. Gdy pewnego dnia matka wysyła cię utraconej kolonii Sacramentum, byś odzyskała nad nią władzę, musisz z dnia na dzień przełamać wszelkie obawy i wyruszyć w podróż w nieznane. 

Królowa oczekuje posłuszeństwa i działania dokładnie według jej zaleceń, niemniej nie ma nad tobą bezpośredniej kontroli. Przyszłość dawnej kolonii Haven i jej mieszkańców zależy tylko od ciebie.

Podbój z rozkazu królowej. „Queen's Wish: The Conqueror” – recenzja gry
Screen z gry
Twój wybór – twoja odpowiedzialność

Queen’s Wish to zdecydowanie jedna z tych gier, którą można by przechodzić kilkukrotnie, by poznać konsekwencje różnych podejmowanych decyzji. Czasami mamy wpływ tylko na obecną sytuację lub jedno życie, a czasem zależą od nas losy wojny. Każdy wybór ma wpływ na zakończenie.

W trakcie gry różne postaci dają nam rady – lepsze i gorsze, niemniej niemal nigdy nie zmuszają nas do konkretnych działań. Zawsze mamy wybór. To my kształtujemy świat, tworzymy lub burzymy układy polityczne, decydujemy, jaki los spotka ludność odbijanych terenów. Możemy dbać o interesy królowej lub kierować się własną moralnością, szukać dyplomatycznych rozwiązań lub rozwiązywać wszystko mieczem i magią. Wybór należy do nas.

Podbój z rozkazu królowej. „Queen's Wish: The Conqueror” – recenzja gry
Screen z gry
Odkrywaj, walcz i dbaj o interesy

Jedną z głównych rzeczy, które oferuje nam gra, jest wielogodzinna eksploracja Sacramentum, w której nie da się ominąć walk. Czasem napotkamy na dziwne potwory z pyskiem wilka, innym razem na wielkie rośliny chcące nas zabić, a kiedy indziej na grupy zbuntowanych żołnierzy, którzy nie umieją wybaczyć królestwu Haven, że na tyle lat zostawiło kolonię bez wsparcia. O ile walki z tymi samymi potworami są dość powtarzalne – już przy pierwszej powtórce starcia wiemy, jakimi zaklęciami i jednostkami najszybciej pokonamy wroga, to zabawa zaczyna się, gdy napotykamy nowych przeciwników lub niewinnie wyglądająca grupa węży okazuje się być gadami-gigantami, znacznie silniejszymi niż ich mniejsi bracia. Ach, czasami robi się gorąco! Ba! Nieraz przeliczyłam swoje siły na zamiary, w wyniku czego moja ekipa ginęła, niemniej dzięki potężnym zaklęciom królowej-matki zawsze wszyscy się odradzali i wracali zdrowi do punktu wyjścia, czyli głównego obozu kolonii. 

Potwory i zbuntowani żołnierze nie stanowią jednak jedynych problemów. Musimy  również rozwiązać trudną sytuację z trzema nacjami, które niekoniecznie lubią Haven… i siebie nawzajem, a do tego pomóc w zakończeniu wojny domowej, opowiadając się po stronie panów lub ich niewolników. 

Podbój z rozkazu królowej. „Queen's Wish: The Conqueror” – recenzja gry
Screen z gry

Za każdą wygraną bitwę czy pomyślną eksplorację terenu dostajemy nagrody – głównie surowce, czasami broń i zbroję. Te pierwsze pomagają nam budować sklepy w mieście, a te pozwalają na zaopatrywanie się w potrzebne rzeczy i sprzedawanie zdobyczy z podróży. Za monety możemy zaś kupować kolejne budynki i rozbudowywać kolonię, jej wpływy oraz siły wojskowe. 

Czy warto wracać na stare śmieci?

Czy docierając powoli do lat dwudziestych XXI wieku warto jeszcze wracać do schematów z poprzedniego stulecia? Czy Jeff Vogel, twórca Queen’s Wish robi mądrze, z góry przyznając, że wie, iż jego produkcje wyglądają źle i dalej tworzyć w tym samym stylu? Czy mechanika walk rodem z HOMAM znajdzie dziś jeszcze jakichś zwolenników? 

Cóż, przyznam, że o ile rozgrywki nie żałuję, gdyż faktycznie dałam się wciągnąć w fabułę i politykę, to jeśli wydałabym na nią 20 dolarów, byłabym rozczarowana. Wy możecie jednak zawczasu sprawdzić, czy gra wam odpowiada, pobierając demo ze strony dewelopera.

Podbój z rozkazu królowej. „Queen's Wish: The Conqueror” – recenzja gry

  • Konsekwencje wyborów,
  • Rozbudowana fabuła,
  • Zróżnicowany poziom walk. 

 

Podbój z rozkazu królowej. „Queen's Wish: The Conqueror” – recenzja gry

  • Powtarzalność i schematyczność walk z tymi samymi gatunkami przeciwników.

 

podsumowanie

Ocena
7

Komentarz

Powrót do lat 90. w dość dobrym stylu i z rozbudowaną fabułą. 
Natalia Pych
Natalia Pych
Z wykształcenia fizjoterapeutka, z zawodu - social media manager, zaś na co dzień pasjonuje się tańcem i kinem indyjskim. Zbiera figurki Funko POP, sprawdza kolejne gry komputerowe... i tonie w książkach. Dosłownie. Wolne chwile spędza z Netflixem, na zabawie z psem o imieniu Henio oraz na nauce fotografii i obróbki graficznej.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Powrót do lat 90. w dość dobrym stylu i z rozbudowaną fabułą. Podbój z rozkazu królowej. „Queen's Wish: The Conqueror” – recenzja gry