Poczuj moc. „Siła” – recenzja książki

-

Siła Naomi Alderman otrzymała w 2017 roku nagrodę Baileys Women’s Prize for Fiction. To wyróżnienie samo w sobie jest świetną rekomendacją, ale wielu zagranicznych krytyków dość sceptycznie podeszło do decyzji jury. Powieść o kobietach, w których budzi się moc kontrolowania elektryczności, dzięki czemu zmienia się balans władzy na świecie, brzmi ekscytująco. A jednak nie do końca przekonuje.
Historyczne niedopowiedzenia

Książka Alderman to powieść szkatułkowa, składa się z kilku poziomów i opowieści w opowieściach. Rozpoczyna się w nieokreślonej do końca przyszłości. Jeden redaktor podsyła drugiemu manuskrypt książki historycznej o początkach dominacji kobiet. To, co stanowi główną fabułę Siły, jest dla tego bohatera lekcją z przeszłości, włącznie z rycinami, zdjęciami i figurami przedstawiającymi „starożytną” sztukę.

Akcja książki per se, tej historycznej powieści, toczy się w paralelnej współczesności czytelnika. Całość, wszystkie poszczególne wątki, prowadzą do jednego, ogromnego celu – wielkiej kulminacji jakiegoś kataklizmu. Młode dziewczyny odkrywają, że potrafią manipulować elektryczność z własnego ciała (skojarzenia z X-Menami narzucają się same), bronić się przed brutalnością. Uczą też elektryczności starsze, rozprzestrzeniają wiedzę. Doprowadza to do konfliktów: z mężczyznami, politykami, całymi narodami. Rozpoczynają się przewroty, na początku chodzi o równość i sprawiedliwość. A potem się zaczyna.

Crescendo

Akcja opowiedziana jest z kilku punktów widzenia i co parę rozdziałów widzimy przeskok w czasie. Wszystkie wątki są ze sobą połączone i dość szybko pokazane, autorka przedstawia tylko najważniejsze momenty w historii (jak z podręczników, co w sumie pokrywa się z „wewnątrzksiążkową” prawdą). Cierpią na tym jednak bohaterowie, którzy zostali scharakteryzowani po łebkach, do tego stopnia, że niektórzy stają się tylko jedną cechą, a nie kompletnymi, wielowymiarowymi ludźmi. Najlepiej wyszli na tym Roxy i Tunde, a Allie, Margot i Jocelyn zostawiono w tyle.

Autorka pokazuje, jak różne kraje i narodowości „radzą sobie” w nowej rzeczywistości, czasami jest to walka o wolność, czasami o niezależność, a czasami oczywiście zmienia się to w wyścig zbrojeniowy. Te rozdziały są najciekawsze i szkoda, że przedstawionym zdarzeniom nie poświęcono im więcej miejsca.

Wiele do rozpakowania

Siła to odzwierciedlenie power fantasy wielu kobiet, szczególnie tych, które doświadczyły w życiu przemocy. Ale to także dość krytyczne spojrzenie na religię, a właściwie na struktury kościoła – jak ta „siła” korumpuje, nawet osoby z dobrymi intencjami dają się jej ponieść i wykorzystują ją do własnych, małostkowych celów.

Bohaterowie z przyszłości jowialnie śmieszkują sobie o tym, jak to mężczyźni są taką słabą płcią, jak to historycznie i biologicznie zostali uwarunkowani do bycia bardziej uległymi. Dla postaci to brzmi normalnie, ale czytelnik może poczuć tak zwany cringe, bo sytuacje przedstawiono sztucznie. Przynajmniej ja tego doświadczyłam – wszystko zostało opisane zbyt łopatologicznie. A to negatywnie wpływa na coś, co mogło być naprawdę ciekawą analizą. Bo gdzieś tu kryje się wnikliwy komentarz na temat budowy naszego społeczeństwa, dyskryminacji i sztucznych zasad, które kontrolują i przygniatają współczesne kobiety, czy tego, jak zostaliśmy uwarunkowani do myślenia w konkretny sposób. Samo odwrócenie ról jednak nie wystarcza; autorka musiała sięgnąć do komiksów i dać kobietom swojej powieści supermoc. Bo jak inaczej zawalczyć, jak wyrwać się patriarchatowi? Nie da się, a książkową odpowiedzią na opresję są zemsta, przemoc i wojna.

Z drugiej strony być może jest to celowy zamysł Alderman. Chciała pokazać, że mając władzę, wszyscy ostatecznie zachowują się jednakowo, niezależnie od płci, a społeczeństwo nie zmieni kształtu, a stanie się jedynie swoim lustrzanym odbiciem. Powieść szokuje. Sceny przemocy, gwałtów, nadużycia władzy czy upojenia siłą zostały opisane szczegółowo – w celu potrząśnięcia czytelnikiem i uświadomienia mu, że takie rzeczy są w niektórych miejscach na „porządku dziennym” tylko czynione przez mężczyzn. I na to jesteśmy już trochę zobojętniali. Być może autorka chciała właśnie pokazać nasze nastawienie do kobiet – myśląc o brutalnych przestępstwach, nie wyobrażamy sobie dziewczyn. I dlatego Siła szokuje, burzy ukształtowane stereotypy i zmusza do myślenia.

Na tak i na nie

Wydanie, druk i tłumaczenie stoją na porządnym poziomie. Szkoda tylko, że Marginesy nie zostawiły grafiki z twardej oprawy książki – tej z dłonią. Ta obecna wzbudza skojarzenia z partią robotniczą i rewolucją ludu…

Pomysł był świetny, wykonanie już mniej. Trochę miotam się pomiędzy szczerym poleceniem powieści, ale zdecydowanie nie mogę jej też odradzać. Cieszę się, że miałam okazję ją przeczytać i nie żałuję spędzonego nad nią czasu, ale naprawdę trzymałam kciuki za coś więcej.

Naomi Alderman Siła recenzja

Autor: Naomi Alderman

Tytuł oryginalny: Power

Wydawnictwo: Marginesy

Rok wydania: 2018

 

Diana Cereniewicz
Diana Cereniewicz
Science fiction, boks, joga - to ulubieńce. Szczególnie science fiction, ale (często) zdarzają jej się też guilty pleasures w postaci filmów i seriali klasy c. Nie lubi spacerów w deszczu i smętnego gapienia się przez okno.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu